Witajcie.
chcialabym opowiedziec o swojej histori. I znalezc kogos kto tez to przezywal. Dzisiaj mija rowne 2 tygodnie kiedy serduszko mojego Aniolka przestalo bic.
w 16 tygodniu ciazy dowiedzielismy sie ze nasze dziecko ma ogromny pecherz. Konsultacja w szpitalu, potwierdzila. Lekarz uswiadomil nas ze mozeto byc choroba niewydolnosc dolnych drog moczowych. Co 2 tygodnie kontrole. I było jakby lepiej ale dalej zle. Zrobili mi amniopunkcje. Ale juz w miedzy czasie nerki zaczely sie niszczyc. Po wyniku amniopunkcji lekarz dal nam pare % szans na normalne zycie dziecka. Jego plan wygladal : dziecko podlaczone do dializy przez min rok i 10-12h dziennie. Wiedzialam ze nie moge do tego dopuscic. Nie takiego zycia chcialam dla mojego Malenstwa.Podjelismy decyzje o zakonczeniu ciazy. 5.08 w 23 tygodniu mielismy ostatnie usg. Zobaczylismy nasze malenstwo ostatni raz w brzuchu.Dostalam tabletki na przerwanie ciazy. 7.08 zostal podany zatrzyk na zatrzymanie serduszka. I o 11.30 serduszko mojego Malenstwa przestalo bic. Zasnal na zawsze. Bez bolu i cierpienia. Potem juz rozpoczelo sie wywolywanie porodu.Silami natury. Nastepnego dnia urodzilam moje dziecko.Pozegnalismy sie z Nim na zawsze. Tak bardzo tesknie. Tak bardzo kocham. Mam nadzieje ze Nam to kiedys wybaczy. Nie potrafie sie z tym pogodzic.Ja wiem ze uchronilam go przed zlym , bolem i cierpieniem. Ale nie moge go przytulic. Nie kopie mnie w brzuch. Wiem ze duzo osob traci dzieci. Z wyboru lub nie. Jak sobie poradzic? Bardzo chcialabym juz byc w ciazy. Ale poki co trzeba poczekac na wygojenie sie wszystkiego. Pomozcie