wiolunia82
Fanka BB :)
Witam. Nie sądziłam, że znajdę się na tej stronie, choćby dlatego,że termin porodu miałam na 17 lipca, a mój szkrab pośpieszył się o całe 3,5m-ca... Jestem strasznie zagubiona dlatego chcę opisać moją sytuację, może będzie lżej...choć trochę. W 21tc nagle odpłynęły mi wody, było to dla mnie na tyle dziwne, że pierwszą ciążę przeszłam bez żadnych problemów...no ale stało się, a potem wszystko działo się szybko...szpital, lekarze kiwający tylko głowami, bezradnie rozkładali ręce, że w tak wczesnej ciąży nie da się uratować dziecka, ale... Przetrzymali mnie do 24tc, gdy zaczeły się skurcze, szybka decyzja o przewiezieniu mnie do szpitala specjalistycznegoa tam 3 dni i konieczna cesarka. To co działo sie w mojej głowie w tym czasie jest nie do opisania! Wielki strach i jeszcze większa bezradność. Mały urodził się z wagą 700g i 6 pkt Appgar, od razu inkubator i wspomaganie respiratora. Od paru dni dostaje mleczko i na szczęście przyswaja je, jego stan oceniają na stabilny, przeszedł żółtaczkę i ma lekki szmer nad serduszkiem, choć twierdzą że leki działają i ten szmer się zmniejsza. Najgorsze jest dla mnie to że czytając wasze historie, wiem iż jego stan może się diametralnie zmienić na gorszy, nie znam jeszcze tych wszystkich pojęć medycznych, które występują u naszych maleństw, ale myślę że tutaj dowiem się wszystkiego. Do tego fakt, że nie mogę byc non stop przy nim, mieszkam w innym mieście i mam 3-letniego synka w domu, sprawia że psychicznie czuję się jeszcze gorzej, a wyrzuty sumienia są ogromne. Wierzę, a przynajmniej staram się, że uda się mu i wszystkim innym wcześniaczkom, przecież ktoś kto napisał im ten "scenariusz" nie zrobił tego po to, by zaraz go skończyć... Pozdrawiam.