reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Szpitale, połozne , lekarze TRÓJMIASTO

Moja historia ze szpitalem Madalińskiego jest koszmarem. Zaczęło się niewinnie, bo 3 m-ce przed terminem były kłopoty z nerkami moimi i dziecka i trafiłam na patologię na Madalińskiego. Było na prawdę super. Położne z patologii uśmiechnięte, miłe, co pół godziny, co godzinę badały mnie i dzieciątko. A to ciśnienie, a to temperaturę a to KTG. Czysto, sympatycznie i z szacunkiem. Dlatego stwierdziłam, że tak, tu urodzę, bo jest super.
Minęło trochę czasu i nastał TEN dzień. Przyjechałam późnym wieczorem z porządnymi skurczami. Szpital świecił pustkami więc mnie przyjęli. Skurcze były jak mnie wieźli co pół godziny (ale bardzo bolesne i z krwawym wypływem), więc mąż nie dał mi do karetki torby. Czekałam więc na przyjęcie jakieś półtorej godziny, bo nie mieli dla mnie koszuli, aż mąż mi przywiezie i będę mogła się przebrać i pójść na salę.
Poród okazał się dla mnie makabrą. 12 godzinną z czego parcie trwało 2 godziny. Przebili pęcherz i stop. Dawali ze 2 antybiotyki i oxytocynę na rozruch. Było ze mną około 8 osób. Lekarze, położne i kto wie kto jeszcze żeby nas ratować. Niunia się zaklinowała. Próżnociągiem (vakum)z godzinę ją usiłowali wyciągnąć, w końcu udało się dziecko wyszarpać w ostatniej chwili kleszczami. Dostała zaledwie 3 pkt. Ratowali ją. W zamartwicy, nie oddychała. Mnie szyli 40 minut.Wcześniej musieli wyskrobać łożysko bo oczywiście nie wyszło całe. Zastanawiam się dlaczego nikt nie pomyślał o cesarce! Zaznaczałam w ankiecie przed porodem, że chętnie, w końcu wiek swój mam (sporo po 30). Ok odratowali. Do lekarzy nic nie mam. Koszmar się zaczął. Po jakichś 4-5 godzinach zawołała mnie położna, żebym przyszła uczyć się karmić dziecko (było w inkubatorze po porodzie). Wyjęła je z inkubatora i dała mi. pół godziny starałam się jak mogła ale nic mi z tego nie wychodziło a Pani Urszula siedziała obok i wyśmiewała mnie, że siedzę jak w kawiarni, albo w ogóle mnie ignorowała. Po półgodzinnej batalii zaczęło mi się robić ciemno przed oczami, przyszedł mąż,owinęliśmy dziecko kocykiem i włożyliśmy dziecko do kuwety koło inkubatora. Nie wiedziałam jeszcze jak się go otwiera. Ale założyliśmy, że skoro je wyjęła to i włoży położna, która siedziała sobie za biurkiem w otoczeniu piszczących inkubatorów. Poprosiłam o lek przeciwbólowy, bo znieczulenie przestało działać a w karcie lekarz mówił, że zapisał mi leki przeciwbólowe. W ciągu pół godziny nikt nie przyniósł, więc mąż pomógł mi dojść po lek do dyżurki (jemu by nie dali). Na 2 godziny przysnęłam, omdlałam, jakkolwiek. Następnie wstałam i poczołgałam się do salki z inkubatorami, żeby sprawdzić jak maleństwo. Jak je zostawiliśmy tak leżało. Od progu położna w ryk - pani je przewinie, bo się zesrało. No to kolejna batalia w atmosferze wyszydzania jaka to jestem nieporadna, ile to chusteczek marnuję na jedno przewinięcie itp. itd. Poryczałam się...
Lekarze na obchodzie pytali, czy już wstaję z łóżka, bo po moich przejściach to pewnie jeszcze nie... tak jasne....
Pod wieczór opuchlizna z dziecka zaczęła schodzić, więc mi już je przyniesiono. Kolejne godziny mijały. Nauczyłam się, że jak po 4 godzinach zaczyna mijać działanie Ketonalu to sama nie dowlokę się do "gniazda os". Pół nocy potrafiły położne śmiać się i opowiadać sobie seriale ignorując dzieci i pacjentki. Nauczyłam się wiec kłamać, ze minęło juz6 godzin (a nie 4-5), żeby dostać przeciwbólowy, bo nie byłabym w stanie zajmować się moim skarbem.
Nad ranem przywieźli dziewczynę, która własnymi siłami powiła bliźniaki. Błagała, żeby ktoś zaprowadził ją do toalety, na co położna stwierdziła, że niby kto? Bo na pewno nie ona, bo co ona zrobi jak ta jej zemdleje na korytarzu? Przecież nie dźwignie i wyszła. Tylną windą przemyciliśmy jej męża i pomógł dziewczynie dojść do łazienki a jaka była awantura i wrzask jak przyłapała go położna poza porą odwiedzin!!!
Innej dziewczynie, która z cewnikiem po cesarce została właśnie przywieziona z bloku kazano iść do kasy zapłacić, bo inaczej nie zaszczepia jej synka.
Nam się jeszcze niestety przyplątała żółtaczka. 3 noce w inkubatorze z lampami oczywiście na sali ze mną. Musiałam ciągle monitorować, czy dziecko nie ściągnęło sobie okularków i ultrafiolet nie świeci mu w oczka. Raz na pół godziny przysnęłam, patrze a tu ściągnięte okularki... panika... Lekarz wieczorem na obchodzie powiedziała, żebym się mogła przespać, to położne co pół godziny będą zaglądały. Pies z kulawą nogą przez całą noc się nie zjawił. Trzeciej nocy żółtaczki, naszej już 6 były najbardziej ludzkie położna. Dały nam (z fochem co prawda ale dały) łóżeczko z lampami od spodu. Mogłam się zdrzemnąć uf. Na szczęście kolejnego dnia już spadł poziom bilirubiny na 11 i wypisano nas.
Mogłabym jeszcze długo pisać o tym jak przez kilka dni nie było w łazience światła, bo nikt nie raczył wymienić żarówki, a za każdym razem mówiono, że nikt nie zgłaszał, choć 2 razy dziennie co najmniej zgłaszałyśmy to, a łazienka na korytarzu przynależała do kilku sal. Nikt nie interesował się przez szereg dni, ze nie mogę się wypróżnić, a jak się starałam przy wypisie na "przeglądzie" okazało się, że mi szew poszedł... Szkoda gadać. Wiem, że jeżeli miałabym kiedyś jeszcze raz rodzić, to biorę kredyt i idę do prywatnego szpitala. Ale mam nadzieję, że nie, bo do tej pory (minęło już kilka miesięcy)zrywam się w nocy z płaczem a przed oczami mam szpital na Madalińskiego.
 
reklama
dziewczyny, a mogłaby któraś z Was poradzić mi jakiegoś dobrego lekarza specjalizującego się w endokrynologii ?

Dzisiaj test pokazał dwie kreseczki - w poniedziałek rejestracja do lekarza ;)
 
Nie ma za co :-)
Niestety nie znam nazwiska lekarza, ale była to kobieta.
Tak, byłam wcześniej w szpitalu, aby zapytać, co powinnam ze sobą zabrać. Otrzymałam informację, że powinnam wziąć tyle, ile sama zdołam unieść:-) tzn. torba nie powinna być za ciężka, bo przecież później mąż czy ktoś z rodziny może dowieźć pozostałe rzeczy :-)
Położna wymieniła wówczas następujące rzeczy:
4 pampersy dla dziecka
2 komplety ubranek dla dziecka (body + śpioszki)
klapki pod prysznic
klapki do chodzenia
2 koszule
kosmetyki dla Ciebie
2 ręczniki (mały i duży)
woda mineralna
dowód osobisty
karta ciąży
legitymacja ubezpieczeniowa
książeczka RMUA

Ja polecam zabrać dodatkowo:
rękawiczki niedrapki (min. 2 komplety)
dodatkowy komplet ubranek dla dziecka (czyli łącznie 3)
więcej pampersów przywiezie Ci ktoś bliski (no chyba, że od razu chcesz zabrać, to proponuję łącznie ok. 30)
chusteczki nawilżające do pielęgnacji dziecka
coś do pupy dziecka (Sudocrem lub Bepanthen)
ze 2 pieluszki tetrowe
ubranie na wyjście ze szpitala (Twoje + dziecka) - przywiezie Ci ktoś bliski, tylko przygotuj sobie wcześniej w domu :-)
kubek + sztućce dla Ciebie
szlafrok - jakiś cienki, bo w szpitalu jest strasznie gorąco
podkłady poporodowe dla Ciebie (polecam te: http://www.allegro.pl/item1078859512_podklady_poporodowe_bella_baby.html); na cały pobyt zużyłam chyba ze 20 sztuk
majtki poporodowe
lusterko - nigdzie, ani w salach poporodowych, ani w łazience nie ma lusterek :-) nie wiem dlaczego? może, aby kobieta nie patrzyła na siebie jak jest wymęczona ;-)
ładowarka do telefonu :-)

Chyba wszystko:-) Jak mi się jeszcze coś przypomni to dam znać :-) A jeśli Ty masz pytania to pisz :-)

Właśnie się pakuję i tak mnie naszło a rożek jest potrzebny czy nie???? i zdałam sobie sprawę .,że mam same pajacyki a śpioszków nie , ale mam nadzieje że to nie szkodzi.
 
Akderk - nie, rożek nie jest potrzebny w Redłowie. A co do śpioszków - myślę, że nie są one koniecznością, pajacyki spokojnie mogą być :) Weź sobie może w takim razie jeszcze jakieś 2 pary skarpetek dla Maleństwa.
 
Hej Kobietki, a co ze szpitalami w Gdyni?? tylko szpital w Redłowie, a co z innymi? Ja jestem w 28 tyg. jak wygląda dalszy proces, mam się zapisać do wybranego szpitala? Jestem załamana to wszystko dla mnie jak czarna magia, jeszcze jak czytam opinie i kompletnym braku pomocy lub przynajmniej dobrego słowa, to ten poród wzbudza we mnie jeszcze większy i większy strach, jest to moja pierwsza ciąża i w sumie tu mogę liczyć tylko na mojego faceta, gdyż moja rodzinka jest daleko i nie mam jej w zasięgu ręki, więc proszę o pomoc i informacje :(
 
natanka83 - niestety nie pomogę Ci jeśli chodzi o inne szpitale w Gdyni, ale z czystym sumieniem mogę polecić Ci Redłowo. To była również moja pierwsza ciąża i również (tak jak Ty) byłam przerażona, ale wszystko odbyło się naprawdę na odpowiednim poziomie.
A do szpitala nie musisz się zapisywać, po prostu jedziesz tam, gdzie sobie wybrałaś. I mogę Cię zaręczyć, że w Redłowie nie będziesz pozostawiona sama sobie, bez pomocy. Głowa do góry! Pozdrawiam!
 
Hej Kobietki, a co ze szpitalami w Gdyni?? tylko szpital w Redłowie, a co z innymi? Ja jestem w 28 tyg. jak wygląda dalszy proces, mam się zapisać do wybranego szpitala? Jestem załamana to wszystko dla mnie jak czarna magia, jeszcze jak czytam opinie i kompletnym braku pomocy lub przynajmniej dobrego słowa, to ten poród wzbudza we mnie jeszcze większy i większy strach, jest to moja pierwsza ciąża i w sumie tu mogę liczyć tylko na mojego faceta, gdyż moja rodzinka jest daleko i nie mam jej w zasięgu ręki, więc proszę o pomoc i informacje :(

O ile mi wiadomo to porodowka w Gdyni jest tylko jedna tzn w szpitalu w Redłowie.Ja tez o nim słyszałam same dobre komentarze.
dziewczyny, a mogłaby któraś z Was poradzić mi jakiegoś dobrego lekarza specjalizującego się w endokrynologii ?

Dzisiaj test pokazał dwie kreseczki - w poniedziałek rejestracja do lekarza ;)

Nie wiem czy juz znalazłas jakiegos lekarza ale ja polecam dr.Szymule,przyjmuje na Legionow w Gdansku,jest ginekologiem-endokrynologiem i poloznikiem.Chodze do niego od kilkunastu lat i jestem bardzo zadowolona.
 
Ostatnia edycja:
reklama
Witam czwartkowo :)
Dziękuję bardzo za informacje, wiem że panikuję, ale chwilami mnie to wszystko przerasta... pewnie jeszcze nie raz będę prosiła o radę ;)
Pozdrawiam cieplutko
 
Do góry