reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Szpitale, lekarze, położne - ŁÓDŹ I OKOLICE

ja rodziłam w MP, miałam opiekę od dr Nowakowskiej więc wszystko poszło jak z płatka.trafiłam do niej na USG genetyczne w 21 tygodniu. od tego czasu ona mnie prowadziła w ciąży no i rodziłam w szpitalu w którym ona pracuje. na USG traffiłam zupenie przez przypadek. jeśli ktos chce to tutaj jest do niej kontakt
 
Ostatnia edycja:
reklama
Witam serdecznie!

Jestem teraz w 35 t.c. termin mam na 8,10,2011. Niestety na początku sierpnia musiałam położyć się na kilka dni obserwacji do szpitala. Trafiłam do Madurowicza czy jak to teraz się ten szpital nazywa Pirogowa. Leżałam tam 16 dni. Mój malutki syneczek nie ruszał się, co mnie bardzo zaniepokoiło. Okazało się w szpitalu, że on po prostu szykuje się już do porodu, a ja zaczynam mieć rozwarcie na około 2 cm, a szyjka zaczyna się skracać. Od razu dostałam niezbędne leki, które spowodowały zatrzymanie rozwierania się szyjki, a także ustały skurcze porodowe. Po założeniu Pessara i sprawdzeniu czy wszystko jest w porządku zostałam wypisana do domku. Jestem bardzo zadowolona z opieki jaką miałam na oddziale Patologii Ciąży. Moja lekaż prowadząca kiedyś pracowała w tym szpitalu, ale juz od wielu lat nie praktykuje w szpitalu, więc nie znałam ani szpitala ani personelu. W łodzi mieszkam od niedawna, więc też nie mam nikogo, kto mógłby mi coś więcej powiedzieć na temat szpitali w łodzi.

Jednak, w szpitalu poznałam kilka dziewczyn i rozmawiałyśmy na temat innych szpitali w łodzi. Kilka z tych kobiet albo leżała, albo też rodziła w innych szpitalach w łodzi i okolicach i wszystkie jednogłośnie stwierdziły, że Madurowicz jest bardzo dobrym szpitalem i personel potrafi zająć się fachowo i matka i dzieckiem. Podobno w Matce Polce mają dobry oddział dla dzieci z powikłaniami, ale jak to ujęła jedna z dziewczyn podczas porodu jest tam istna "manufaktura" gdyż nie ma intymności potrzebnej w czasie porodu, a sala porodowa to wielka hala, gdzie kolejne rodzące są oddzielone od siebie cienkimi parawanami.
Natomiast szpital Rydygiera może jest dobry, ale jeśli któraś z kobiet liczy na poród rodzinny, to niech myśli o innym szpitalu, ponieważ w tym szpitalu nie ma czegoś takiego jak osoba bliska przy rodzącej, a ojciec dziecka, może dotknąć swoją pociechę w dniu, kiedy wraz z matka, będzie wypisana do domku. Nikt nie może wejść na salę gdzie leży matka z dzieckiem.
 
MagdaLop, ja bardzo żałuję, nie rodziłam w Madurowiczu, podkusiło mnie rodzić w Rydygierze, bo tam pracował mój gin, ale dzięki personelowi, który sprawował nade mną piecze, poród i całą akcję (zakończoną cc) wspominam jako największy koszmar w życiu. Dzięki Bogu, że żyje ja i żyje moja córeczka. Poza mówieniem do mnie w osobie trzeciej, doprowadzili mnie do leukocytozy, czułam się upokorzona przy przygotowaniach do cięcia (chodzi mi o golenie, założenie cewnika, itp). Potem było nie lepiej, poza jedną, wspaniałą położną, żadna nie chciała pomóc ani matce ani dziecku. Wszystkie leżałyśmy po cięciach, obolałe, trudno było wstać do maleństwa, a one gdzieś biegały i nigdy ich nie było w naszym pokoju. Pomagać w ciągu dnia tez nie chciały, pomagały nam salowe, bo nikt z rodziny nie może wejść. Jedynym najlepszym i najwspanialszym promyczkiem przy tym całym koszmarze była moja córeczka. I do tej pory zastanawiam się czy nie pozwać pani "doktor", która prowadziła mój poród, bo dzięki jej "pomocy" omal się nie przekręciłyśmy. W Madurowiczu leżałam na początku ciąży i było wszystko w porządku. Pan ordynator nie dość, że miły to jeszcze przystojny, akurat trafiłam na lekarza bodajże Bułgara, super fachowiec.
 
Polecam panią doktor Wojciechowską! Bardzo miła, sympatyczna osoba. Przyjmuje przy Inflanckiej, nie pamiętam dokładnie adresu w tym momencie. Znana i ceniona pani ginekolog.
 
Cześć dziewczyny,

ja rodziłam w Rydygiera w Łodzi - polecam. Szpital mały, pielęgniarki bardzo miłe. Jak leżałam na sali z małą po porodzie to co chwila podchodziły, pytały, czy podać do karmienia, czy nic nie dolega.. obsługa na prawdę dobra!

Pozdrawiam, Ewa
FOTOGRAFIA DZIECIĘCA
 
Witam wszystkich na forum, potrzebuję pomocy w znalezieniu dobrego lekarza. Leczyłam się w Salve i w Palmie do tej pory. Byłam też u różnych lekarzy na prywatnej wizycie.
Nigdy jednak nie potrzebowałam stałej opieki lekarskiej, nigdy wcześniej nie miałam problemów ze zdrowiem i kończyło się na kontrolnych systematycznych wizytach. Teraz jednak, gdy pojawił się problem z zajściem w ciążę, nieprawidłowym wynikiem prolaktyny i podejrzeniem endometriozy to czuję się strasznie zagubiona. Często musze robić USG, być pod stałą opieką lekarza kompetentnego w zakresie endo i niepłodności i wykonać szereg badań. Jednak nie zarabiam tyle, żeby pozwiolić sobie na te wszystkie przyjemności prywatnie, a w przypadku wizyt na fundusz to lekarze mnie nie badają!!
baffled5wh.gif
Straszne jest to, że jeśli zapłacę za wizytę to i tak ten lekarz nie da mi skierowania na badania czy usg na fundusz tylko prywatnie.
Bunt się rodzi, jeśli pomyślę ile pieniędzy zabierają mi z pensji, a i tak za wszystko muszę sobie płacić sama jak mam konkretny problem.
Doradźcie mi proszę który lekarz w Łodzi przyjmie mnie na fundusz i zajmie się wszystkim dokładnie.
 
myślę że powinnaś spróbować w którymś ze szpitali, w zależności od tego gdzie masz najbliżej. W szpitalach są poradnie i tam przecież dadza wszystkie skierowania na fundusz, pewnie rowniez do wykonania w ich szpitalu, nie zawsze jest to wizyta tak mila i wszystko tak szybko załatwione jak w przypadku prywatnej wizyty ale w razie jak cos bedzie z twoim zdrowiem niedobrego się działo a zajdzie taka potrzeba to cie położą do szpitala na dzien czy dwa i w ramach hospitalizacji porobią badania (żeby wiecej zarobić niz za poradę w poradni). ja chodziłam kiedyś do przychodni w Rydygierze, w dawnym madurowiczu tez jest poradnia, w czmp napewno tez. Spróbuj, mam nadzieję ze ci pomogą

Sama też szukam jakiegoś lekarza przyjmującego na NFZ bo chodze prywatnie ale zalezy mi na konsultacji i opinii innego, jesli ktos ma jakies namiary na jakiegos sensownego lekarza na nfz - bede wdzieczna, najchetniej na balutach, srodmiesciu te rewiry
 
Ostatnia edycja:
Szpital Madurowicza/ Pirogowa
Cześć dziewczyny napiszę wszystko to co przychodzi mi do głowy, bo kiedy ja byłam w ciąży strasznie szukałam informacji na temat przebiegu porodu oraz spraw organizacyjnych w szpitalu.

Rodziłam w tym szpitalu, we wrześniu tego roku. Najpierw wywiad i badanie w izbie przyjęć.
Później trafiłam na oddział przedporodowy we wtorek (w ten dzień wypadał mi termin porodu w/g usg).
Oddział ten znajduje się na 4 piętrze, gdzie są:
1. sala porodowa (na sali porodowej jest kilka ODDZIELNYCH sal, z możliwością zamknięcia drzwi. Jest dość przyjemnie. Ja rodziłam w sali nr 1 (niebieskiej)- w tej sali możliwy jest też poród w wodzie... ale szczerze mówiąc nie słyszałam, aby którakolwiek w ten sposób rodziła).
2. sala do cięcia cesarskiego (nie byłam)
3. sale oczekujących (sala przedporodowa). Noi tak... ogólnie pierwszego dnia to opowieści wszystkich dziewczyn, które oczekują na dziecko i nie mogą urodzić są przytłaczające. Opowiadają jak to są podłamane nieudaną próbą indukcji (wywołanie porodu poprzez podanie kroplówki z Oksytocyną) itd... Trochę to dobija, ale po kilku dniach zaczyna się to ignorować. Niektóre kobiety idą na indukcję i nagle wyjeżdżają z sali porodowej na salę cesarskiego cięcia- co dla oczekujących matek jest strasznie dołujące.
Ogólnie leżałam 6 dni, zanim poród się zaczął + 3 dni po porodzie. Pierwszego dnia rano jesteś badana na dole, w izbie przyjęć- więc badanie przez lekarza dyżurującego na oddziale przedporodowym Cię omija tego dnia.
3 razy dziennie idzie się na tony- tj. słuchanie serduszka dziecka- nie boli, przykładają po prostu taką jakby plastikową słuchawkę do brzucha i już.
Pierwszego dnia pobierana jest krew- morfologia itd. Oczywiście codziennie obchód rano i wieczorem.
Kolejnego dnia bada Cię lekarz (czasem jest sam, a czasem tych lekarzy jest 5 i 2 pielęgniarki/położne) i pobiera posiew z pochwy i odbytu oraz przeprowadza z tobą wywiad- ile ważysz, pyta kto prowadził ciążę, czy nie masz żylaków itd... :) Wykonywane jest jeszcze USG brzucha- przychodzi siostra i zabiera wszystkie "nominowane" na dół. Ogólnie podczas tego USG nie należy się o nic pytać, bo odpowiedzi się nie usłyszy. To usg wygląda zdecydowanie inaczej, aniżeli chodziłaś w trakcie ciąży do swojego lekarza, było miło itd. Tu słyszysz jak pani doktor dyktuje asystentce wymiary Twojego dziecka- takie suche dane). Doktor ma do zbadania 30 kobiet i nie ma czasu na odpowiadanie pytań- tak jest i tragedii nie ma- jak będzie coś nie tak to powie Ci o tym lekarz już na górze, na sali przedporodowej.
Ogólnie dzień wygląda tak: temperatura, tony, śniadanie, KTG - indywidualnie(podłączają Ci takie urządzenie do brzucha, które monitoruje bicie serca dziecka, oraz ewentualne skurcze, wszystko samo się zapisuje), obiad, tony,KTG, kolacja, tony. -CZASEM KTG jest tylko 1xdziennie.
Ja przyjechałam we wtorek do szpitala, w piątek miałam wykonywaną indukcję (wywołanie). Rano lewatywa (i nie jest straszna!!! Nie jest to nic miłego, ale nie ma co panikować). Zakładają wenflon i jedziesz na porodówkę. Niestety mnie podali oksytocynę, miałam skurcze przez 2 h, ale jak odłączyli kroplówkę to skurcze ustały. Wróciłam na salę przedporodową. :(( Byłam trochę załamana, fakt. Bo już się nastawiłam, że ujrzę swojego dziecko.
Ale nie musiałam długo czekać, bo już z soboty na niedzielę zaczęły się skucze i dziecko zaczęło zsuwać się coraz niżej ( i tu już zaczęło boleć). Całą niedzielę miałam mocne skurcze, które nie dawały mi normalnie funkcjonować, lekarze radzili stać pod prysznicem -troszeczkę uśmierzało ból... więc stałam, ale w końcu bolały mnie nogi od stania (np. stałam godzinę :-/). Chodziłam na badanie średnio co 3 godziny, ale niestety nie miałam rozwarcia. To badanie już bardzo bolało...bo chcieli aby dziecko szybciej wyszło. W końcu po południu podali mi jakiś zastrzyk w pośladek, ale też średnio zadziałał. Później to bolało mnie tak, że leżałam na łóżku i położne przychodziły i robiły mi okłady z ręczników- w ogóle siostry bardzo fajne :)) O 22 mój mąż poszedł do doktora, i powiedział, że się strasznie męczę. Zabrali mnie na porodówkę. Zrobili lewatywę- teraz było fajnie :)hehehe Ogólnie nie wiadomo czy rozluźnić się czy nie:)
Kazali mi usiąść na łóżku i czekać. Tak mnie bolało, że im wykrzyczałam żeby mi cesarkę zrobili (ogółnie moje dziecko ważyło 4120g w/g ich usg, które było robione w środe - przypominam, że akcja porodu je w niedzielę wieczór)ale stwierdzili że nie ma potrzeby. Bardzo irytują teksty ludzi, którzy Ci radzą- oddychaj głęboko... Mają racje, tylko że boli jak cholera.
Zakładałam, że nie chcę znieczulenia, ale po tylu godzinach skurczów już chciałam. Powiem Wam tak. Lekarz (wredny spytał czy sądziłam że poród nie będzie mnie bolał... hmm bez komentarza. Myślę, że gdyby był w trakcie wykonywania tego zabiegu mój mąż to lekarz by się nie odważył na takiego typu dywagacje.) kazał mi usiąść na łóżku po turecku i mówił żebym się nie ruszała (było trudne bo w momencie skurczu boli jak cholera). Ogólnie znieczulenie nie boli w ogóle. Najpierw znieczula miejsce, a później dopiero wkłada coś tam:) Jak znieczulenie zaczęło działać to prawie zasnęłam :D Czułam 1 skurcz a nie 20 poprzedzających skurcz główny, że się tak wyrażę. Poczekałam chyba z godzinę pod kroplówką na rozwarcie. Przebili mi pęchęrz płodowy- nie boli.
Następnie siostra spytała grzecznie, czy chcę leżeć na łóżku czy może chcę spróbować przez na kucki (opierając się o mojego męża). Oczywiście wariant 2. Ogólnie parłam chyba na milion sposobów:)) Powiem tak dzięki znieczuleniu miałam możliwość na skupieniu się, na prawidłowym parciu, oddechu itd. Kiedy było już podobno widać główkę (nie czułam tego i nie słyszałam co mówi położna i lekarz) to stanęła przede mną położna ubrana w fartuch, maskę, rękawiczki, a mnie założyli takie ochraniacze z wikliny na nogi to wtedy zdałam sobie sprawę, że za chwilę ujrzę moje dziecko. Poprosiłam panią doktor żeby oparła mi się na brzuchu, (wtedy dziecko szybciej wychodzi :)) Pomogło , urodziłam :) Urodzenie łożyska nie pamiętam w ogóle, nie bolało nic- ale to chyba dzięki znieczuleniu :) Byłam jeszcze łyżeczkowana, to też nie bolało. Szycie hmm... miałam już moje dziecko na swoim brzuchu więc same wiecie:) Nie było to przyjemne, ale dało się przeżyć, oczywiście też znieczulają miejscowo.
Z takich organizacyjnych rzeczy:
Miałam zielone wody płodowe... wkurzyło mnie to, bo podobno lekarze umieją sprawdzić je pod specjalnymi lampami. Mnie nie sprawdzili. Moje dziecko było owinięte 2 razy pępowiną. Położna (ruda) wielki fachowiec naprawdę, szybko zareagowała. :)
Dodatkowo moje dziecko ważyło 4500 g... cieszę się, że udało mi się urodzić naturalnie, z mężem (bo bardzo tego chciałam)aczkolwiek uważam, że powinnam mieć wykonane cesarskie cięcie. Sądzę, że miałam dużo szczęścia.:eek:
Zawieźli mnie na dół, kazali spać. Poszłam spać, a po godzinie przynieśli dziecko :)) Nie miałam od razu pokarmu, więc poprosiłam siostrę żeby nakarmiła moje dziecko butelką- bez problemu. Siostry na sali poporodowej bardzo miłe.
Już po porodzie okazało się, że pani doktor która mnie szyła zrobiła to nieprawidłowo i miałam zapalenie szwów... Wzięłam antybiotyk i przeszło.:cool:
Lekarze byli mili. Nie wiem czy byli po prostu mili, czy dlatego, że był mąż.

Jeżeli któraś idzie na przedporodówkę to niech weźmie ze sobą od razu sztućce i kubek do picia!!! i jakieś pieniądze (na dole jest sklepik).
Po porodzie jest zakaz noszenia majtek, więc nie trzeba brać. Wkłady są korytarzu, ale warto mieć 1 paczkę przy sobie. Wkłady są za darmo.
Na korytarzu są również butelki z mlekiem dla noworodków. Za darmo.
Na salę porodową weźcie butelkę wody i mały ręcznik do twarzy.
Pomoc drugiej osoby jest nieoceniona. Ja bardzo chciałam mieć męża przy sobie. Ogólnie nie pocieszał mnie, tylko pomagał. Przytulał, mówił komendy typu- wymień powietrze itd. To strasznie pomagało. Rozumiem kobiety, które nie chcą męża na sali porodowej, to weźcie koleżankę, mamę obojętnie to pomaga bardzo, jeżeli przeraża Was samo słowo poród ;)

Podsumowując polecam szpital, choć myślę, że miałyśmy z moją córką dużo szczęścia podczas porodu:)

Każdy poród jest indywidualny. Jedne dziewczyny przyjeżdżają i rodzą w godzinę i nie potrzebują znieczulenia.
Ogólnie krąży mit, że w tym szpitalu nie dają znieczulenia. Dają, ale jeżeli widzą, że już jest główka i za chwilę kobieta urodzi to po co?.
 
Ja polecam Matkę Polkę - mieszkałam na Śląski i tam zawsze wszyscy lekarze chwalili ICZMP a gdy przeniosłam się do Łodzi to wszyscy na ten szpital narzekali ale chciałam tam rodzić i tam się wybrałam, od samego początku od izby przyjęć była miła obsługa , czułam się od razu pod opieką wspaniałych ludzi , trafiłam na klinikę perinatologi tam po porodzie dzieci są osobno i trzeba do nich dochodzić karmienie co 3 godziny - ale ja chciałam tam być , wypoczęłam po porodzie miałam cc, opieka położnych rewelacyjna , lekarze bardzo sympatyczni i odpowiadali na każde pytanie , ja polecam , planuję za jakiś czas drugie dziecko i też chcę tam rodzić . Możliwe że jak jest dużo porodów to jest tam istny sajgon - ale cóż nie wiem jak to jest ja akutar rafiłam na okres " ciszy " ale naprawdę polecam bo opieka rewelacyjna !!!! choć i trafiły się wyjątki w postaci położnych ale była to mniejszość na które szkoda słów.
 
reklama
Ja rodziłam w Madurowiczu, miałam planowane CC.
Moim lekarzem prowadzącym był Wojciech Kazimierak, który pracuje na oddziale przedporodowym i porodówce. oddział przedporodowy, lekarzy i położne/pielęgniarki z tego oddziału wspominam bardzo miło, nie mogę Im nic zarzucić.
Doktora Kazimieraka mogę polecić z czystym sumieniem, jak dla mnie niezastąpiony lekarz, specjalista i człowiek:-)
 
Do góry