ja u siebie w rodzinie też nie mam porównania. brat ma dziecko ale siostra nie ma.
za to mój mąż ma 3 siostry(wszystkie mężatki i dzieciate) oraz 4 braci (tylko jeden ma żone i dzieci) powiem szczerze, to widać, że te dzieci od brata takie odsunięte są, wiecznie ich obgadują i ciągle jakieś komentarze, a dzieci od sióstr to żadne aniołki ale im "sie wybacza"
dzisiaj sie widzieliśmy z dwiema siostrami i tak jakoś mi to przyszło do głowy.... swoją drogą dowiedzieliśmy się, że jedna z nich sie stara o (drugie)dziecko i zakładają, że będzie na luty. chociaż po moim dzisiejszym pytaniu czy jest w ciąży to powiedziała, że jeszcze nie wie ale chyba tak
- ja sie nie przyznałam bo stwierdziliśmy że poczekamy aż ryzyko "spadnie" i dopiero wtedy będziemy informować.
My jesteśmy bardzo długo ze sobą i sporo zajęło mi zanim zdecydowałam się na dziecko (piszę tak bo mąż chciał od 3 lat).... chociaż nadal strach nie zniknął. dodatkowo stresuje mnie właśnie ten podział między dziećmi.... no i oczywiście nie dość, że tam dzieci od groma to jak jeszcze będzie dwójka miesiąc po miesiącu to będzie ten podział jeszcze bardziej widoczny (bo inaczej od siostry i od brata) a dodatkowo pewnie marudzenie reszty, że "o Boże, chrzciny, komunie - wszystko podwójnie" to jeszcze najlepiej w jednym czasie w jednym miejscu, żeby dwa razy nie chodzić - bo tak sie składa, że chyba nie pamiętają, że ja też mam rodzinę. Moi teściowie nie żyją, a jak było wesele to nikt praktycznie z rodzeństwa nawet sie nie zainteresował moimi rodzicami a co dopiero resztą rodziny. cały czas tylko w swoim sosie i jakby nikogo innego nie było....
ale sie pożaliłam..... przepraszam ale przerażona jestem tym wszystkim... klimaty - klimaciki