Ojj ja dostałam skurczy w drodze do szpitala. Ogólnie to ja w pierwszej ciąży miałam 17 lat jak rodziłam
i zawsze się zastanawiałam, czy będę wiedziała że to już ten moment i poród się zaczął (oczywiście wszyscy mi mówili, że tak, że na pewno nie przegapić tego momentu
). Gdyby nie fakt, że w szpitalu na poczekalni była ze mną mama to myślę, że o skurczach dowiedziałabym się dopiero z ktg
siedząc I czekając na przyjęcie mama patrzyła mi na brzuch i mówi "ej Ty masz skurcze, brzuch Ci się stawia"... Ja zdziwiona i jej mówię, że nie raczej nie bo mnie nic nie boli. Byłam przekonana, że młody po prostu jakoś się dupką wypiął
Mama poinformowała położne, one mnie wzięły na ktg i wielkie oczy, bo to już były takie "porodowe" moce skurcze wg zapisu, ale rozwarcia nawet na koniuszek palca nie było. Koło 15 w końcu przyjęli mnie na oddział i tak sobie leżałam non stop pod ktg. Koło 20 przez pół godziny miałam skurcze z krzyża, wtedy przez ten czas troszkę je odczułam. Później wzięłam prysznic i wróciłam pod ktg. W nocy spałam normalnie, koło 4 nad ranem przebudziłam się do łazienki, w międzyczasie jakaś kobietka zaczęła rodzić i strasznie krzyczała. Jak szłam do łazienki to położna mnie widziała i powiedziała, że przyjedzie mnie zbadać za chwilę i podepnie pod ktg. Rozwarcie na koniuszek palca, zrobiła masaż szyjki i mówi, że teraz powinno ruszyć i że mogę krwawić po badaniu, ale że mam się nie martwić bo to normalne. Jak powiedziała tak się stało, zaczęło się plamienie i odpadł mi czop śluzowy
Jak odłączyła ktg poszłam spać dalej, ale nie spałam długo bo chwilę po 7 był obchód, tak więc przed 7 już położne nas budziły na ktg. Na obchodzie był mój lekarz prowadzący, zbadał mnie i okazało się, że mamy pełne rozwarcie
Mój lekarz chciał przebić wody płodowe i brać mnie na porodówkę, ale przyszła inna Pani doktor i powiedziała, że z taką miednicą to ja może w miarę bezpiecznie urodzę 3kg dziecko, a wg USG syn miał sporo ponad 4500. Koniec końców urodził się 3570g, ale wg lekarzy to już była makrosomia płodu co było wskazaniem do cesarki. Podobno w tamtym szpitalu lubią robić cesarki, ja z jednej strony chciałabym urodzić naturalnie bo koleżanki mówiły, że po porodach maturalnych dużo szybciej dochodzily do siebie, moja mama 3 razy rodziła naturalnie, raz miała cesarkę i powiedziała, że mimo ciężkich porodów lepiej się czuła po nich niż po cesarce... Ale z drugiej strony- syn mimo cc urodził się w zamartwicy i był u niego problem z napięciem miesniowym. Ja teraz chciałam prowadzić ciążę u innego lekarza niż pierwszą (ale żałuję swojej decyzji i chyba jednak wrócę do starego ginekologa, jestem dopiero w 12tyg, także chyba nie powinno być problemu, zwłaszcza że chciałam wcześniej iść do niego na wizytę, ale był na urlopie). Pamiętam, że u poprzedniego lekarza na każdej wizycie byłam badana i miałam dokładnie robione USG z wszystkimi pomiarami (w tym ze sprawdzaniem tętna płodu i wszystkich przepływów, zawsze lekarz poświęcał mi tak dużo czasu podczas USG ile było potrzebne). Teraz od początku ciąży nawet mnie lekarz nie zbadał ginekologicznie
a na USG nie sprawdzał tętna płodu, jedynie pokazał bijące serduszko i zmierzył długość zarodka i pęcherzyka.
Trochę mnie przeraża myśl kolejnej cesarki, a w szpitalu u mojego wcześniejszego lekarza podobno nie chcą nawet próbować sn po cc bo to "za duże ryzyko" (mimo tego, że u mnie od pierwszej cesarki minęło ponad 8lat). Ahh trochę się rozpisałam
Jeszcze zapytam, jak to teraz jest z tą planowaną cesarką? Umawiają termin 2tyg przed terminem porodu? Czy jakoś się to zmieniło przez te 8lat?