reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Styczniowe mamy 2024

Cześć jestem w 15 tygodniu ciąży i czekam na wyniki sanco. Termin mam na 28.01 a według usg 22.01. Miałam pobieraną krew w środę tydzień temu teraz jest czwartek i nadal nie dzwonią Chciała bym już wiedzieć ale boję się też tego wyniku. Wy też tak długo czekałyście na wyniki ? Według Google wynik powinien być po 5 dniach

Ja akurat robiłam nifty pro i czekałam 8 dni z weekendem
 
reklama
Cześć dziewczyny, pewnie większość z Was mnie nie pamięta 😅 ale kto wie!
Na początku istnienia Waszej grupy dodałam post, ale przyrost bety u mnie nie był prawidłowy i kilka dni później zaczęłam krwawić. Lekarz kazał traktować jako ciążę biochemiczną... Myślałam, że razem z partnerem czeka nas kolejny rok starań... Cóż za zaskoczenie! Pamiętam jak dziś. W połowie czerwca ostatnia miesiączka. Na początku lipca (na chwilę przed planowanym terminem następnego okresu) byłam z moim na zakupach. Spojrzał się na mnie i zapytał, czy dobrze się czuje. Ja mu na to, że tak i zdziwiona zapytałam czemu pyta... Na co usłyszałam odpowiedz "bo usta to masz blade jak kartka papieru" 😂
Od razu poszliśmy do alejki z lekami i kupiłam dwa testy. Pierwsze co zrobiłam po powrocie do domu to poleciałam sikać. Dwie grube kreski z popołudniowego moczu (a to jeszcze było z 3dni do terminu miesiączki) 😁
Oczywiście jak to w moim przypadku nie mogło się obejść bez jakiś "problemów". Specialnie czekałam dłużej z umawianiem wizyty u lekarza, nie chciałam iść za szybko na USG. W pierwszej ciąży przy synku byłam w 5tyg 6dniu, lekarz wiedział zarodek ale nie było jeszcze akcji serca. Tym razem obliczyłam wszystko dokładnie w domu i umówiłam się do lekarza tak, żeby to już był ten 7tydz, żeby jednak "coś tam" zobaczyć 😅 Poszłam na wizytę na NFZ... I to był błąd. Najpierw lekarz stwierdził, że on może mnie zbadać ale na USG to się muszę osobno umawiać, bo nie mam napisane w kartotece, że ma być wizyta z USG (przy czym dzwoniąc do położnej kilkukrotnie zaznaczałam, że chce potwierdzić ciążę), koniec końców zrobił USG ale mnie nie zbadał. Na USG stwierdził, ze jest pusty pęcherzyk... Ponaciskal coś na brzuch i stwierdził, że jednak coś tam widzi, ale to jeszcze nie jest zarodek, że to będzie dopiero 4/5tydz i mam za 10dni sobie skontrolować. Oczywiście jak wsiadłam do samochodu to się rozpłakałam. Zadzwoniłam do mojego lekarza do którego chodziłam prywatnie, ale niestety nie miał terminu na już, zaproponował że mogę przyjść za tydzień bo później jedzie na urlop, ale na zakończenie rozmowy powiedział, że no to już wychodzi 7tydz wg miesiączki i coś tam powinno być widoczne już. Koniec końców nie wytrzymałam i umówiłam wizytę u innego lekarza (dzien później), bo tydzień rozmyśleń to by mnie chyba wykończył... Lekarz jak tylko zaczął robić USG to zapytał, co ten lekarz za głupot mi nagadał, że mamy piękny zarodek i bijące serduszko. Wszystko tak jak ma być. Aktualnie kończę 11tydz. W poniedziałek idę na badania prenatalne :D
Mam nadzieję, że chociaż część z Was przeczyta moje dzisiejsze wypociny 🙈
Pozdrawiam Was serdecznie dziewczyny! Mam nadzieję, że macie nudne ciążę. Mi niestety dokuczają mdłości 🙈
A piszę to po to, bo obiecałam, że się odezwę kiedy w końcu się doczekam! ❤️
 
No cóż, są lekarze i lekarze. Moja wyczekana ciąża po 5 latach starań na początku też nie była kolorowa. Po ujrzeniu tych dwóch magicznych kresek nie wytrzymałam i w 5 tygodniu zrobiłam USG, był pęcherzyk, ale nie widać zarodka, babka lekarka kazała czekać dwa tygodnie. Minął tydzień i zaczęłam dość mocno plamić, pojechałam do szpitala na izbę, lekarz mnie zbadał, był zarodek. Szczęśliwa wróciłam do domu, po 3 dniach krwawienie i tym razem wyjazd do większego miasta i szpitala. Tam babka mnie zbadała po wywiadzie i stwierdziła poronienie, brak zarodka, brzegi pęcherzyka pofalowane. Zostawili mnie w szpitalu na noc w razie jakby trzeba było czyścić. Oczywiście jak zostałam sama przepłakałam i przetrzęsłam się całą noc. Rano położna i młodziutki lekarz przyszli na wizytę, zapytali jak się czuje, obejrzeli, stwierdzili, że coś nie tak, bo brak krwawienia. Przysłali psychologa i sobie poszli. Po jakiejś godzinie lekarz przyszedł ponownie i wziął mnie na USG. Wybadał, wymęczył, przeprosił i poszedł po "specjalistę". Przyszedł pan profesor wybadał, wymęczył, kazał wstrzymać oddech, po czym pokazał coś na monitorze z tekstem "widzi pani ten punkcik? To bijące serduszko. Wyleczyliśmy panią." Pokazali jeszcze wykres echa serca płodu, pobrali krew na betę i odesłali do sali. Do tej pory nie wiem, jak się tam znalazłam. Odrazu za telefon do męża, że wszystko okej, dzidziuś żyje. Sam ordynator pofatygował się z pytaniem jak się czuje i czy wierzę i zdziwiony, że powiedziałam, że szczerze mówiąc nie.
 
Cześć dziewczyny mam nietypowe pytanie jestem w 21 tygodniu ciąży mam delikatnie widoczny brzuch, ale jest on bardzo bardzo nisko martwi mnie to... Dodatkowo założony szew na szyjke. 5 dni temu na wizycie wszytsko w porządku
 
Cześć dziewczyny mam nietypowe pytanie jestem w 21 tygodniu ciąży mam delikatnie widoczny brzuch, ale jest on bardzo bardzo nisko martwi mnie to... Dodatkowo założony szew na szyjke. 5 dni temu na wizycie wszytsko w porządku
Jeśli coś Cię niepokoi to najlepiej udać się do lekarza i nie zamartwiać się. W przeciągu 5dni mogło się wiele wydarzyć
 
Dziewczyny, a jeszcze takie pytanie mam... Czy któraś z Was ma za sobą i CC i poród sn?
U mnie przy pierwszym porodzie skończyło się cesarką (na którą szłam z pełnym rozwarciem). Całą ciążę lekarz mi mówił, że jestem dobrej budowy i będę rodzić naturalnie. Dzidzia była dobrze ułożona, szyjka zaczęła się już skracać miesiąc przed terminem (akurat na wizycie byłam dzien przed wigilią i lekarz się śmiał, że mam się nie objadać bo z taką szyjką to mu pacjentki rodziły w przeciągu kilku dni 😅). Koniec końców 3dni po terminie była cesarka. Powód? Wpisana makrosomia płodu, ale syn urodził się 3570g, więc makrosomii tam raczej nie było. Teraz prowadzę ciążę u innego lekarza i zastanawiam się, czy by jednak nie wrócić do tego który prowadził pierwszą ciążę... Ale boje się, że jeśli pojadę znów rodzic do tamtego szpitala to skończy się kolejną cesarką (podobno ten szpital nie jest przyjazny jeśli chodzi o poród sn po cc, ale jest to dobry szpital z dobrym sprzętem i specjalistami). Mój pierwszy ginekolog jest tam właśnie ordynatorem na porodówce... Ten do którego chodzę teraz pracuje w dużo gorszym szpitalu i sam odradza poród tam swoim pacjentkom :(
A jednak fajnie jest mieć przy sobie swojego lekarza. Mi to dużo pomogło w pierwszej ciąży, bo jednak w szpitalu czułam się zaopiekowana. Nawet w momencie jak już byliśmy później na noworodkach z synem to ginekolog się zawsze fatygował do mnie na inne piętro żeby sprawdzić jak się czujemy i jak tam rana po cięciu...
 
Dziewczyny, a jeszcze takie pytanie mam... Czy któraś z Was ma za sobą i CC i poród sn?
U mnie przy pierwszym porodzie skończyło się cesarką (na którą szłam z pełnym rozwarciem). Całą ciążę lekarz mi mówił, że jestem dobrej budowy i będę rodzić naturalnie. Dzidzia była dobrze ułożona, szyjka zaczęła się już skracać miesiąc przed terminem (akurat na wizycie byłam dzien przed wigilią i lekarz się śmiał, że mam się nie objadać bo z taką szyjką to mu pacjentki rodziły w przeciągu kilku dni 😅). Koniec końców 3dni po terminie była cesarka. Powód? Wpisana makrosomia płodu, ale syn urodził się 3570g, więc makrosomii tam raczej nie było. Teraz prowadzę ciążę u innego lekarza i zastanawiam się, czy by jednak nie wrócić do tego który prowadził pierwszą ciążę... Ale boje się, że jeśli pojadę znów rodzic do tamtego szpitala to skończy się kolejną cesarką (podobno ten szpital nie jest przyjazny jeśli chodzi o poród sn po cc, ale jest to dobry szpital z dobrym sprzętem i specjalistami). Mój pierwszy ginekolog jest tam właśnie ordynatorem na porodówce... Ten do którego chodzę teraz pracuje w dużo gorszym szpitalu i sam odradza poród tam swoim pacjentkom :(
A jednak fajnie jest mieć przy sobie swojego lekarza. Mi to dużo pomogło w pierwszej ciąży, bo jednak w szpitalu czułam się zaopiekowana. Nawet w momencie jak już byliśmy później na noworodkach z synem to ginekolog się zawsze fatygował do mnie na inne piętro żeby sprawdzić jak się czujemy i jak tam rana po cięciu...
Hej:)
Ja mam za sobą poród SN, drugi CC (po kilkunastogodzinnej probie SN) z powodu braku postępów w porodzie…
I teraz trzecia ciąża z terminem na styczeń 2024 i ja już wiem ze wybieram CC:)
 
reklama
Hej:)
Ja mam za sobą poród SN, drugi CC (po kilkunastogodzinnej probie SN) z powodu braku postępów w porodzie…
I teraz trzecia ciąża z terminem na styczeń 2024 i ja już wiem ze wybieram CC:)
Ja się ciągle zastanawiam... Chociaż czasu mam jeszcze sporo do marca 😅
Ale mimo wszystko i tu i tu mam za i przeciw. Z jakiegoś konkretnego powodu decydujesz się na CC?
 
Do góry