Wiecie co mnie jeszcze dobija? Moze jestem paskudna, ale nie rozumiem ludzi, ktorzy narzekaja, ze im zle, uzalaja sie nad soba i nic z tym nie robia. Wiadomo, sa wypadki losowe,depresja, choroby, ktore strasznie niszcza zycie, ale nie o tym tutaj pisze. Chodzi o osoby, ktore mysla, ze im sie nalezy i juz. I moja tesciowa do takich nalezy. Jest taka biedna, nic sobie nie moze kupic, ale od 11 lat nie pracuje z wlasnej woli, nic nie zrobila zeby prace znalezc, bo wszedzie odpowiedzialnosc, obowiazki, malo placa, albo trzeba dojezdzac - a kiedys ksiegowa byla, nawet na lewo nie rozliczala pitow za kase, a mogla dorobic, taka "pracowita" pszczolka ;-). Ale kazdy nasz zakup komentowala i omawiala z corka.Nawet moja sukienke slubna za 200 zl
, nowe firanki, samochod czy buty. No i tak zyje i marudzi wiec ja mowie do meza, ze moze, jesli bedzie chciala, to zaopiekuje sie Kajetanem jak wroce do pracy. Mieszka na dole, dam jej klucze, obiad przygotuje wczesniej i zaplace jej za opieke, albo oplace ZUS, zeby jej emeryture zwiekszyli, na ktora czeka od 11 lat. Nie bede dziecka wozic po miescie po nianiach albo zlobkach, tylko na miejscu bedzie, albo wezmie malego i zejdzie na dol do siebie - rozwiazanie idealne i kase zarobi. Tesciowa oczywiscie nie jest zainteresowana
Jak jeszcze raz wspomni, ze ona pieniedzy nie ma, to jej strzele w ten tleniony leb