reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Straty Naszych Aniołków

Czas mija...jakże szybko....myślę, że jestem aktualnie w stanie pogodzenia się ze stratą sprzed 6 miesięcy już....Zdarza mi się smucić, ale najwyraźniej los tak chciał..tak było zapisane....

Na pytanie czy już się znowu staramy nie odpowiadam...nie chce odpowiadać...podejmować jakiekolwiek decyzji...tak bardzo bym chciała, aby ktoś mnie zapewnił, że następnym razem będzie wszystko ok....oddałabym wszystko za to zapewnienie...bo strach jest ogromny jeszcze...

No ale w pozytywniejszych rzeczy....rzuciłam palenie....przeszłam na zdrowe odżywianie...ćwiczenia....
 
reklama
Witam, ja przeżyłam to samo zaledwie dwa dni temu i nie wiem jak sobie z tym poradzę. Zaledwie w zeszłym tyg w piątek byłam u swojej pani doktor którą poinformowałam że mam bóle, że nawet pojawiło się drobne plamienie a wiecie co ona na to? Powiedziała że to się zdarza i że jesli bardziej będę krwawić to mam do niej przyjść. Nie wiem dlaczego tak niektórzy lekarze traktują swoich pacjętów, to jest moja trzecia ciąża i pierwsza taka tragiczna, jednak boli jakbym straciła największy skarb:-( dwa dni temu o 2 w nocy poszłam do szpitala w 14 tyg ciąży i dowiedziałam się iż moje dziecko od dawna jest martwe bo nawet nie ukształtowało się na człowieka:( za 10 dni będę miała wyniki badań i mam nadzieję że dowiem się jaka była tego przyczyna.
Lekarze powinni traktować wszystkie ciąże w sposób szczególny, nie zależnie od tego czy jest ona dla kobiety pierwsza czy kolejna !!!!!
Nie wiem jak sobie z tym poradzić:-(
 
cześć wszystkim!!
jestem nowa i nie bardzo się jeszcze orientuję..dziewczyny chciałam się z Wami podzielić moją smutną historią..
zaszłam w ciążę..mając 21lat. nasz świat przewrócił się do góry nogami. bylismy tacy szczęśliwi. dowiedzieliśmy się, że to blizniaki... szok, ale pozytywny...nabawiłam się anemii i cholestazy ciążowej. brałam leki. brałam luteinę i duphaston. ciągle byłam pod kontrolą lekarzy. co 2 tyg w szpitalu;( niestety okazało sie, ze maluchy mają TTTS. szok;/ ale moja pani prof. zapewniła mi miejsce w najlepszej klinice, aby maluchom zrobic zabieg laserowy, który wyrówna ich wagę.. byłam happy, ze mamy taką szansę. przed wyjazdem trafiłam do szpitala na wszystkie badania. wszystko wyszło ok. wyszłam w piatek. a w poniedzialek miałam jechac do tej kliniki. byłam już w 22 tygodniu ciąży. nie doczekałam poniedziałku.... w sobotę dostałam skurczy. pojechałam do szpitala a tam rozwarcie na 5 cm...i tekst lekarza dyzurnego " ma pani rozwarcie, pani rodzi, sytuacja jest krytyczna! ale nie mamy miejsc - musi pani jechać do innego szpitala" no i co miałam robić??
pojechałam... tam też stwierdzili, że sytuacja jest krytyczna...;/ od 10.00 do 22.00 leżałam pod kroplówkami powstrzymującymi poród... ale nic nie pomagało.. o 22 seria kolejnych skurczy juz coraz silniejszych.. niestety sala porodowa... no i po wszystkim;/ tylko pytam jak kobieta która ma ciąże mnogą, a jedno z dzieci jest ułożone miednicowo i do tego z cholestazą może rodzić naturalnie??
najwidoczniej może.... urodziłam 1 dziecko. żywe.. ale po godz zmarło. mały miał 400 g więc myślę,że gdyby chcieli mogli próbować go ratować, ale oni od razu skazali go i pozostawili na śmierć. no i poród się zahamował...... kroplówki na wywołanie... po 2 h urodziłam niekompletne łożysko.. a dopiero po kolejnych 2 h wycisnęli drugiego maluszka. już nie żył.. ale jak miał żyć po tylu godzinach i po takim wyciskaniu?? lekarz położył się kolanami na moim brzuchu.. to bylo okropne;/;/
przed oczami mam to ciągle...taki ból, żal i nie moc.......;/;/;/;/;/
potem jeszcze anestezjolog i łyżeczkowanie....
wyszłam ze szpitala, ale w niewiedzy... nie wiem dlaczego poród był tak nagły i tak przedwczesny?!
dlaczego rodziłam naturalnie??
dlaczego nie próbowali ich ratować??
dlaczego??
dlaczego??

boję się, że już nie będę w ciąży.. boję się, że historia sie powtórzy....
nie mogę sobie poradzić.. nie mogę;/
 
Ilona1990 - światełko dla Twoich Aniołków(*)(*)... Nawet nie wiem co napisać,bo wiem że nie ma teraz takich słów które mogłyby Cie pocieszyć..ja też straciłam bliźniaki w 9 tc. Dziś jestem mamą 2,5 miesięcznej Amelci,która jest dla mnie całym światem...Ból nie minie, ale z czasem nauczysz się z nim żyć..niestety nie na wszystkie Twoje pytania znajdziesz odpowiedź...ale pamiętaj że wiara i nadzieja czynią cuda.. Zapraszam na wątek główny "Ciąża po poronieniu"... mi ten wątek strasznie pomógł, tam znalazłam wsparcie, pocieszenie...to była dla mnie najlepsza z możliwych terapii zbiorowych...Przytulam bardzo mocno!!!
 
ilona ja sie podpisuje pod tym co napisała wiolka co do bólu i przejściu przez to wszystko. światełko dla Twoich Aniołków, przytulam Cie mocno.
 
ilona- przytulam mocno.nie wiem co napisać.tak jak wiolka pisala zapraszmy na ciaze po poronieniu.tam znajdziesz ukojenie.Na pytanie dlaczego niestety nikt ci nie odpowie to jest pytanie które zawsze pozostanie bez odpowiedzi.
Jeszcze raz przytulam mocno.
 
cześć wszystkim!!
jestem nowa i nie bardzo się jeszcze orientuję..dziewczyny chciałam się z Wami podzielić moją smutną historią..
zaszłam w ciążę..mając 21lat. nasz świat przewrócił się do góry nogami. bylismy tacy szczęśliwi. dowiedzieliśmy się, że to blizniaki... szok, ale pozytywny...nabawiłam się anemii i cholestazy ciążowej. brałam leki. brałam luteinę i duphaston. ciągle byłam pod kontrolą lekarzy. co 2 tyg w szpitalu;( niestety okazało sie, ze maluchy mają TTTS. szok;/ ale moja pani prof. zapewniła mi miejsce w najlepszej klinice, aby maluchom zrobic zabieg laserowy, który wyrówna ich wagę.. byłam happy, ze mamy taką szansę. przed wyjazdem trafiłam do szpitala na wszystkie badania. wszystko wyszło ok. wyszłam w piatek. a w poniedzialek miałam jechac do tej kliniki. byłam już w 22 tygodniu ciąży. nie doczekałam poniedziałku.... w sobotę dostałam skurczy. pojechałam do szpitala a tam rozwarcie na 5 cm...i tekst lekarza dyzurnego " ma pani rozwarcie, pani rodzi, sytuacja jest krytyczna! ale nie mamy miejsc - musi pani jechać do innego szpitala" no i co miałam robić??
pojechałam... tam też stwierdzili, że sytuacja jest krytyczna...;/ od 10.00 do 22.00 leżałam pod kroplówkami powstrzymującymi poród... ale nic nie pomagało.. o 22 seria kolejnych skurczy juz coraz silniejszych.. niestety sala porodowa... no i po wszystkim;/ tylko pytam jak kobieta która ma ciąże mnogą, a jedno z dzieci jest ułożone miednicowo i do tego z cholestazą może rodzić naturalnie??
najwidoczniej może.... urodziłam 1 dziecko. żywe.. ale po godz zmarło. mały miał 400 g więc myślę,że gdyby chcieli mogli próbować go ratować, ale oni od razu skazali go i pozostawili na śmierć. no i poród się zahamował...... kroplówki na wywołanie... po 2 h urodziłam niekompletne łożysko.. a dopiero po kolejnych 2 h wycisnęli drugiego maluszka. już nie żył.. ale jak miał żyć po tylu godzinach i po takim wyciskaniu?? lekarz położył się kolanami na moim brzuchu.. to bylo okropne;/;/
przed oczami mam to ciągle...taki ból, żal i nie moc.......;/;/;/;/;/
potem jeszcze anestezjolog i łyżeczkowanie....
wyszłam ze szpitala, ale w niewiedzy... nie wiem dlaczego poród był tak nagły i tak przedwczesny?!
dlaczego rodziłam naturalnie??
dlaczego nie próbowali ich ratować??
dlaczego??
dlaczego??

boję się, że już nie będę w ciąży.. boję się, że historia sie powtórzy....
nie mogę sobie poradzić.. nie mogę;/

Ilonadopiero przeczytalam Twoja smutna historie (kazda historia Aniolkowej mamy jest smutna zreszto).
Trzymaj sie kochan,wiem jest ciezko....cholernie ciezko.....ale bedzie dpobrze zobaczysz w przyszlym roku i my bedziemy wozki prowadzaly...a w nich dzieciaczki....
Swiatelko dla TwpoichAniolkow-niech czuwaja nad Toba!
 
Witam sie i ja. We wtorek ja rowniez mialam zabieg...dzien wczesniej dowiedzialam sie, ze moje Malenstwo niezyje juz od 2-3 tyg...
Juz lepiej sie czuje - ogolnie fizycznie dobrze ale gozej psychicznie.
Tak szybko sie to wszystko wydazylo...
Tak dobrze sie czulam...I nagle jakies krwawienie...nawet bym nie przypuszczala, ze tak sie to skonczy. Tylko w ostatniej chwili zobaczylym na ekranie USG malenki punkcik - moje Malenstwo - i slowa lekarza, ktorych juz niezapomne do konca moich dni :"Niemam dla pani dobrych wiesci...". Potem tylko wypelnianie dokumentow potrzebnych do zabiegu, rozmowa z anestezjologiem, pobieranie krwi i wspolczujace spojrzenia pielegniarek...
W domu powiadomienie znajomych, lzy - morze lez...Bolacy brzuch i nieprzespana noc.
5 rano - kierunek klinika. Koszula do zabiegu, globulka i znow skurcze nic dobrego nie przwpowiadajace, potem duzo krwi, wedrowki do toalety we lzach, tabletka na uspokojenie i...zabieg...10 minut...Malenstwa niema.....
Tak bardzo nie chce przechodzic przez to jeszcze raz, niedam rady...
Dzisiaj juz jest lepiej...
Pozdrawiam Was Kochane:*
 
Kochane dziewczyny na początku zapalam światełka dla waszych Aniołków dla Świstak [*]mari:( [*] Agulkaa [*]monikasia [*] wiolka_1982 [*] [*] Ilona1990 [*] [*]
J też przeżyłam to co wy w zeszłym roku straciłam mojego Aniołka w 10 tygodniu moje cierpienie zmiejszyła nadzieja na kolejne dziecko ale niestety i tym razem nie dane mi było się tą wyczekiwaną istotką nacieszyć-13 lipca urodziłam martwą córeczkę. Wiem jaki ból sprawia strata po 10 tygodniach ale nie macie pojęcia jak boli kiedy nosi się pod sercem 39 tygodni- tak moja ciąża była już donoszona wszystko było w porządku aż nagle przestałam czuć ruchy-niestety moje maleństwo już nie żyło. Ból może jest i taki sam jak wasz ale strach o wiele większy.Chciałabym nie tracić nadziei na kolejną ciążę ale to takie trudne.Na razie czekam na sekcję może da mi odpowiedz może .....
 
reklama
Opowiem Wam swoją historię,która pozostawiła po sobie najwspanialszego skarba mojego życia Nataleczke.
Tak za tobą bardzo tęsknimy mój Aniołeczku,nie ma dnia abyśmy oboje z tatą o tobie nie mówili,nie myśleli,jesteś w naszych serduszkach na zawsze.Nasze najcudowniejsze szczęście jakie nas spotkało to dzien w jakim pojawiła się malutka fosoleczka w mamusi brzuszku.KOCHAMY CIĘ NAJMOCNIEJ NA ŚWIECIE KOCHANY ANIOŁECZKU.

Oboje z mężem póltora roku staraliśmy się o dzidze i wkońcu nadszedł ten upragniony dzień w którym test pokazał dwie kreseczki.Udałam się do lekarza,potwierdził naszą upragnioną ciąże,to był 7 tydzień.Wielka radość,szczęście.Comiesięczne wizyty u lekarza,badania,wszystko było jak w bajce,tak dobrze,zero jakichkolwiek złych oznak.W 22 tygodniu budząc się rano zauważyłam drobne plamienie,pojechałam na izbę przyjeć bo telefonicznej konsultacji z moim prowadzącym lekarzem.Zostałam zbadana i niestety musiałam pozostać w szpitalu,miałam rozwarcie na 6 mm.Krwawienie się pogłębiało i nie ustawało pomimo leków jakie dostałam w szpitalu.Zanim mąż już miał jechać do domu zaczynam mnie pobolewać brzuch,krwawiłam tak samo.W nocy bolało już tak bardzo że żadna pozycja do snu nie uśmierzała bólu.Dostałam strasznych skurczy,bardzo krwawiłam i zostałam przewieziona na porodówkę.Niestety moje maleństwo musiało przyjść na świat,zagrażało to mojemu życiu.Było zbyt mało silne aby przetrwać,przeżyć.Była na świecie zaledwie dwie godzinki i pięć minut.Tak było mi ciężko gdy rodząc w ogromnym bólu wiedziałam że umrze i że muszę się z nią pożegnać.To było takie ciężkie wszystko.Minęło prawie cztery miesiące od śmierci mojej córci,od pogrzebiku a ja nie umiem sobie znaleść wogóle miejsca.Nie potrafie patrzeć na inne dzieci,nie umiem się cieszyć z życia jakie teraz jest.Czar tak szybko prysł.Pan Bóg dał i tak szybko nam radość zabrał.Gdyby były choć jakieś objawy wcześniejsze a tu nie było żadnego powodu do niepokoju.Dopiero poranne delikatne plamienie zaniepokoiło mnie bardzo...tylko że wtedy było już za późno na ratunek mojego maleństwa.Czułam że dzieje się coś złego i za każdym razem gdy widziałam plamienie płakałam,czułam że dzieje się coś złego z moim skarbem.Nie pogodzę się nigdy ze stratą swojego dziecka,to zbyt ogromny ból jaki wraz z mężem musimy przeżywać.Powracają wspomnienia,pierwsze ruchy dziecka,nasze wspólne usg gdzie widzieliśmy naszego skarbka malutkiego,wybór imienia,nawet pierwsze zakupy ciuszków.Teraz pozostał smutek,i żal do całego świata że odebrano nam najcudowniejsze chwile naszego życia.
Wciąż zadaje sobie pytanie dlaczego?czemu Bóg odebrał mi macierzyństwo na które tyle oczekiwałam.Nie wierze w lepsze jutro,nie mam wiary w szczęście,nie planuje i nie rozmyślam bo za bardzo się cieszyłam na wieść o ciąży a wyszło całkiem inaczej.Zyję bo żyję ale nie tak jak w ciąży,myślę zupełnie inaczej i nie jestem już dobrych mysli bo wszystko może się wydarzyć,pomimo tego że jest tak cudownie i dobrze.
Cieżki był wybór pomniczka dla mojego dzieciątka,kolejny ciężki krok w życiu,ciężka decyzja do podjęcia.Czekam z niecierpliwościa na wynik końcowy.Cieszę się że mój skarb będzie mieć swój domek a z drugiej strony smucę bo ten domek powinna mieć tutaj na ziemi przy rodzicach.
Upłynie dużo czasu zanim rany się podgoją,zanim może życie coś się poprawi a na dzień dzisiejszy jest żal,gniew do całego świata,smutek i serce które mi pękło na pół.

Zapalam Światełeczka dla wszystkich Aniołków
[*]
a Mamom Aniołków życzę dużo,dużo wytrwałości i silnej wiary w lepsze jutro,w lepsze życie.
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie
 
Do góry