Witam dziewczyny, nigdy nie przyszło mi nawet do głowy szukać forum o podobnej tematyce, ale teraz chyba potrzebuję Waszego wsparcia. Moja ciąża obumarła w 7tc, ale nosiłam ją dzielnie do 12 tc, do normalnej wizyty kontrolnej. Mam już siedmioletnią córcię, pierwszą ciążę donosiłam bez żadnych komplikacji, więc nawet nie przyszło mi do głowy... i dostałam pstryczka w nos od losu. Szczęście w nieszczęściu, że mam super lekarza. Zajął się mną tak, jak powinien to zrobić lekarz. Przyjął mnie na swój dyżur w szpitalu i opiekował się mną przez cały pobyt. No i to by było na tyle ze wsparcia w tej trudnej sytuacji. mogę liczyć tylko na mojego męża, ale w tej sytuacji obydwoje potrzebowaliśmy pocieszenia. Moje koleżanki uznały, że jestem twarda i silna i nie ma co rozpaczać nad rozlanym mlekiem, a najbliżsi?? Nie mam już rodziców, Teściowa odstawiła pokazówkę w szpitalu, że ona nawet nie wie, czy to był chłopczyk, czy dziewczynka, moja babcia powiedziała do mojej córeczki, że jej mamusia już napewno nigdy nie będzie miała dzieci. Długo musiałam małej, zrozpaczonej dziewczynce tłumaczyć, że to nieprawda. Ja już nie pytam dlaczego tak się stało, bo mój lekarz wytłumaczył mi wszystko, zrobił mi badania. Pytam się dlaczego jesteśmy tacy zimni, tacy nieczuli i tak mało obchodzą nas cierpienia innych. Niedawno mój brat miał wypadek. Trafił do szpitala, jak tylko się dowiedziałam, pobiegłam do niego, bo musiałam sama zobaczyć czy faktycznie nic nie zagraża jego życiu. Mija już miesiąc od mojego nieszczęścia, a On nie miał nawet czasu żeby do mnie zajrzeć. Wiem, że mnie kocha, bo mamy tylko siebie, ale czy mi ta wiedza wystarczy??
Czy w Waszym żalu był taki moment, kiedy nagle okazywało się, że nikt was nie rozumie, nie kocha, nie pociesza? Czy jest to tylko moja próba odwrócenia swojej uwagi od nieszczęścia, które nas dotknęło? A może szukam winnych? Źle sie z tym czuję, czasem chciałabym zasnąć i obudzić się za dwa miesiące, bo wtedy będziemy próbować znowu... dłużej nie wytrzymam. Wydaje nam się z mężem, że mamy wsparcie tylko w naszej córeczce, ale strasznie się boję, czy cała ta sytuacja nie jest dla niej zbyt dużym obciążeniem. Może któraś z was ma podobne doświadczenia??