F
F87
Gość
Hej!
Piszę od początku.
16.08 pierwszy test, zrobiony po południu - dwie grube kreski. Nazajutrz rano dwa różne testy i też dwie kreski. Beta 3456.
19.08 byłam u gina, zrobiła mi usg, pęcherzyk ciążowy 14 mm bez echa zarodka. Doktor powiedziała, że nie mam się martwić, bo często nie widać zarodka we wczesnej ciąży. Dostałam luteinę, bo bolał mnie brzuch.
Dzisiaj zrobiłam sobie test zwykły, żeby popatrzeć jak się ładnie pojawiają dwie kreski i... Druga słaba, słabsza niż tamte z zeszłym tygodniu.
Mąż i przyjaciółka mówią, że mam się nie martwić, bo będzie dobrze, że tamto usg faktycznie było za szybko, że testy często nie pokazują prawdy itd. Mam czekać na wizytę za tydzień i wtedy wszystkiego się dowiem.
Od samego początku jak się dowiedziałam o ciąży, jestem przerażona tym, że coś się stanie. A to, że poronię, a to że jajo płodowe będzie puste, a to że będzie coś nie tak na późniejszym etapie. Co drugi dzień płaczę, bo dochodzę do wniosku, że nawet w ciąży być nie umiem.
Wiecie, wstyd mi. Wstyd mi przed mężem, przed przyjaciółką, przed mamą... Jestem taka rozchwiana emocjonalnie, a porywam się na dziecko. Przecież ja się na matkę wcale nie nadaję! Sieję panikę z tak głupich powodów...
Nie wiem, może to słynne wahania nastrojów w ciąży, ale w tej chwili martwię się nawet, że w końcu mąż ze mną nie wytrzyma i odejdzie do jakiejś wiecznie opanowanej stabilnej kobiety.
Może i tak jest, że usg było za wcześnie, a dzisiaj po prostu piłam za dużo wody i dlatego ten test wyszedł tak głupio.
Ale mam siebie dość tak czy inaczej... Chciałabym chociaż tydzień przeżyć bez jakichś dziwnych pomysłów i schiz.
Czy Wy też się tak balyscie w ciąży?
Piszę od początku.
16.08 pierwszy test, zrobiony po południu - dwie grube kreski. Nazajutrz rano dwa różne testy i też dwie kreski. Beta 3456.
19.08 byłam u gina, zrobiła mi usg, pęcherzyk ciążowy 14 mm bez echa zarodka. Doktor powiedziała, że nie mam się martwić, bo często nie widać zarodka we wczesnej ciąży. Dostałam luteinę, bo bolał mnie brzuch.
Dzisiaj zrobiłam sobie test zwykły, żeby popatrzeć jak się ładnie pojawiają dwie kreski i... Druga słaba, słabsza niż tamte z zeszłym tygodniu.
Mąż i przyjaciółka mówią, że mam się nie martwić, bo będzie dobrze, że tamto usg faktycznie było za szybko, że testy często nie pokazują prawdy itd. Mam czekać na wizytę za tydzień i wtedy wszystkiego się dowiem.
Od samego początku jak się dowiedziałam o ciąży, jestem przerażona tym, że coś się stanie. A to, że poronię, a to że jajo płodowe będzie puste, a to że będzie coś nie tak na późniejszym etapie. Co drugi dzień płaczę, bo dochodzę do wniosku, że nawet w ciąży być nie umiem.
Wiecie, wstyd mi. Wstyd mi przed mężem, przed przyjaciółką, przed mamą... Jestem taka rozchwiana emocjonalnie, a porywam się na dziecko. Przecież ja się na matkę wcale nie nadaję! Sieję panikę z tak głupich powodów...
Nie wiem, może to słynne wahania nastrojów w ciąży, ale w tej chwili martwię się nawet, że w końcu mąż ze mną nie wytrzyma i odejdzie do jakiejś wiecznie opanowanej stabilnej kobiety.
Może i tak jest, że usg było za wcześnie, a dzisiaj po prostu piłam za dużo wody i dlatego ten test wyszedł tak głupio.
Ale mam siebie dość tak czy inaczej... Chciałabym chociaż tydzień przeżyć bez jakichś dziwnych pomysłów i schiz.
Czy Wy też się tak balyscie w ciąży?