Hej dziewczyny, ja dzisiaj już w pracy
u mnie tragedia, nie mogę się pozbierać po stracie Chanelki, tym bardziej że to my musieliśmy podjąć decyzję (od piątku wymiotowała po 3 razy dziennie i łapka robiła jej cię coraz większa) wet. powiedział, że amputacja łapki nic nie pomoże, bo na drugiej łapce już jej się to samo robiło tylko, że jeszcze miała małe kulki i te wymioty oznaczają prawdopodobnie przerzuty na wątrobę i że podjęliśmy słuszną decyzję bo teraz to ona cierpi i powiedział, że nie chciał nas do tego namawiać, ale on już dawno by jej ulżył. Byliśmy z nią do końca, najpierw dostała głupiego jasia później założyli jej na 2 przednie łapki wenflon i podłączyli do EKG i podali jej środek usypiający i na monitorze widzieliśmy jak jej małe serduszko przestaje bić, to było straszne, patrzyłam na jej smutne oczka i widziałam jak one mówiły dlaczego mi to robicie, wet. powiedział że oczka będzie miała otwarte, pochowaliśmy ją w ogródku u mojej babci i kolega zrobi nam tabliczkę upamiętniającą naszą kochana Chanelkę wraz z jej zdjęciem, wiem ze to głupie ale ja ją traktowałam jak własne dziecko mimo, że taka stara jestem. Bardzo ciężko jest nam z mężem pogodzić się, że jej już nie ma. Cały czas robię sobie wyrzuty czy dobrze zrobiłam, bo może zdarzyłby się cud i by wyzdrowiała, już sama nie wiem, cały czas mam ją przed oczami jak jej serduszko powoli przestawało bić i nie mogę zapomnieć tego obrazu. Czy ona kiedyś mi wybaczy????
Przepraszam, że Wam o tym pisze ale komuś musiałam się wygadać
u mnie tragedia, nie mogę się pozbierać po stracie Chanelki, tym bardziej że to my musieliśmy podjąć decyzję (od piątku wymiotowała po 3 razy dziennie i łapka robiła jej cię coraz większa) wet. powiedział, że amputacja łapki nic nie pomoże, bo na drugiej łapce już jej się to samo robiło tylko, że jeszcze miała małe kulki i te wymioty oznaczają prawdopodobnie przerzuty na wątrobę i że podjęliśmy słuszną decyzję bo teraz to ona cierpi i powiedział, że nie chciał nas do tego namawiać, ale on już dawno by jej ulżył. Byliśmy z nią do końca, najpierw dostała głupiego jasia później założyli jej na 2 przednie łapki wenflon i podłączyli do EKG i podali jej środek usypiający i na monitorze widzieliśmy jak jej małe serduszko przestaje bić, to było straszne, patrzyłam na jej smutne oczka i widziałam jak one mówiły dlaczego mi to robicie, wet. powiedział że oczka będzie miała otwarte, pochowaliśmy ją w ogródku u mojej babci i kolega zrobi nam tabliczkę upamiętniającą naszą kochana Chanelkę wraz z jej zdjęciem, wiem ze to głupie ale ja ją traktowałam jak własne dziecko mimo, że taka stara jestem. Bardzo ciężko jest nam z mężem pogodzić się, że jej już nie ma. Cały czas robię sobie wyrzuty czy dobrze zrobiłam, bo może zdarzyłby się cud i by wyzdrowiała, już sama nie wiem, cały czas mam ją przed oczami jak jej serduszko powoli przestawało bić i nie mogę zapomnieć tego obrazu. Czy ona kiedyś mi wybaczy????
Przepraszam, że Wam o tym pisze ale komuś musiałam się wygadać