cześć dziewczyny,
wczoraj zamknęłam kompa koło południa zaglądam dziś a tu tyle zaległości
rozmawiałam dzisiaj rano z moim M.ws. witamin itd.On oczywiście chętnie będzie je brał, jest bardzo zaangażowany tylko że...jak ja mu przypomnę. Wiem ze też chciałby fasolkę, jesteśmy razem 10 lat, wiele przeszliśmy. On jednak uważa że to powinno się stać samo, widzę że cały czas nie dopuszcza do siebie myśli że coś może być nie tak. Wiem że jak powiem że robimy badania to on pójdzie i zrobi tylko wiem że zrobi je dla mnie a nie z własnego poczucia że trzeba...oj chyba za dużo wymagam.
Z drugiej strony M.ma żylaki na jądrze i wiadomo że to może nam co nie co życie utrudnić:-(
Na razie czekam na @ że zastosować metodę pod kryptonimem "double impact"czyli co drugi dzień przytulanki:-):-)
Anna_jesteś niesamowita, tak spokojnie piszesz o tych trzech latach, podziwiam Cię i na pewno los Ci niedługo wynagrodzi w fasolkach!!!!
kacha10, lilou83: ja zawsze myślałam ze to hop siup pójdzie i od razu będę siedziała na forum dla mamuś i kupowała ciuszki, dziergała swetereki. Moze za bardzo się nastawiamy, psychika na pewno ma znaczenie. Ale jak tu nie myśleć, może z tym winem trzeba spróbować i zabalować;-P
A na 16 listopada zapisałam sie do ginka. Nie wiem w zasadzie po co ale może jak pójdę powiem o swoich obawach to może ona mnie jakoś uspokoi, coś podpowie albo wyśle na jakieś badania. To prywatna klinika więc co jej zależy;-P Czasami myślę że pójdę i ona mnie wyśmieje bo powie: dziewczyno dopiero zaczęłaś sie starać idź do domu i się nie stresuj...a to łatwo powiedzieć.