ja wam opowiem teraz co moj zrobil, baran jeden! moze mi to humor poprawi....
od przed-wczoraj czuje klucia w jajniku, ale nic mu nie mowilam, bo nie chcialam...tylko,ze dzis jak jechalam samochodem do pracy to sobie mysle, a czemu mam mu niby nie powiedziec i zostawiac zmartwienia tylko dla siebie. a on sobie zyje beztrosko i jedyne co ma zrobic to mnie zaplodnic. pf! wiec dzis jak wrocil do domu to mu mowie, ze chyba mnie te jajniki bola od tej endometriozy i troche sie boje, ze to moze nawrot choroby. ze w sobote ide do gina sprawdzic co to...a on nic...cisza...wiec mowie dalej - "nie obchodzi cie to co do ciebie mowie?" a on - "jak pojdziesz do lekarza i powie ci, ze to nawrot choroby to wtedy bedziemy sie martwic" i cisza...brak pocieszenia u mnie oznaza - łzy...dlatego placze, a on sie patrzy na mnie i jje sobie spokojnie obiad...i sie wku i poszlam do innego pokoju i on tak od godziny lezy na sofie w duzym pokoju i nie przyjdzie nie porozmawia ze mna...
o losie...:-( czasami to mam go strasznie dosyc
No jak bym swojego baranka widziała, ech czasem wysłałabym go w kosmos. Jak na niego najadę to ten siada obrażony strasznie i się nie odzywa... a na mnie to jak płachta na byka wrrrrrrrrr pojechał sobie teraz z mamusią a mnie szlag trafia za to jego zachowanie, nie było żadnego że powinnam pojechać czy cuś bo pewnie bym się ubrała pojechała i by przeszło, usłyszałam tylko ja jadę :/ i poszedł. może jeszcze powinnam polecieć za nim i wołać : zaczekaj, zabierz mnie proszę o co to to nie
Kochana mam nadzieję że ci ulżyło coś