Sil no doszłam do wniosku że nie ma co przesadzaćJak już będę w ciąży dopiero wtedy zacznę uważać na to co jem co robię
a teraz hm.. nawet dźwigałam brykiet ze sklepu na grilla
![]()
Hah kobito, rzeczywistość życie zweryfikuje! Też sobie zakładałam zdrowa dieta, wyrzucam produkty których jeść nie mogę, no ok.
Ale przyszła ciąża i z nią jej własne warunki, więc tak naprawdę będziesz jadła to na co masz w danej chwili ochotę, albo na świeżą bułeczkę albo na kiełbaskę, albo na śledziki, albo na ogóra. U mnie dieta się kręciła w sumie z miesiąc wcześniej tak sporo wokół mięsa, potem warzywa, malutko owoców i jeszcze mniej słodyczy.
Teraz mięsko się przejadło i jadę na warzywkach no i od czasu do czasu mam ochotę na konkretny owoc.
Gdy gince powiedziałam o mojej mięsnej diecie z dodatkiem warzyw to myślałam, że mnie zjedzie, bo więcej warzyw. Ale nie, odparła że dieta bardzo dobra, bogata w białka, i do tego warzywa i w sumie bardzo dobrze że mniej owoców, bo te dużo cukrów mają. I to kompletnie mi nie szkodzi nic bo mój mały smyk zdrowo się rozwija a każde moje badania morfologii i moczu wychodzą zawsze w normie.
Więc tak naprawdę to jak będziesz jadła będzie Ci dzieciątko dyktowało. Teraz nie nastawiaj się na tą dietę, zobaczysz w praniu jak Ci wyjdzie z jedzonkiem :-)
O urodzinach mi nie mówcie, bo już sama nie wiem, czy jestem przewrażliwiona czy co... Przyjechaliśmy, daliśmy prezent, gość mi się pyta, czy chce ogórka, ja do mojego w żartach dalej, żeby mu powiedział, żeby lepiej o ogórkach się do mnie nie odzywał... No i luz. Podeszliśmy do towarzystwa, przedstawiamy się, a ten do tych kolegów: "A do Kasi dziś się nie odzywamy". Może to był żart, ale w bardzo złym guście, zabrałam się do auta i tyle mnie widzieli. Po godzinie mąż mnie namówił, bym przyszła. I w sumie cała impreza fajna, jeśli wyciąć tego kolegę, ale ignorowanie mi się włączyło... A na koniec mówimy, że się zbieramy, a ten, że no jeszcze jest to no.. i trzeba pomóc (trzymał w ręku żołądkową).. Ja ze śmiechem się pytam, czy ma mu pomóc w czytaniu, bo w piciu to nie, szczególnie, że idziemy. Ten dalej, że nigdzie nie idziemy, bo wódeczka... Na co ja już powaznie, że wychodzimy. No to usłyszałam. "Nie, ty idziesz, on zostaje". Słowo, że poczułam się wyrzucona. Może jestem przewrażliwiona, ale w moim świecie nawet pijani tak nie mówią. A jak pijany tak mówi, znaczy, ze tak myśli, znaczy, że jestem nie do końca mile widziana. no to się wygadałam...
No facet przez taką gadkę szybko by się pozbył zębów... A co Twój małż na to??