Hej dziewczęta
Z góry sorry rozpiszę się
Ja już z powrotem w domku z lubym. Jechaliśmy do rodziców pociągiem, miałam spore mdłości, ale ALE! wytrzymałam! Także błogosławieństwem dla mnie było jak pociąg jechał naprawdę szybko, a nie udawał podróż na safari... XD
Z dworca odebrali nas bratowa z bratem (o nich historia trochę później), cieszyłam się bo dawno ich nie widziałam, a lubię gdy jesteśmy z rodzeństwem blisko.
Ogólnie zachwyt totalny nad naszą chomiczką.
Wpadliśmy do domu wszyscy gorąco nas przywitali i moja mamuśka z tekstem wypaliła "to co będziesz rzygać?" XD
Jeszcze fajnie było bo przyjechała moja cioteczka chrzestna a z moim lubym ją uwielbiamy :-)
Siedliśmy do wielkiego stołu, bo 9 osób. Oczywiście mój P. wsiorbnął jedną dziurką nosową żurek wraz z jajkiem i kiełbaską, potem mięsko, kurczaczek, sałateczka, grzybki...a ja siedziałam obok wpierw wypiłam herbatkę i po 10 minutach poszłam do lodówki po galaretę z mięsem (ubóstwiam!!!).
Pogadali my sobie, pośmiali ogólnie fajnie, cioteczka zebrała się najszybciej, pożegnali się my i poszłam z siostrą na balkon robić wiochę! No i pogadaliśmy sobie o mojej ciąży, o tym że szwagierka moja trochę się tam pluje i rządzenie w domu etc (to długa historia). A siostra za to powiedziała, że brat z bratową po info o mojej ciąży przestali się tak żywniej odzywać do rodzinki, jakby się odsunęli. W sumie dziwić się nie mogę, bo przecież w tamtym roku bratowa zaszła i była to pusta ciąża, ale żeby takiej reakcji to po nich naprawdę się nie spodziewałam. Najgorsze jest to, że moja mama pozałatwiała lekarzy wizyty dla bratowej bo ma chorobę Yamamoto (chyba) i z niedoczynności wpadła w nadczynność tarczycy bo tak ją "profesorek" badał...jednak po prostu nie ma czasu by w końcu iść do tych lekarzy, a im prędzej tym lepiej...
Smutno mi trochę, że tak się oboje zachowują.
Ale mam za to wsparcie całej rodziny, rodzice to chuchali wręcz na mnie, dostałam od siostry ubrania ciążowe no i pierwszą partię przecudnych ubranek dla dziecka
A jedzenia pełno, dwa stoły zastawione wszystkim dobrem, a ja jak wróbelek jadłam... Ale za to dostaliśmy ciężką torbę z jedzeniem do domu, na cały tydzień jedzenia
Byliśmy z moim lubym w ogrodzie botanicznym, oczywiście pobawił się w paparazzi i mam serię zdjęć z brzuchem
Ahh tak się nam fajnie udały te święta, więc dobrze czułam na kilka dni przed, że bardzo chce jechać.
Z kotami się wyczochrałam, wyciomałam, a chomiczka nasza zrobiła taką furorę i przysposobiła sobie moją siostrę jako nową ciocię. Siostra co chwilę na ręce, co chwilę karmiła, co chwilę zaglądała :-) Jak odwoziła nas ze swoim facetem (bo pojechaliśmy z dwoma plecakami i jedną wolną torbą z babeczkami to wróciliśmy ze swoimi plecakami i dodatkowymi 3ema torbami) weszli na chwilę do domu i siostra mnie zestresowała bym chomiczce zainstalowała tunele w klatce bo chce zobaczyć jak ona w nich chodzi, więc na szybciora zrobiła wsadziłam a siostra zwariowała ze śmiechu, tak się spodobało.
Po drodze do Oleśnicy złapał nas wielgachny deszcz i jeszcze większa pierwsza wiosenna burza, waliło i błyskało przepięknie mocno.
Najgorzej było w nocy bo mnie w twarz waliła uliczna lampa.... XD