PanaKotka
Czekam, Skarbeczku :*
- Dołączył(a)
- 3 Lipiec 2015
- Postów
- 1 654
Następna @ 03.08.
Boże... Jestem na razie najstarsza... Ech... Jak ten czas biegnie szybko, a zawsze chciałam zostać młodą mamą.
Ja już przeszłam fazę "w tym miesiącu na pewno się uda" i fazę "chyba nigdy się nie uda". Ale trzymam się, pozytywne nastawienie jest cały czas. Koleżanka zaszła po 30 cyklach, to i mnie się na pewno uda.
Każda z nas to przechodzi. Każda @ jest jak strata... Po każdej @ przeżywamy małą żałobę. I jest to nieodłączny element świadomych staranek. Nie cierpi tylko ta, która nie czeka. My już teraz kochamy nasze dziecko, dlatego tak to przeżywamy.
Mój mąż nie pokazuje emocji. Wygląda to tak, jakby moje miesiączki po nim spływały jak woda po kaczce. On też cierpi, ale zgrywa bohatera, twardziela. Dopiero jak ja się rozklejam, to wtedy coś od siebie pokazuje i łezka mu się zakręci w oku. Na badanie nasienia ciągnęłam go za uszy. Wyniki ma niezłe. Więc u nas to ja jestem przyczyną niepowodzeń.
Teraz czekam na hsg i mam przeczucie, że nie będzie dobre... Miałam kilka operacji na brzuchu, zaliczyłam m.in. płukanie otrzewnej, więc obawiam się bardzo niedrożności jajowodów.
Długo myślałam, że ja też jestem twardzielem i że przez rok to na pewno nam się uda. Ale się nie udalo. Rok mija, a tu nic. Cisza. Czas chyba wyjść do ludzi z tym samym problemem i porozmawiać. Bo inaczej na łeb mi do reszty siądzie. Ostatnio nawet myślałam o psychologu. Są już "specjaliści" par dotkniętych niepłodnością... Może to by coś pomogło?
Boże... Jestem na razie najstarsza... Ech... Jak ten czas biegnie szybko, a zawsze chciałam zostać młodą mamą.
Ja już przeszłam fazę "w tym miesiącu na pewno się uda" i fazę "chyba nigdy się nie uda". Ale trzymam się, pozytywne nastawienie jest cały czas. Koleżanka zaszła po 30 cyklach, to i mnie się na pewno uda.
Każda z nas to przechodzi. Każda @ jest jak strata... Po każdej @ przeżywamy małą żałobę. I jest to nieodłączny element świadomych staranek. Nie cierpi tylko ta, która nie czeka. My już teraz kochamy nasze dziecko, dlatego tak to przeżywamy.
Mój mąż nie pokazuje emocji. Wygląda to tak, jakby moje miesiączki po nim spływały jak woda po kaczce. On też cierpi, ale zgrywa bohatera, twardziela. Dopiero jak ja się rozklejam, to wtedy coś od siebie pokazuje i łezka mu się zakręci w oku. Na badanie nasienia ciągnęłam go za uszy. Wyniki ma niezłe. Więc u nas to ja jestem przyczyną niepowodzeń.
Teraz czekam na hsg i mam przeczucie, że nie będzie dobre... Miałam kilka operacji na brzuchu, zaliczyłam m.in. płukanie otrzewnej, więc obawiam się bardzo niedrożności jajowodów.
Długo myślałam, że ja też jestem twardzielem i że przez rok to na pewno nam się uda. Ale się nie udalo. Rok mija, a tu nic. Cisza. Czas chyba wyjść do ludzi z tym samym problemem i porozmawiać. Bo inaczej na łeb mi do reszty siądzie. Ostatnio nawet myślałam o psychologu. Są już "specjaliści" par dotkniętych niepłodnością... Może to by coś pomogło?