Wlazłam na kompa. Teraz nic mi już nie ucieknie...
Co do tego, że znalazłam lekarza, to nie do końca tak jest. U tego byłam tylko po wymaz. Teraz miałam mieć po prostu kontrolny wymaz po leczeniu. Lekarz stwierdził, że leczenie było tylko i wyłącznie w celu wyjałowienia przed hsg i żeby nic z tym dalej nie robić, ponieważ miałam florę fizjologiczną. Nic złego. I tak ma być.
Obejrzał też wynik hsg. Zapytał o plany mojego lekarza. Wie, że jeżdżę do gina w wawie. Powiedział, że nie ma warunków na monitoring, ale badania może mi dać na nfz i receptę na leki. Bo po co jechać tyle km, skoro to tylko recepta, a i tak mam w planach przecież zmianę. Zasugerował, bym poszukała po prostu kogoś, kto mi zrobi monitoring teraz. Mam drożne jajowody, więc trzeba pójść wg planu i dał receptę na clo, pregnyl i luteinę, bo twierdzi, że lutka lepsza od dupka (duphastonu)
Tak więc teraz mam kilkanaście dni na znalezienie lekarza z usg, który mnie będzie monitorował.
Patrząc logicznie, to on ma rację. Po co mi teraz super ekspert za ciężkie pieniądze, skoro wszystko będzie wyglądało tak samo? Zaoszczędzę na wizytach, dojazdach i badaniach, a nawet na lekach. 6 cykli mogę brać clo pod monitoringiem, jeśli wszystko będzie ok. Jeśli w usg pojawi się cokolwiek nie tak np torbiel, jeśli clo nie będzie pobudzać do wzrostu pęcherzyków lub po prostu nie zajdę w ciążę w tym czasie, to będzie trzeba znaleźć faktycznie eksperta, który pochyli się nad problemem i wnikliwie się tym zajmie. Na razie zakładam, że te leki będą zbędne po prostu i wcale nie będę musiała ich brać
Wiem, naiwna jestem