Witajcie
Jestem nowa na forum (dokładnie rzecz biorąc - od wczoraj) i będzie mi miło, jeśli przyjmiecie mnie do swojego grona. Zalogowałam się tu, bo od ok. 10 miesięcy bezskutecznie staramy się o Maluszka. Jestem już lekko załamana, M. nie może mnie już słuchać, i nawet nie mam się za bardzo komu wygadać. Zostaje ryczenie w poduszkę albo udawanie że wszystko jest w porządku, nadzieja przy kolejnym cyklu i mega rozczarowanie dwa tygodnie później :-(
Póki co próbujemy prawie co miesiąc. Do gin chodziłam do tej pory na standardowe badania i cytologię i wg USG wszystko jest w porządku, pęcherzyk był widoczny i - cytując panią gin: "no nie wiem, czemu pani nie zachodzi"... Dodam, że mam 32 lata i staram się o pierwsze dziecko. Tabletki odstawiłam 2 lata temu, cykle mam regularne co 28-29 dni, czuję owulację, z tym że @ mam bardzo bolesne, ale niebyt obfite i dość długo się ciągną, bo jakieś 7-8 dni. Mój M. miał mieć badanie "żołnierzyków" wczoraj, ale zostało przesuniete na za 2 tygodnie, więc nie wiem jeszcze, gdzie leży przyczyna. Ciężko tym bardziej, że wszystkie znajome albo mają już dzieci albo są właśnie w ciąży. Wiem, trzeba wrzucić na luz, ale jak? Jeśli tak bardzo się czeka na Fasolkę i za każdym razem przechodzi takie mega rozczarowanie, ehh...
Pozdrawiam wszystkie Staraczki:-)