Jula19
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 5 Listopad 2021
- Postów
- 9 671
Myślę, że żadnej żadnej nas twoja historia nie uraziła. Jesteś mega silna biorąc pod uwagę to wszystko, czego doświadczyłaś. To, że masz jeszcze sile walczyć. Nie mogę napisać, że takie historie mnie podnoszą na duchu, ale konfrontując np swoją 4 letnia walkę o pierwsze dziecko z jedną ciąża obumarła w 8/9 tc i bedac w totalnej rozsypce, z myslalami, że moze czas przestać sie starac i się poddać nagle pojawiasz się Ty z tyloma przeżyciami, że sobie myślę, że moja historia to takie małe "nic" i jeszcze byc może wiele przede mną.Ostatnio przewija się temat o trudach i latach starań. Napisze ciutke o sobie.
Moje starania o dziecko trwają z przerwami około 14 lat. Przez pierwsze dwa lata podchodziliśmy lajtowo do strań co ma być to będzie. Po tym czasie poszłam do lekarza zrobił mi badania i nie zdążyłam ich skonsultować bo okazało się że jestem w ciąży. Nasze radość nie trwała zbyt długo bo w 7 tygodniu poroniłam. Po pół roku znowu ciąża z tym samym zakończeniem. Zrobiliśmy sobie odpoczynek na kolejne trzy lata zajęliśmy się pracą zawodową, podróżami swoimi pasjami i tak leciał dzień za dniem. Przyszedł czas że znowu zaczelismy rozmawiać i myśleć o powiększeniu rodziny. Zaczęliśmy robić badania u mnie niby ok u męża niestety kiepsko. Chlopina wziął się za siebie przestał pić alko zaczął się więcej ruszać i zdrowo jeść, brał suple. Muszę przyznać że pomogło bo wyniki się polepszyły. Zaszłam w ciążę pojawił się strach i lęk i nieszczęsny 7 tydzień. Wizyta u lekarza jest super jest serduszko i nadzieja teraz będzie dobrze. Niestety w 11 tygodniu brak akcji serca a moje serce rozpadło się na milion kawałków poddałam się powiedziałam że koniec więcej nie próbuje. Minął znowu jakiś czas i zaczęło we mnie kiełkować, że zaczynam być gotowa na kolejną próbę ale bez konkretnych badań nie będę ryzykować. No i wyszło szydło z worka insulinoopornosc, zespół atyfosfolipidowy, niedoczynność tarczycy, mąż wyniki wg andrologia ok choć bez rewelacji. Zaczęliśmy pierwszy cykl strań ze stymulacja i szok udało się wow szybko ale naprawdę się udało jest ciaza. Kupa leków zastrzyki z heparyny, acard, luteina, duphaston, glucophage witaminy itp i co i dupa blada puste jajo. Cztery straty za nami kuźwa ile jeszcze można znieść, ale nie poddajemy się po trzech miesiącach kolejne próby ale bez spiny że dni płodne że trzeba. Zaczynam ćwiczyć, lepiej się odżywiać w cztery miechy ponad 10 kilo mniej na wadze i bach jest ciąża piąta ciąża. 6 tydzień palemienie i załamka znowu to samo ale nie wszystko jest ok lekarz uspokaja jest serduszko. Widzimy się za dwa tygodnie stres ogromny ale serduszko bije. Za kolejne 2 tygodnie tak samo dzidzia żyje. Pozniej badania prenatalne papa USG wszystko dobrze. Następnie badania połówkowe wszystko w jak najlepszym porządku będzie córeczka. Wreszcie uwierzyłam w moje małe cudo zaczelam czuc ruchy to była magia. Niestety magia skończyła sie w październiku tamtego roku w 26 tygodniu ciąży. Na wizycie brak akcji serca. Szok i niedowierzanie jak to przecież rano sprawdzałam detektorem i wszystko było ok serduszko biło krzyczę do lekarza że to niemożliwe to jakaś pomyłka ale pomylki nie było córeczka nie żyje. Porodu nie opiszę bo to była masakra takiego bólu nikomu nie życzę. Psychika siadła totalnie załamałam się.
Na domiar złego niedawno okazało się że mam przegrodę w macicy lekarz uwarza że to również oprócz APS namieszało. Jak to możliwe że nikt tego nie zauważył przez tyle lat nie mam pojęcia. Tyle kasy co zostawiłam w klinice i u lekarzy prywatnie to jest masakra. Czekam teraz na zabieg resekcji przegrody i działamy dalej. Wiek działa na moja niekorzyść ale chce jeszcze raz spróbować ostatni raz. Wierzę że warto walczyć nie poddawajcie się dziewczyny.
Mam nadzieję że nikogo z Was nie uraże swoja długą chaotyczną i smutną wiadomością.
Trzymam za każda z nas kciuki kiedyś musi wyjść słońce. Pozdrawiam
Jesteś mega dzielna ❤