reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Staraczki II połowa 2021

Po tym xr super. Nic kompletnie mi się nie dzieje. Mam brać docelowo 2 tabletki więc wtedy zobaczymy ale póki co jeszcze z tym poczekam, po 1 nic mi się nie dzieje. Tylko same pozytywy 😀
A ty dostałaś z jakiego powodu?
Ooo to super. Mam właśnie zapisany ten xr. Na razie 1 labletka do ostatniego posiłku ze względu na moje wyniki insuliny podwyzszone. Cukry mam Ok wiec mam mieć tylko taka minimalna dawke żeby nie doprowadzić do hipoglikemii.
Dzisiaj pójdę wykupić, ale zacznę brac od przyszłego tygodnia jak juz dostanę @.
 
reklama
Ostatnio przewija się temat o trudach i latach starań. Napisze ciutke o sobie.
Moje starania o dziecko trwają z przerwami około 14 lat. Przez pierwsze dwa lata podchodziliśmy lajtowo do strań co ma być to będzie. Po tym czasie poszłam do lekarza zrobił mi badania i nie zdążyłam ich skonsultować bo okazało się że jestem w ciąży. Nasze radość nie trwała zbyt długo bo w 7 tygodniu poroniłam. Po pół roku znowu ciąża z tym samym zakończeniem. Zrobiliśmy sobie odpoczynek na kolejne trzy lata zajęliśmy się pracą zawodową, podróżami swoimi pasjami i tak leciał dzień za dniem. Przyszedł czas że znowu zaczelismy rozmawiać i myśleć o powiększeniu rodziny. Zaczęliśmy robić badania u mnie niby ok u męża niestety kiepsko. Chlopina wziął się za siebie przestał pić alko zaczął się więcej ruszać i zdrowo jeść, brał suple. Muszę przyznać że pomogło bo wyniki się polepszyły. Zaszłam w ciążę pojawił się strach i lęk i nieszczęsny 7 tydzień. Wizyta u lekarza jest super jest serduszko i nadzieja teraz będzie dobrze. Niestety w 11 tygodniu brak akcji serca a moje serce rozpadło się na milion kawałków poddałam się powiedziałam że koniec więcej nie próbuje. Minął znowu jakiś czas i zaczęło we mnie kiełkować, że zaczynam być gotowa na kolejną próbę ale bez konkretnych badań nie będę ryzykować. No i wyszło szydło z worka insulinoopornosc, zespół atyfosfolipidowy, niedoczynność tarczycy, mąż wyniki wg andrologia ok choć bez rewelacji. Zaczęliśmy pierwszy cykl strań ze stymulacja i szok udało się wow szybko ale naprawdę się udało jest ciaza. Kupa leków zastrzyki z heparyny, acard, luteina, duphaston, glucophage witaminy itp i co i dupa blada puste jajo. Cztery straty za nami kuźwa ile jeszcze można znieść, ale nie poddajemy się po trzech miesiącach kolejne próby ale bez spiny że dni płodne że trzeba. Zaczynam ćwiczyć, lepiej się odżywiać w cztery miechy ponad 10 kilo mniej na wadze i bach jest ciąża piąta ciąża. 6 tydzień palemienie i załamka znowu to samo ale nie wszystko jest ok lekarz uspokaja jest serduszko. Widzimy się za dwa tygodnie stres ogromny ale serduszko bije. Za kolejne 2 tygodnie tak samo dzidzia żyje. Pozniej badania prenatalne papa USG wszystko dobrze. Następnie badania połówkowe wszystko w jak najlepszym porządku będzie córeczka. Wreszcie uwierzyłam w moje małe cudo zaczelam czuc ruchy to była magia. Niestety magia skończyła sie w październiku tamtego roku w 26 tygodniu ciąży. Na wizycie brak akcji serca. Szok i niedowierzanie jak to przecież rano sprawdzałam detektorem i wszystko było ok serduszko biło krzyczę do lekarza że to niemożliwe to jakaś pomyłka ale pomylki nie było córeczka nie żyje. Porodu nie opiszę bo to była masakra takiego bólu nikomu nie życzę. Psychika siadła totalnie załamałam się.
Na domiar złego niedawno okazało się że mam przegrodę w macicy lekarz uwarza że to również oprócz APS namieszało. Jak to możliwe że nikt tego nie zauważył przez tyle lat nie mam pojęcia. Tyle kasy co zostawiłam w klinice i u lekarzy prywatnie to jest masakra. Czekam teraz na zabieg resekcji przegrody i działamy dalej. Wiek działa na moja niekorzyść ale chce jeszcze raz spróbować ostatni raz. Wierzę że warto walczyć nie poddawajcie się dziewczyny.
Mam nadzieję że nikogo z Was nie uraże swoja długą chaotyczną i smutną wiadomością.
Trzymam za każda z nas kciuki kiedyś musi wyjść słońce. Pozdrawiam
 
Ostatnio przewija się temat o trudach i latach starań. Napisze ciutke o sobie.
Moje starania o dziecko trwają z przerwami około 14 lat. Przez pierwsze dwa lata podchodziliśmy lajtowo do strań co ma być to będzie. Po tym czasie poszłam do lekarza zrobił mi badania i nie zdążyłam ich skonsultować bo okazało się że jestem w ciąży. Nasze radość nie trwała zbyt długo bo w 7 tygodniu poroniłam. Po pół roku znowu ciąża z tym samym zakończeniem. Zrobiliśmy sobie odpoczynek na kolejne trzy lata zajęliśmy się pracą zawodową, podróżami swoimi pasjami i tak leciał dzień za dniem. Przyszedł czas że znowu zaczelismy rozmawiać i myśleć o powiększeniu rodziny. Zaczęliśmy robić badania u mnie niby ok u męża niestety kiepsko. Chlopina wziął się za siebie przestał pić alko zaczął się więcej ruszać i zdrowo jeść, brał suple. Muszę przyznać że pomogło bo wyniki się polepszyły. Zaszłam w ciążę pojawił się strach i lęk i nieszczęsny 7 tydzień. Wizyta u lekarza jest super jest serduszko i nadzieja teraz będzie dobrze. Niestety w 11 tygodniu brak akcji serca a moje serce rozpadło się na milion kawałków poddałam się powiedziałam że koniec więcej nie próbuje. Minął znowu jakiś czas i zaczęło we mnie kiełkować, że zaczynam być gotowa na kolejną próbę ale bez konkretnych badań nie będę ryzykować. No i wyszło szydło z worka insulinoopornosc, zespół atyfosfolipidowy, niedoczynność tarczycy, mąż wyniki wg andrologia ok choć bez rewelacji. Zaczęliśmy pierwszy cykl strań ze stymulacja i szok udało się wow szybko ale naprawdę się udało jest ciaza. Kupa leków zastrzyki z heparyny, acard, luteina, duphaston, glucophage witaminy itp i co i dupa blada puste jajo. Cztery straty za nami kuźwa ile jeszcze można znieść, ale nie poddajemy się po trzech miesiącach kolejne próby ale bez spiny że dni płodne że trzeba. Zaczynam ćwiczyć, lepiej się odżywiać w cztery miechy ponad 10 kilo mniej na wadze i bach jest ciąża piąta ciąża. 6 tydzień palemienie i załamka znowu to samo ale nie wszystko jest ok lekarz uspokaja jest serduszko. Widzimy się za dwa tygodnie stres ogromny ale serduszko bije. Za kolejne 2 tygodnie tak samo dzidzia żyje. Pozniej badania prenatalne papa USG wszystko dobrze. Następnie badania połówkowe wszystko w jak najlepszym porządku będzie córeczka. Wreszcie uwierzyłam w moje małe cudo zaczelam czuc ruchy to była magia. Niestety magia skończyła sie w październiku tamtego roku w 26 tygodniu ciąży. Na wizycie brak akcji serca. Szok i niedowierzanie jak to przecież rano sprawdzałam detektorem i wszystko było ok serduszko biło krzyczę do lekarza że to niemożliwe to jakaś pomyłka ale pomylki nie było córeczka nie żyje. Porodu nie opiszę bo to była masakra takiego bólu nikomu nie życzę. Psychika siadła totalnie załamałam się.
Na domiar złego niedawno okazało się że mam przegrodę w macicy lekarz uwarza że to również oprócz APS namieszało. Jak to możliwe że nikt tego nie zauważył przez tyle lat nie mam pojęcia. Tyle kasy co zostawiłam w klinice i u lekarzy prywatnie to jest masakra. Czekam teraz na zabieg resekcji przegrody i działamy dalej. Wiek działa na moja niekorzyść ale chce jeszcze raz spróbować ostatni raz. Wierzę że warto walczyć nie poddawajcie się dziewczyny.
Mam nadzieję że nikogo z Was nie uraże swoja długą chaotyczną i smutną wiadomością.
Trzymam za każda z nas kciuki kiedyś musi wyjść słońce. Pozdrawiam
Kochana ! Jesteś mega dzielna !
Trzymam za ciebie mocno kciuki ! Zobaczysz uda się! Teraz już wiesz co leczyć u co jest nie tak wiec będzie inaczej !
Ściskam mocno ❤️❤️
 
Ooo to super. Mam właśnie zapisany ten xr. Na razie 1 labletka do ostatniego posiłku ze względu na moje wyniki insuliny podwyzszone. Cukry mam Ok wiec mam mieć tylko taka minimalna dawke żeby nie doprowadzić do hipoglikemii.
Dzisiaj pójdę wykupić, ale zacznę brac od przyszłego tygodnia jak juz dostanę @.
Czym wczesniej zaczniesz tym lepiej. Metformina wpływa też na jakoś komórek jajowych 🙂
 
Ostatnio przewija się temat o trudach i latach starań. Napisze ciutke o sobie.
Moje starania o dziecko trwają z przerwami około 14 lat. Przez pierwsze dwa lata podchodziliśmy lajtowo do strań co ma być to będzie. Po tym czasie poszłam do lekarza zrobił mi badania i nie zdążyłam ich skonsultować bo okazało się że jestem w ciąży. Nasze radość nie trwała zbyt długo bo w 7 tygodniu poroniłam. Po pół roku znowu ciąża z tym samym zakończeniem. Zrobiliśmy sobie odpoczynek na kolejne trzy lata zajęliśmy się pracą zawodową, podróżami swoimi pasjami i tak leciał dzień za dniem. Przyszedł czas że znowu zaczelismy rozmawiać i myśleć o powiększeniu rodziny. Zaczęliśmy robić badania u mnie niby ok u męża niestety kiepsko. Chlopina wziął się za siebie przestał pić alko zaczął się więcej ruszać i zdrowo jeść, brał suple. Muszę przyznać że pomogło bo wyniki się polepszyły. Zaszłam w ciążę pojawił się strach i lęk i nieszczęsny 7 tydzień. Wizyta u lekarza jest super jest serduszko i nadzieja teraz będzie dobrze. Niestety w 11 tygodniu brak akcji serca a moje serce rozpadło się na milion kawałków poddałam się powiedziałam że koniec więcej nie próbuje. Minął znowu jakiś czas i zaczęło we mnie kiełkować, że zaczynam być gotowa na kolejną próbę ale bez konkretnych badań nie będę ryzykować. No i wyszło szydło z worka insulinoopornosc, zespół atyfosfolipidowy, niedoczynność tarczycy, mąż wyniki wg andrologia ok choć bez rewelacji. Zaczęliśmy pierwszy cykl strań ze stymulacja i szok udało się wow szybko ale naprawdę się udało jest ciaza. Kupa leków zastrzyki z heparyny, acard, luteina, duphaston, glucophage witaminy itp i co i dupa blada puste jajo. Cztery straty za nami kuźwa ile jeszcze można znieść, ale nie poddajemy się po trzech miesiącach kolejne próby ale bez spiny że dni płodne że trzeba. Zaczynam ćwiczyć, lepiej się odżywiać w cztery miechy ponad 10 kilo mniej na wadze i bach jest ciąża piąta ciąża. 6 tydzień palemienie i załamka znowu to samo ale nie wszystko jest ok lekarz uspokaja jest serduszko. Widzimy się za dwa tygodnie stres ogromny ale serduszko bije. Za kolejne 2 tygodnie tak samo dzidzia żyje. Pozniej badania prenatalne papa USG wszystko dobrze. Następnie badania połówkowe wszystko w jak najlepszym porządku będzie córeczka. Wreszcie uwierzyłam w moje małe cudo zaczelam czuc ruchy to była magia. Niestety magia skończyła sie w październiku tamtego roku w 26 tygodniu ciąży. Na wizycie brak akcji serca. Szok i niedowierzanie jak to przecież rano sprawdzałam detektorem i wszystko było ok serduszko biło krzyczę do lekarza że to niemożliwe to jakaś pomyłka ale pomylki nie było córeczka nie żyje. Porodu nie opiszę bo to była masakra takiego bólu nikomu nie życzę. Psychika siadła totalnie załamałam się.
Na domiar złego niedawno okazało się że mam przegrodę w macicy lekarz uwarza że to również oprócz APS namieszało. Jak to możliwe że nikt tego nie zauważył przez tyle lat nie mam pojęcia. Tyle kasy co zostawiłam w klinice i u lekarzy prywatnie to jest masakra. Czekam teraz na zabieg resekcji przegrody i działamy dalej. Wiek działa na moja niekorzyść ale chce jeszcze raz spróbować ostatni raz. Wierzę że warto walczyć nie poddawajcie się dziewczyny.
Mam nadzieję że nikogo z Was nie uraże swoja długą chaotyczną i smutną wiadomością.
Trzymam za każda z nas kciuki kiedyś musi wyjść słońce. Pozdrawiam
Badaliście immunologię? Być może twoje ciało odrzuca ciążę chcąc się pozbyć "obcego". Twoja historia książkowo do tego pasuje
 
Ostatnio przewija się temat o trudach i latach starań. Napisze ciutke o sobie.
Moje starania o dziecko trwają z przerwami około 14 lat. Przez pierwsze dwa lata podchodziliśmy lajtowo do strań co ma być to będzie. Po tym czasie poszłam do lekarza zrobił mi badania i nie zdążyłam ich skonsultować bo okazało się że jestem w ciąży. Nasze radość nie trwała zbyt długo bo w 7 tygodniu poroniłam. Po pół roku znowu ciąża z tym samym zakończeniem. Zrobiliśmy sobie odpoczynek na kolejne trzy lata zajęliśmy się pracą zawodową, podróżami swoimi pasjami i tak leciał dzień za dniem. Przyszedł czas że znowu zaczelismy rozmawiać i myśleć o powiększeniu rodziny. Zaczęliśmy robić badania u mnie niby ok u męża niestety kiepsko. Chlopina wziął się za siebie przestał pić alko zaczął się więcej ruszać i zdrowo jeść, brał suple. Muszę przyznać że pomogło bo wyniki się polepszyły. Zaszłam w ciążę pojawił się strach i lęk i nieszczęsny 7 tydzień. Wizyta u lekarza jest super jest serduszko i nadzieja teraz będzie dobrze. Niestety w 11 tygodniu brak akcji serca a moje serce rozpadło się na milion kawałków poddałam się powiedziałam że koniec więcej nie próbuje. Minął znowu jakiś czas i zaczęło we mnie kiełkować, że zaczynam być gotowa na kolejną próbę ale bez konkretnych badań nie będę ryzykować. No i wyszło szydło z worka insulinoopornosc, zespół atyfosfolipidowy, niedoczynność tarczycy, mąż wyniki wg andrologia ok choć bez rewelacji. Zaczęliśmy pierwszy cykl strań ze stymulacja i szok udało się wow szybko ale naprawdę się udało jest ciaza. Kupa leków zastrzyki z heparyny, acard, luteina, duphaston, glucophage witaminy itp i co i dupa blada puste jajo. Cztery straty za nami kuźwa ile jeszcze można znieść, ale nie poddajemy się po trzech miesiącach kolejne próby ale bez spiny że dni płodne że trzeba. Zaczynam ćwiczyć, lepiej się odżywiać w cztery miechy ponad 10 kilo mniej na wadze i bach jest ciąża piąta ciąża. 6 tydzień palemienie i załamka znowu to samo ale nie wszystko jest ok lekarz uspokaja jest serduszko. Widzimy się za dwa tygodnie stres ogromny ale serduszko bije. Za kolejne 2 tygodnie tak samo dzidzia żyje. Pozniej badania prenatalne papa USG wszystko dobrze. Następnie badania połówkowe wszystko w jak najlepszym porządku będzie córeczka. Wreszcie uwierzyłam w moje małe cudo zaczelam czuc ruchy to była magia. Niestety magia skończyła sie w październiku tamtego roku w 26 tygodniu ciąży. Na wizycie brak akcji serca. Szok i niedowierzanie jak to przecież rano sprawdzałam detektorem i wszystko było ok serduszko biło krzyczę do lekarza że to niemożliwe to jakaś pomyłka ale pomylki nie było córeczka nie żyje. Porodu nie opiszę bo to była masakra takiego bólu nikomu nie życzę. Psychika siadła totalnie załamałam się.
Na domiar złego niedawno okazało się że mam przegrodę w macicy lekarz uwarza że to również oprócz APS namieszało. Jak to możliwe że nikt tego nie zauważył przez tyle lat nie mam pojęcia. Tyle kasy co zostawiłam w klinice i u lekarzy prywatnie to jest masakra. Czekam teraz na zabieg resekcji przegrody i działamy dalej. Wiek działa na moja niekorzyść ale chce jeszcze raz spróbować ostatni raz. Wierzę że warto walczyć nie poddawajcie się dziewczyny.
Mam nadzieję że nikogo z Was nie uraże swoja długą chaotyczną i smutną wiadomością.
Trzymam za każda z nas kciuki kiedyś musi wyjść słońce. Pozdrawiam
Dziewczyno, ogromy szacunek dla Ciebie i partnera! Dziękuję że podzieliłaś się swoją historią. Trzymam za was kciuki, ale to ile przeszliście to kosmos! Znam dwie pary które się starały ponad 10 lat, historie podobne do twojej, ale udało się i mają dzieci. W tym mam nadzieję, będzie dobrze!
 
Kochana ! Jesteś mega dzielna !
Trzymam za ciebie mocno kciuki ! Zobaczysz uda się! Teraz już wiesz co leczyć u co jest nie tak wiec będzie inaczej !
Ściskam mocno ❤️❤️
Dziękuję bardzo ❤️ Nie wiem czy jestem dzielna są dni że zupełnie sobie nie radzę Jest ryk, krzyk, złość i rozpacz. Pytanie dlaczego ja mnie nie opuszcza.
Badaliście immunologię? Być może twoje ciało odrzuca ciążę chcąc się pozbyć "obcego". Twoja historia książkowo do tego pasuje
Z immunologii miałam tylko kiry i NK wszystko było ok.
Czy przy tak wysokiej ciąży organizm też może odrzucić ciążę? Nie znam się na tym ☹️
 
Dziękuję bardzo ❤️ Nie wiem czy jestem dzielna są dni że zupełnie sobie nie radzę Jest ryk, krzyk, złość i rozpacz. Pytanie dlaczego ja mnie nie opuszcza.

Z immunologii miałam tylko kiry i NK wszystko było ok.
Czy przy tak wysokiej ciąży organizm też może odrzucić ciążę? Nie znam się na tym ☹️
Tak. Mogą np po prostu odejść nagle wody bez żadnej przyczyny i koniec.
Tu masz spis badań. Myślę, że warto udać się do dobrego (tu z wtkrzyknikiem!) immunologa i on pokieruje co i jak. Najlepiej popytać na grupach kogo polecają w twoich okolicach. To nie jest tak, że są poronienia i brak przyczyn. Musi być przyczyna tylko trzeba ją znaleźć. Dobry lekarz tobą pokieruje. Wrzuciłam kilka dni temu linki do grup na fb. Masa wiedzy i dziewczyn z podobnymi historiami jak ty i pozytywnymi zakończeniami. Bardzo ci współczuję, w końcu się uda 🙂
 

Załączniki

  • Notes_220125_164942_25b.jpg
    Notes_220125_164942_25b.jpg
    246,4 KB · Wyświetleń: 58
reklama
Do góry