reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Staraczki 2023

reklama
Wiem, że piszę zbyt rzadko aby nowe forumowiczki miały szanse mnie poznać. Cieszę się, że coraz więcej starszych stażem ucieka już na tematy ciążowe. Wracam z wieściami co u mnie - 13 lutego miałam mieć laparoskopię z chromatubacja z racji podejrzenia niedrożnego lewego jajowodu i brak ciąży przez 2 lata. Zadzwoniono do mnie, że zabieg się nie odbędzie i przełożono termin na 22 lutego.

Z uwagi na to, że to mój 21 dzień cyklu miałam mieć wykonane badania usg i bete czy czasem coś tam się nie wydarzyło - odstąpiono od tego... Zamiast tego i zamiast laparoskopii prof. zadecydował, że zrobią mi histeroskopię. Powiedział, że jak za 3-4 miesiące nie zajdę w ciąże to wtedy on proponuje te laparoskopie ale że bardziej proponuje in vitro - ale że ono nie jest refundowane - dzięki za info...

Tak więc siedziałam od 7:30 do 13:00 bez jedzenia, bo histeroskopia miała być w krótkim znieczuleniu ogólnym. Wchodze na salę i pytam jak to będzie wyglądało i dostaje odpowiedź, że podjęli decyzje, że jednak zrobią w znieczuleniu miejscowym...

Dostałam histerii lekkiej, nogi zaczęły mi się dosłownie trząść ze stachu i nerwów. Łzy zalewały mi policzki. Nie dość, że nie zrobiono mi tych badań, że zmieniono sposób wykonania badania to jeszcze mam znowu przechodzić przez mega bolesny dla mnie zabieg... Mówiłam lekarzowi że bardzo źle zniosłam badanie hsg które miałam w sierpniu, ale nie zrobiło to na nim wrażenia. Ja z tego stresu nic się więcej nie odzywałam. Bardzo trudno było mu przejść przez szyję tym endoskopem, prawie tam straciłam przytomność... Powiedział tylko, że było dużo zrostów. Musiałam zapytać co z tymi zrostami, bo sam nie uznał za konieczne aby mi powiedzieć że je usunął. Nie wiem co z jajowodem - przez te emocje nie miałam w głowie pytań, które powinnam mieć. Wróciłam do pokoju i czekałam na wypis, myślałam, że wszystko będzie opisane w wypisie a tam tylko suche informacje, że przeszłam zabieg i że obyło się bez powikłań. Na koniec dostałam informację, że po 3 tygodnie mam się zgłosić po wyniki i udać do swojego lekarza prowadzącego... Zapytałam którego - bo ku^&*() nie mam takiego - chodziłam prywatnie do ginekologa ale on powiedział, że dla mnie już nic nie ma do zaproponowania - ona do mnie no, nie wiem prywatnie albo na nfz. I tyle. Generalnie radź sobie sama. Dowiaduj się sama co jeszcze i jak możesz zrobić na NFZ. Ja już na prawdę jestem wyssana ze wszystkich oszczędności. Nie stać mnie na monitoringi po 200 zł a tym bardziej na 20.000 za in vitro. Żaden z lekarzy nie powiedział mi co jest powodem, że nie ma ciąży żaden nie zaproponował żadnego planu leczenia. Jedyne co proponują to in vitro na które mnie nie stać i na które prawdopodobnie nie dostanę dofinansowania, bo moje fsh przekracza 18. In vitro którego skuteczność pani z Gyncentrum oceniła w naszym przypadku na 30 %....

To chyba koniec.
 
Wiem, że piszę zbyt rzadko aby nowe forumowiczki miały szanse mnie poznać. Cieszę się, że coraz więcej starszych stażem ucieka już na tematy ciążowe. Wracam z wieściami co u mnie - 13 lutego miałam mieć laparoskopię z chromatubacja z racji podejrzenia niedrożnego lewego jajowodu i brak ciąży przez 2 lata. Zadzwoniono do mnie, że zabieg się nie odbędzie i przełożono termin na 22 lutego.

Z uwagi na to, że to mój 21 dzień cyklu miałam mieć wykonane badania usg i bete czy czasem coś tam się nie wydarzyło - odstąpiono od tego... Zamiast tego i zamiast laparoskopii prof. zadecydował, że zrobią mi histeroskopię. Powiedział, że jak za 3-4 miesiące nie zajdę w ciąże to wtedy on proponuje te laparoskopie ale że bardziej proponuje in vitro - ale że ono nie jest refundowane - dzięki za info...

Tak więc siedziałam od 7:30 do 13:00 bez jedzenia, bo histeroskopia miała być w krótkim znieczuleniu ogólnym. Wchodze na salę i pytam jak to będzie wyglądało i dostaje odpowiedź, że podjęli decyzje, że jednak zrobią w znieczuleniu miejscowym...

Dostałam histerii lekkiej, nogi zaczęły mi się dosłownie trząść ze stachu i nerwów. Łzy zalewały mi policzki. Nie dość, że nie zrobiono mi tych badań, że zmieniono sposób wykonania badania to jeszcze mam znowu przechodzić przez mega bolesny dla mnie zabieg... Mówiłam lekarzowi że bardzo źle zniosłam badanie hsg które miałam w sierpniu, ale nie zrobiło to na nim wrażenia. Ja z tego stresu nic się więcej nie odzywałam. Bardzo trudno było mu przejść przez szyję tym endoskopem, prawie tam straciłam przytomność... Powiedział tylko, że było dużo zrostów. Musiałam zapytać co z tymi zrostami, bo sam nie uznał za konieczne aby mi powiedzieć że je usunął. Nie wiem co z jajowodem - przez te emocje nie miałam w głowie pytań, które powinnam mieć. Wróciłam do pokoju i czekałam na wypis, myślałam, że wszystko będzie opisane w wypisie a tam tylko suche informacje, że przeszłam zabieg i że obyło się bez powikłań. Na koniec dostałam informację, że po 3 tygodnie mam się zgłosić po wyniki i udać do swojego lekarza prowadzącego... Zapytałam którego - bo ku^&*() nie mam takiego - chodziłam prywatnie do ginekologa ale on powiedział, że dla mnie już nic nie ma do zaproponowania - ona do mnie no, nie wiem prywatnie albo na nfz. I tyle. Generalnie radź sobie sama. Dowiaduj się sama co jeszcze i jak możesz zrobić na NFZ. Ja już na prawdę jestem wyssana ze wszystkich oszczędności. Nie stać mnie na monitoringi po 200 zł a tym bardziej na 20.000 za in vitro. Żaden z lekarzy nie powiedział mi co jest powodem, że nie ma ciąży żaden nie zaproponował żadnego planu leczenia. Jedyne co proponują to in vitro na które mnie nie stać i na które prawdopodobnie nie dostanę dofinansowania, bo moje fsh przekracza 18. In vitro którego skuteczność pani z Gyncentrum oceniła w naszym przypadku na 30 %....

To chyba koniec.

Cholernie przykra sytuacja. Szkoda, że stres odbiera nam mowę i dopiero po fakcie myślimy nad tym, co mogłyśmy zrobić lub powiedzieć. Z jakich okolic jesteś?
 
Cześć,
Ja mam 28, a mąż 29 lat i staramy się o pierwsze dziecko. Z początkiem października odstawiłam antykoncepcję (brałam tabletki tylko przez 3 miesiące, bo okres wypadł mi w dzień ślubu). Staramy się i próbujemy 😄
Od tego cyklu bawię się w paski owulacyjne. Jeszcze potrzebuję troszkę „wprawy” żeby wychwycić ten peak. Ja z tych niecierpliwych co testuje zdecydowanie za wcześnie i za często, ale pewnie niejedna mnie zrozumie, że to jakaś moc wyższa nami wtedy kieruje.💁🏻‍♀️

Podczytuje od dłuższego czasu różne staraczkowe i testujące wątki i dzisiaj padła decyzja założenia konta. 😊

Wszystkim życzę powodzenia i trzymam mocno kciuki żeby każda wysikała te upragnione kreseczki ❤️
Trzymam kciuki! :) Twój post mnie zmotywował do założenia konta, bo jesteśmy w podobnym wieku i w podobnym czasie zaczynamy
 
Cholernie przykra sytuacja. Szkoda, że stres odbiera nam mowę i dopiero po fakcie myślimy nad tym, co mogłyśmy zrobić lub powiedzieć. Z jakich okolic jesteś?
Kraków. Bardzo jestem rozżalona po tym wszystkim. Przez ostatnie lata wpompowałam tysiące złotych w klinice na monitoringi po 3,4 razy w miesiącu, leki, ovitrelle, hsg, badania krwi, a kiedy chciałabym cokolwiek zrobić na NFZ to po prostu traktują mnie jak gorszy sort. Czekalismy pół roku na program, powiedzieli że nie możemy, bo w miedzyczasie robiłam na własną rękę AMH, pani z programu mnie nie zakwalifikowała ale dała nadzieje i skierowanie na te laparoskopie, że udrożnią i usuną zrosty, a później możemy przyjść na inseminacje na nzf. Ostatecznie wszystko poszło inaczej, ani nie wiem czy miałam owulacje, ani nie miałam robionej bety przed badaniem, czy są udrożnione te jajowody, ani nie wiem czy te zrosty mogły być przyczyną, nie wiem nic wiecej po tym pobycie oprócz tego, że histeroskopia ze znieczuleniem miejscowym boli tak samo jak hsg bez znieczulenia... 🥺
 
Kraków. Bardzo jestem rozżalona po tym wszystkim. Przez ostatnie lata wpompowałam tysiące złotych w klinice na monitoringi po 3,4 razy w miesiącu, leki, ovitrelle, hsg, badania krwi, a kiedy chciałabym cokolwiek zrobić na NFZ to po prostu traktują mnie jak gorszy sort. Czekalismy pół roku na program, powiedzieli że nie możemy, bo w miedzyczasie robiłam na własną rękę AMH, pani z programu mnie nie zakwalifikowała ale dała nadzieje i skierowanie na te laparoskopie, że udrożnią i usuną zrosty, a później możemy przyjść na inseminacje na nzf. Ostatecznie wszystko poszło inaczej, ani nie wiem czy miałam owulacje, ani nie miałam robionej bety przed badaniem, czy są udrożnione te jajowody, ani nie wiem czy te zrosty mogły być przyczyną, nie wiem nic wiecej po tym pobycie oprócz tego, że histeroskopia ze znieczuleniem miejscowym boli tak samo jak hsg bez znieczulenia... 🥺
Przykro mi 😔 ja niestety też mam złe doświadczenia z ginekologami na NFZ. Ba ten sam ginekolog na NFZ był nie miły i oschły, a prywatnie zupełnie inny. Teraz byłam u któregoś z kolei na NFZ i już chyba nigdy więcej nie pójdę szkoda czasu i nerwów. Nie wiem za co te składki płacimy. Jedyne co się dowiedzialam to to że mam torbielowate jajniki stąd brak miesiączki drugi miesiąc i że brak miesiączki to mój najmniejszy problem 🤷‍♀️ Żadnych badań nie zlecił nic kompletnie.
 
reklama
Część dziewczyny, mam do was pytanie..czytam was i różne kreskowe tematy i jestem pod wrażeniem waszej wiedzy...
W środę wieczorem miałam straszny ból lewego jajnika (co miesiąc czuje zawsze taki ból z jednego z jajników) , więc przypuszczałam, ze zazwyczaj wtedy owuluje. Wczoraj po południu (czyli czwartek) byłam u ginekologa i po zrobieniu usg okazało się, ze faktycznie pękł pęcherzyk w lewym jajniku. I teraz moje pytanie.. owulacja odbyła się w środę czy jednak w czwartek? którego dnia liczyć owulacje? W środę, kiedy miałam ten ból, czy w czwartek?
 
Do góry