reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Staraczki 2022

reklama
Jeśli to jest coś takiego jak Ovitrelle w ampułkostrzykawce... To łapiesz fałdkę na brzuchu około 5cm na lewo albo prawo od pępka. Wbijasz igłę do samego końca pod kątem prostym (ona ma około centymetr). Nieważne czy zrobisz to wolno czy szybko ;). Jak jest wbite do końca to naciskasz tłok strzykawki do końca, tak żeby nic nie zostało w strzykawce. Wyjmujesz igłę z brzucha, trzymając dalej tłok strzykawki. I na końcu puszczasz fałdkę. Nie masujesz, nie kombinujesz, zostawiasz tak jak jest.
Bardzo Ci dziękuje za odpowiedz! Wiem, ze to pewnie nie jest lot na księżyc, ale nie sądziłam, ze dożyje dnia kiedy sama wbijam sobie igły. Ah, człowiek to jednak mało wie o życiu 😅
 
W ogóle w końcu się ujawnię bo my koleżanko jesteśmy obie po prawie ;) ja aktualnie (to już jakieś 3 lata 😱) przepisałam sie do radców z uwagi na etat ale aplikacje tez robiłam adwokacka. Przy czym ja właśnie przez te wszytskie formalności sądowe totalnie nie czuje procesów i poszłam w umowy i w in house. Do tego znalazłam sobie swoją specjalizacje i tak sobie w niej trwam :)
Piona! :D


Tez na aplikacji miałam głównie sprawy gospodarcze i poprawianie umów. Teraz indywidualna kancelaria, więc spektrum spraw się powiększyło, bo za coś trzeba podatki opłacić.

Także fajnie poznać kogoś z branży! :)
 
Bardzo Ci dziękuje za odpowiedz! Wiem, ze to pewnie nie jest lot na księżyc, ale nie sądziłam, ze dożyje dnia kiedy sama wbijam sobie igły. Ah, człowiek to jednak mało wie o życiu 😅
Przecież nikt się z tą wiedzą nie rodzi jak to zrobić dlatego uważam, że nie ma głupich pytań :D.

Mnie to w ogóle lekarz w klinice spytał czy kiedykolwiek robiłam sobie taki zastrzyk, powiedziałam że nie :D. Więc mnie zaprowadził do gabinetu zabiegowego, żeby mi pani pielęgniarka przeprowadziła szkolenie bojowe 🤣.
 
Przeczytałam wczoraj przed spaniem ta akcje która się tu wczoraj działa. Chciałam tylko dodać od siebie pare słów.

Po pierwsze bardzo nie podoba mi się umniejszanie stratom w okresie 6-8 tygodnia - ja byłam po niej (po nich)w żałobie. Z perspektywy czasu i badań podejrzewamy z lekarzem, że najprawdopodobniej występuje u mnie problem z zagnieżdżenie i moje „zlepki” mogły być już obecnymi ze mną dziećmi i tak jak napisała jedna z dziewczyn - nie mam pojęcia czy będę miała kiedykolwiek inne dzieci niż takie z początku ciąży. Co ciekawe po mnie w zasadzie pierwsza strata „spłynęła” - ale przeżyłam ją razem z drugą stratą bo dopiero wtedy zrozumiałam z jak dużym i trudnym tematem przyszło mi się mierzyć. Niestety ale ten kto tego nie przeżył po prostu tego nie zrozumie.

Nie będę komentować tekstów o zlepkach bo niestety ale medyczne nazewnictwo to czasem pierdololo i ma się nijak do rzeczywistości. Z ciakawostek medycznych jak się umiera na raka to na karcie zgonu jako powodu jest wpisane zatrzymanie oddychania (tylko lepiej po medycznemu). Także czasem tak się maja medyczne określenia do rzeczywistości.

Druga moja refleksja - ochrona zdrowia jest często oziębła na choroby a na poronienia już w ogóle - bo pewnie, że z punktu widzenia medycznego i lekarza nic się nie stało. Ale czy dzieje się coś złego z punktu widzenia medycznego jak umiera się na jakikolwiek chorobę? No tez nie bardzo - zwłaszcza ze najwcześniej ma to swój związek przyczynowo skutkowy od strony medycznej i jest to po prostu kolejny przypadek medyczny. Komórki rakowe to zlepek nowo powstałych komórek z jakimś defektem - a jednak cierpienie osoby w chorobie i jej rodziny jest ogromne. I jakoś nie jest przyjęte kulturowo, że się mówi takiej osobie - spoko nic się nie dzieje, wyluzuj, jak umrzesz no to umrzesz, przecież każdy umrze.

Ja w tym samym okresie (okres roku) dwa razy roniłam i jednoczenie trwalam z moją mamą w chorobie nowotworowej - obie sytuacje były dla mnie ogromną tragedią. Płakałam praktycznie umierającej mamie, jak bardzo jest mi źle, że znowu poroniłam i nie wiem czy będę mogła mieć dzieci. Poważna choroba mojej mamy nie sprawiła, że moja choroba stała się katarem a pobyty w szpitalu wypadem do sanatorium.

Dlatego nie pierdolcie o odpuszczaniu bo problem z płodnością jest choroba i jak koleżanki słusznie wskazały nie mówi się tego osobom w innych poważnych chorobach bo to zwykle pieprzenie.

Ja mam serio prośbę do dziewczyn, które nie mają takich problemów zajmijcie się swoimi sprawami i nie udzielajcie nam świetnych rad bo nic o tym wiecie. Dla Was to przypadki, statystyka, historie o koleżance sąsiadki - nic więcej i nie macie o tym zielonego pojęcia. I uwierzcie, że nawet jeżeli to jest przypadek waszej siostry czy najlepszej przyjaciółki to prawdopodobnie i tak Wam nigdy nie powiedziały całej prawdy o tym co czuje/czuła i przez co przechodzi/przechodziła.
 
Przeczytałam wczoraj przed spaniem ta akcje która się tu wczoraj działa. Chciałam tylko dodać od siebie pare słów.

Po pierwsze bardzo nie podoba mi się umniejszanie stratom w okresie 6-8 tygodnia - ja byłam po niej (po nich)w żałobie. Z perspektywy czasu i badań podejrzewamy z lekarzem, że najprawdopodobniej występuje u mnie problem z zagnieżdżenie i moje „zlepki” mogły być już obecnymi ze mną dziećmi i tak jak napisała jedna z dziewczyn - nie mam pojęcia czy będę miała kiedykolwiek inne dzieci niż takie z początku ciąży. Co ciekawe po mnie w zasadzie pierwsza strata „spłynęła” - ale przeżyłam ją razem z drugą stratą bo dopiero wtedy zrozumiałam z jak dużym i trudnym tematem przyszło mi się mierzyć. Niestety ale ten kto tego nie przeżył po prostu tego nie zrozumie.

Nie będę komentować tekstów o zlepkach bo niestety ale medyczne nazewnictwo to czasem pierdololo i ma się nijak do rzeczywistości. Z ciakawostek medycznych jak się umiera na raka to na karcie zgonu jako powodu jest wpisane zatrzymanie oddychania (tylko lepiej po medycznemu). Także czasem tak się maja medyczne określenia do rzeczywistości.

Druga moja refleksja - ochrona zdrowia jest często oziębła na choroby a na poronienia już w ogóle - bo pewnie, że z punktu widzenia medycznego i lekarza nic się nie stało. Ale czy dzieje się coś złego z punktu widzenia medycznego jak umiera się na jakikolwiek chorobę? No tez nie bardzo - zwłaszcza ze najwcześniej ma to swój związek przyczynowo skutkowy od strony medycznej i jest to po prostu kolejny przypadek medyczny. Komórki rakowe to zlepek nowo powstałych komórek z jakimś defektem - a jednak cierpienie osoby w chorobie i jej rodziny jest ogromne. I jakoś nie jest przyjęte kulturowo, że się mówi takiej osobie - spoko nic się nie dzieje, wyluzuj, jak umrzesz no to umrzesz, przecież każdy umrze.

Ja w tym samym okresie (okres roku) dwa razy roniłam i jednoczenie trwalam z moją mamą w chorobie nowotworowej - obie sytuacje były dla mnie ogromną tragedią. Płakałam praktycznie umierającej mamie, jak bardzo jest mi źle, że znowu poroniłam i nie wiem czy będę mogła mieć dzieci. Poważna choroba mojej mamy nie sprawiła, że moja choroba stała się katarem a pobyty w szpitalu wypadem do sanatorium.

Dlatego nie pierdolcie o odpuszczaniu bo problem z płodnością jest choroba i jak koleżanki słusznie wskazały nie mówi się tego osobom w innych poważnych chorobach bo to zwykle pieprzenie.

Ja mam serio prośbę do dziewczyn, które nie mają takich problemów zajmijcie się swoimi sprawami i nie udzielajcie nam świetnych rad bo nic o tym wiecie. Dla Was to przypadki, statystyka, historie o koleżance sąsiadki - nic więcej i nie macie o tym zielonego pojęcia. I uwierzcie, że nawet jeżeli to jest przypadek waszej siostry czy najlepszej przyjaciółki to prawdopodobnie i tak Wam nigdy nie powiedziały całej prawdy o tym co czuje/czuła i przez co przechodzi/przechodziła.
Nie ujelabym tego lepiej!
 
reklama
Do góry