W pewnym momencie, to ja miałam wrażenie, że Stary myśli za mnie
. A ja mając świadomość, że on siedzi obok to miałam takie poczucie, że zawsze mnie uratuje. Zrobiłam tak kilka razy, że jak nie umiałam zaparkować to zaciągnęłam ręczny, powiedziałam to Ty parkuj a ja poczekam i wysiadłam z samochodu
. Stary się denerwował, że kiedyś będę sama w samochodzie i ciekawe kto mnie wtedy uratuje.
Prawda jest taka, że nie uważam że to przypał prosić o pomoc i cztery lata później jak mnie ktoś zastawił pod blokiem moich rodziców, to uznałam, że to przewyższa moje umiejętności. Poszłam poprosić sąsiada, który był pół życia kierowcą autobusu, żeby mi wyjechał tym moim autem, bo inaczej będę spać u mamusi na kanapie
. Wyjechał xD. Stary uznał, że trochę obciach ale w zasadzie może to i lepiej, bo szkoda lakieru w aucie skoro uznałam, że sama sobie nie poradzę
...