L
Ladycarooo
Gość
Dodatkowo się zastanawiam, co po 8 poronieniach "widocznie tak miało być" ma wnieść. Serio?
Dzień dobry...
Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.
Ania Ślusarczyk (aniaslu)
Cześć! Miejmy nadzieję, że tak jak ginka mówi pójdzie CI szybko i sprawnie powodzeniaCześć dziewczyny!
Już od jakiegoś czasu jestem tu na forum i czytam. Dziś postanowiłam się przywitać i napisać pierwszą wiadomość. Zaczynam z narzeczonym starać się o dziecko i na samą myśl mnie mdli, trochę z ekstrakcji, a trochę że strachu że będzie sporo rozczarowań.
Strach jest o tyle silniejszy, że lata temu poroniłam na samym początku i jakoś tak to mi siedzi w głowie.
Mam 30 lat i jestem prawie rok po usunięciu polipa z trzony. Jestem pełna nadziei po wizycie u gin, która za każdym razem w sumie potwierdza mi owu i powtarza że nie powinno być problemu.
Trzymam za was wszystkie kciuki i proszę o kciuki za mnie
Też tak miałam. Jednego dnia potrafiłam oglądać w necie śpioszki i łóżeczka (ba, nawet kupiłam sobie bluzę ciążową za całe 2 stówy!), a innego łapałam doła. Od jakiegoś czasu już raczej nie myślę, że się uda. Chciałabym, ale tyle razy się zawiodłam, że już nie umiem sobie nawet wyobrazić tych dwóch kresek na teście w moich rękach.Cześć dziołchy! U mnie 8dc, wczoraj nie robiłam owulaka, bo zapomniałam Dzisiaj już zaczął powoli wychodzić ze mnie owulacyjny śluz i niedługo będę zostawiać ślady jak ślimak
W ogóle w tym cyklu czuję się trochę jak niezrównoważona psychicznie Ogólnie to nie mam czasu myśleć, ale jak mam chwilę wytchnienia to nachodzą mnie raz myśli, że te starania są bez sensu i nic z tego nie będzie i łapię małego dołeczki, a raz czuję, że już niedługo się uda No jakaś psychiczna jestem Chyba czas odpocząć
To samo, dla mnie pozytywny test jest tak samo relany jak smokiTeż tak miałam. Jednego dnia potrafiłam oglądać w necie śpioszki i łóżeczka (ba, nawet kupiłam sobie bluzę ciążową za całe 2 stówy!), a innego łapałam doła. Od jakiegoś czasu już raczej nie myślę, że się uda. Chciałabym, ale tyle razy się zawiodłam, że już nie umiem sobie nawet wyobrazić tych dwóch kresek na teście w moich rękach.
Chyba nie jestem w stanie się doszukać waszych historii w tylu stronach, to pozwolę się spytać - długo się starasz?To samo, dla mnie pozytywny test jest tak samo relany jak smoki
Ja jestem wierzącym katolikiem. Praktykującym? Staram się być, nie zawsze wychodzi. Miałam swoje kryzysy, ten od stycznia był ostatnio najsilniejszy, ale z jakiegoś powodu wróciłam. Uważam ze księża mogą się mylić, dlatego rozmawiam z bratem. Powiedziałam mu o biochemie, o wielu innych rzeczach, bo chce żeby umiał rozmawiać z ludźmi w różnych sytuacjach. Pamietam jak w czasie kazania ślubnego powiedział, jak bardzo silny się czuje, widząc ze jestem obok w kościele…Ooo, lubię jak sie pojawia temat Boga, a to sie wypowiem, a co!
Ja mam trudna relacje z wiara - nie wiem czy wierze, nie wiem w co wierze ale chce i szukam. Próbowałam być katoliczka, ale mam duży problem z kościołem i z księżami. W moim odczuciu kościół sprowadził sie do roli instytucji, podobnej jak ZUS czy urząd skarbowy. Do tego jest za bardzo pomieszany z polityka - nawet papież Franciszek, którego w zasadzie lubię pokazał teraz w kontekście Rosji to upolitycznienie.
W każdym razie wizja kościoła jako instytucji uderzyła mnie po raz pierwszy jak miałam jakieś 17 lat i pomagałam załatwiać babci formalności z pogrzebem. Po paru latach dałam kolejna szanse na studiach, poszłam do Dominikanów - było lepiej. Ale zaczęłam mieć problem, że katolicyzm to wiara oparta w dużej mierze na strachu, grzechu, cierpieniu - i jakoś nie mogę tego w sobie znaleźć. Od tamtego czasu w temacie wiary żyje według swojej intuicji, czasem poszukuje, zawsze szanuje i nawet są osoby, którym zazdroszczę ich wiary.
A ja sama jestem dość otwarta - w trudnych chwilach czasem sie modlę, ale też słucham buddyjskich mnichów, czy medytuję.
Z tych powodów nie doszukuję się żadnej kary w moich poronieniach. To nie jest ani żadna kara, ani żaden Bóg tak nie chciał, raczej patrzę na to w kategorii choroby. A ludzie (tak jak i inne zwierzęta) chorują i jest to element życia. I z jednej strony jest mi przykro, że mamy tę przypadłość, ale z drugiej jestem wdzięczna, że to mój jedyny problem zdrowotny.
2 lata. U mnie badania dobre (te które do tej pory robilam), nasieni3 męża na poczatku bardzo zlej jakosci udalo sie wyciągnąć do akceptowalnej. Ale ciąży dalej brak. Nigdy nie widzialam 2 kresek poza falszywmi.Chyba nie jestem w stanie się doszukać waszych historii w tylu stronach, to pozwolę się spytać - długo się starasz?