Hej dziewczyny, wrocilam tu zeby troche podczytywac co u Was. Bylam na watku rok temu, pelna optymizmu, pelna nadziei. Chwile potem zdiagnozowano u mnie endometrioze bardzo zaawansowana, duze torbiele, zrosty, niedroznosc jednego jajowodu (jak na zlosc tego co owuluje). Zakaz staran. Przeplakalam setki nocy. Dzis rok pozniej dalej jestem tam gdzie bylam. Czekam na operacje, leki nic nie pomogly, jedynie sie rok trulam i walczylam z potwornym samopoczuciem. Nie mam miesiaczek, sa zblokowane lekami, nie bylo staran ... a ja cierpie wewnetrznie bo wszystkie kolezanki, znajome, rodzina, przez ten ROK ! pozachodzily w ciaze chciane i niechciane, urodzily a ja nadal nic. Udaje ze jest ok a tak serio jest mi okropnie ciezko, do ivf nas nie dopuscili bo torebiele, starac naturalnie nie bardzo bo raz ze torbiele moga rosnac, dwa ze owulacji z droznej strony nie mam. Amh bez wiekszego szalu a czeka mnie operacja na jajnikach wiec tez poleci. Ubzduralam sobie nadzieje teraz ze moze po laparoskopii jak mnie obczyszcza sie uda ale w tej chwili siedze zalamana bo sie rozchorowalalam i nie wiem czy sie odbedzie.
Bywaja chwile ze nie moge pojac czemu tak sie dzieje, czemu kobiety z tak ogromna checia posiadania potomstwa, tak o te dzieci walcza.