Anula nie nie chodziłam i nie chodze na szkole rodzenia ale tylko przez to ze po 1 trzeba by było dojezdzac do miejscowosci obok do szpitala, a 2 ze daleko od przystanku szpital a 3 ze z moim lezeniem nigdzie mi nie wolno jechac a 4 mysle ze jak juz sie Kuba urodzi to będę wiedziała co mam robic..
Jazza każda z nas miała chwile zwatpienia, i kazda upadła na dno i odbiła sie od niego.. u nas udało sie za 1 razem wtedy kiedy obydwoje z R pogodzilismy sie z tym ze nie bedziemy miec dzieci, stwierdzilismy ze skoro tak to ok , trudno, w takim razie jak nie dziecko to podróże i nagle ciąza psychika tez robi swoje. dla nas szokiem było ze sie udało potem płacz bo poronienie.. potem R nie wiedział ze sie staramy juz nic nie mowiłam bo wiedziałam jak to przezył, ja brałam tabletki w które wierzyłam ze mi pomoga i wykorzystywałam go do granic mozliwosci..
wiedziałam ze musi sie udac a te tabletki nie wiem moze miały jakis wpływ na zajscie a moze to poprostu przypadek.. trzeba spojrzec z dystansem na siebie i na cała sytuacje..to tak w skrócie bo ide gotowac
wierze w kazda z was bo w siebie nie wierzyła a jednak sie udało..
Misss ona nie była psychiczna , ona miała bekę z tego ze każdy jej wierzy, ściamniała laskom ze mieszka w Vegas a potem wysmiewała sie z tego do swoich kolezanek z pracy, załosne były kłamstwa. i jak trafiłam na nia na innym watku to poprostu sie zastanowiłam czy czasem znów kogos w konia nie robi..