Byłam dzisiaj w pracy.
zamierzam do końca tygodnia pracować niezależnie od plamień. W piątek kolejne usg i wizyta. Po wizycie i tak jeszcze trochę bym chciała popracować. Zobaczymy, jak wyjdzie.
Po powrocie do domu zaliczyłam ogromnego bełta. Już mnie muliło w autobusie, zdążyłam jeszcze wstawić pranie, rozpalić światełka w salonie i biegiem do łazienki. Teraz czekam na devolaia z frytkami. Jakoś mnie naszła ochota, chociaż nie wiem, czy się przyjmie.
Nie wyobrażam sobie gotowania od jakichś kilku dni. Przerasta mnie. Ograniczałam sie do szybkich i prostych przepisów, ale kiedy tylko mogę to zamawiam. Dzisiaj mężu idzie na wigilię z pracy, więc bez żadnych skrupułów wydałam parę groszy na żarełko podstawione pod nos. ^^