To ja wam opisze moje doswiadczenie z saczacymi sie wodami. Ja wlasnie mialam pekniety pecherz i tak sie saczyly. Zaczelo sie jakos w nocy, ok 4. Pamietam ze sie przebudzilam i wydawalo mi sie ze popuscilam w majtki. Poszlam do toalety i dalej nie wiedzialam czy to mocz czy cos innego. Pozniej w lozku znowu to samo wiec zalozylam podpaske. I jakos pozniej juz rano, troche takie podbarwione to bylo wiec caly czas myslalam ze to czop odchodzi. I jakos kolo 13 w dzien zaczelam miec skurcze ale nieregularne i nie bolesne. I dalej mokro mialam i podbarwione wiec ja dalej myslalam ze to czop. I jakos ok 16 zaczely sie skurcze lekko bolesne ale jeszcze nie za regularne i tak z kazda godzina coraz bardziej regularne i czestsze. Pamietam ze dziewczyny na forum mi mowily ze to moze wody sie sacza i lepiej jechac do szpiatala. Ale pojechalam dopiero jak skurcze byly regularne co 5 min i bolesne. No i w szpitalu okazalo sie ze jednak pecherz pekniety i wody sie sacza. Ale polozna powiedziala ze w sumie dobrze zrobilam ze tyle w domu wytrzymalam bo bylam w swoim otoczeniu i spokojnie moglam pozwolic szyjce robic swoje.
Ja w sumie do konca pobytu w domu nie bylam pewna ze to wody. Ale teraz juz bym wiedziala. Tak jak polozna mowila na szkole rodzenia. Jesli zalozysz wkladke czy podpaske i caly czas masz mokro to to sa wlasnie saczace sie wody.
Ja w sumie do konca pobytu w domu nie bylam pewna ze to wody. Ale teraz juz bym wiedziala. Tak jak polozna mowila na szkole rodzenia. Jesli zalozysz wkladke czy podpaske i caly czas masz mokro to to sa wlasnie saczace sie wody.