Dzien dobry wszystkim! Widze, ze jestem dzis pietwsza, ale w lozku zalegam no to chociaz napisze. W sumie to nie wiem czy tak od rana powinnam tu wyjezdzac z kolejna porcja zali, ale cholerka no az mnie sciska w dolku to sie wygadam. Gadalam z mama juz po rannym obchodzie i olivia dostala dodatkowe inhalacje bo nic sie nie poprawia!!! Noz kur... az mi sie zagotowalo bo dziecko od soboty na antybolach dozylnie i zeby ani ciutke sie nie poprawilo? Ale nic wczrsniej nie mowilam, bo ciagle tylko slysze, ze wymyslam i sie czepiam. A tu mama sama juz ma watpliwosci co do leczenia w tym szpitalu. Wiec w koncu sie odezwalam, ze to jakas sciema to leczenie. Epidemia epidemia, ale tam babki po kilka razy wracaja z dziecmi z zapaleniem pluc. I jedna wczoraj az plakala, bo od grudnia syn na antybiotykach juz 5 roznych i ciagle ma zapalenie pluc! Normalne to?! I ona chce na wlasne zadanie wyjsc i jechac do jednego polecanego pediatry w okolicy i probowac inaczej leczyc, skoro szpital nic nie pomaga. I tak teraz leze i mysle, ze w niezle gowno wdeplismy Dziecko od tygodnia mam na antybiotykach i zeby nie zdrowialo? A z lekarkami to praktycznie tam nie ma dyskusji, one zbadaja, z laski rzuca jakis komentarz lub odpowiedza na pytania. Na jakies sugestie rodzica rzucaja mordercze spojrzenie "my jestesmy od leczenia" No coz, ja nie naleze do pokornych cielat, i jak juz tyle watpliwosci tam jest to chyba nie wytrzymam i sie odezwe. Chyba nic nie strace, bo efektow tygodniowego leczenia brak. Powstrzymam sie od porownan i komentarzy, ja tylko chce miec zdrowe dziecko!!!
No to nasmecilam, ale kurde no powiedzcie dziewczyny czy to nie jest troche dziwne?
A może to jakaś grubsza sprawa? może to nie zapalenie płuc, skoro nie działają nawet antybiotyki i te kobiety tak długo siedzą? może oni krztuśca zdiagnozować nie potrafią albo podobnego świństwa...
Może zaciągnijcie opinii u jakiegoś prywatnego?
Ta nasza służba zdrowia, to o dupę rozbić. I dziwicie się, że ja mam taki awers? Ładują tą nic nie dającą chemię w dzieci, a może to trzeba większej konsultacji? może powinni zaciągnąć gdzieś opinii jak sami nie wiedzą? To już nawet weterynarz mojej mamy jak miał problem to pół polski obdzwaniał, żeby sprawdzić czy podobnych przypadków jak z jej jorkiem nie było, żeby bez sensu go nie faszerowac antybiotykami... Sorry za porównanie, ale lekarz to lekarz. Niestety większość się do błędów nie potrafi przyznać i będa brnąć, choć nie maja pojęcia co robią...