I ja się z Wami witam, bo przerażająco ciężkim weekendzie przeprowadzkowym.
Do tej pory jestem i czuję się nieprzytomna. Takiego tempa dawno nie miałam, ale maleństwo jest bardzo dzielne i pięknie się słucha, by siedzieć jeszcze w brzuszku
W sobotę rano byliśmy z M na badaniach moich standardowych - krew. Oczywiście trzeba się było trochę naczekać. Później szybkie zakupy śniadaniowe. Ledwo wpadliśmy do domu, a tu dzwonią już pierwsze osoby, które przyjechały pomóc w przeprowadzce - brat i mama M. Nie zdążyłam normalnie zjeść śniadania, latałam z serkiem wiejskim po pokojach i dopakowywałam rzeczy. Później zrobił się już duży szum i zamieszanie. Każdy coś dopakowywał,więc kompletnie straciłam nad tym kontrolę (wszystkie pudła miałam do tej pory poopisywane, więc wiedziałam, co jest w którym). Strasznie mnie to zmęczyło.Faceci wynosili meble, tv i całą masę innych dużych rzeczy. Później zawinęli się do auta dostawczego i pojechali to rozpakowywać. Ja zostałam na mieszkaniu z moją mamą i siostrą i ogarniałyśmy bałagan. Moja siostra myła okna, mama doczyszczala podłogi, ja walczyłam z kuchnią. Jakoś się ogarnęłyśmy, ale moje krzyże wołały o litość. Później, jak już wszyscy pojechali, na 18 M mnie zawiózł na ten wieczór panieński koleżanki. Na te 3.5h udało mi się choć na chwilę wyłączyć i zapomnieć o wszystkim, co do tej pory doskwierało i męczyło (remonty, przeprowadzka, pakowanie, pisanie racy).
Wieczorem nocowaliśmy u mojej siostry, bo na mieszkaniu praktycznie nic nie zostało. Moja siostra przygotowała smaczną kolację, pożyczyła ciuchy do spania i przeżyliśmy
A w niedzielę po dobrym śniadanku wybraliśmy do kilku sklepów po różne duperele do domku. I na mieszkanie z powrotem dopakować resztki rzeczy.Przyjechała moja siostra z mężem, pomogli nam się do końca zapakować i przyjechaliśmy do domku. Siostra pomagała mi się rozpakowywać w kuchni, M z jej mężem ogarniali inne rzeczy, składali łóżko, później łóżeczko i tak zleciało nam do prawie 20.
Na razie jesteśmy więc jeszcze na walizkach - wszystko leży w pudłach, nie mamy jeszcze zbyt wiele mebli,więc nie zawsze jest gdzie to rozłożyć. A ja do środy chcę oddać pracę, więc muszę się na tym skupić. Jak M wróci z pracy, to trochę poogarniamy, bo sama nie mam siły.
Może moja mama przyjedzie w sobotę i pomoże mi tutaj trochę ogarnąć - pomyć okna, poprasowąć ciuszki dla dziecka, które będę chciała poprać. Na razie wysiadłam kompletnie- czuję się wypompowana.Na tyle, że nawet 10 str. nie jestem w stanie nadrobić. Wiem jednak, że nowe dzieciaczki są już z nami - wspaniale. Gratulacje
Doti.
Dziewczyny mam nadzieję, że do środy się ogarnę i będę mogła na spokojnie i na bieżąco wszystko ponadrabiać. Na razie lecę walczyć z pracą, by jak najszybciej mieć ją z głowy.
Trzymajcie się dzielnie