hej, witam się. uff w końcu odpoczynek, no tylko pranie zostało do wywieszenia (tzw. nocna zmiana haha).
wczoraj byłam w pracy pół dnia - robiłyśmy pirackie urodziny w Krainie i wyszło super!!! oby było tak dalej.
z Misią hmmm. też drze się jak ją z huśtawki zdejmuję, tłumaczę jej, że gdzie indziej pójdziemy, słowem po prostu chamskie przekupstwo odczyniam wobec niej.
no, ale mi się zagilowała niestety po czwartkowym klubie mam. już 2 dni nie śpię, bo ją tłukę na rękach, bo aż bezdechy ma (niestety ma smoka do spania echh),
no dziś w końcu się do nebulizatora przekonała, więc jej zapodałam i zobaczymy jak nocka. oby dobrze, majeranek pod nosem, olbas na podusi, pulmex wtarty, gile wyczyszczone fridą...
oby spała moja królewna, bo jutro na 10 idę do pracy i ją zabieram, bo małżon wróci z szalonego weekendu pracowego jak ja to mawiam.
dobra koniec z moimi duperelami.
Alex- to straszne. teraz sobie oglądałam na VOD (bo my bez telewizora żyjemy) taką serię Cud Narodzin (nagrywany z Wlk. Brytanii - Southamptom, szpital Księżnej Anny) i się napatrzyłam, napłakałam takie losy małych istotek i rodziców. jak leżałam na porodówce to zaraz obok był ścisły nadzór neanatologiczny i jakież tam małe kruszynki biedne leżały. płakałam za nie normalnie i dziękowałam Bogu, że mam dziecko, które nie musi leżeć w inkubatorze z dala ode mnie. to potworny ból, ale trzeba mieć radość z tego, że teraz są takie czasy, że wiele takich dzieciątek przeżywa i radzi sobie świetnie. także ja serdecznie trzymam kciuki za małego Andrzejka....
no cóż, lecę wywieszać prańsko a potem kąpać się i spaaać, bo rano praca mnie do 19 czeka...baaaj!
wczoraj byłam w pracy pół dnia - robiłyśmy pirackie urodziny w Krainie i wyszło super!!! oby było tak dalej.
z Misią hmmm. też drze się jak ją z huśtawki zdejmuję, tłumaczę jej, że gdzie indziej pójdziemy, słowem po prostu chamskie przekupstwo odczyniam wobec niej.
no, ale mi się zagilowała niestety po czwartkowym klubie mam. już 2 dni nie śpię, bo ją tłukę na rękach, bo aż bezdechy ma (niestety ma smoka do spania echh),
no dziś w końcu się do nebulizatora przekonała, więc jej zapodałam i zobaczymy jak nocka. oby dobrze, majeranek pod nosem, olbas na podusi, pulmex wtarty, gile wyczyszczone fridą...
oby spała moja królewna, bo jutro na 10 idę do pracy i ją zabieram, bo małżon wróci z szalonego weekendu pracowego jak ja to mawiam.
dobra koniec z moimi duperelami.
Alex- to straszne. teraz sobie oglądałam na VOD (bo my bez telewizora żyjemy) taką serię Cud Narodzin (nagrywany z Wlk. Brytanii - Southamptom, szpital Księżnej Anny) i się napatrzyłam, napłakałam takie losy małych istotek i rodziców. jak leżałam na porodówce to zaraz obok był ścisły nadzór neanatologiczny i jakież tam małe kruszynki biedne leżały. płakałam za nie normalnie i dziękowałam Bogu, że mam dziecko, które nie musi leżeć w inkubatorze z dala ode mnie. to potworny ból, ale trzeba mieć radość z tego, że teraz są takie czasy, że wiele takich dzieciątek przeżywa i radzi sobie świetnie. także ja serdecznie trzymam kciuki za małego Andrzejka....
no cóż, lecę wywieszać prańsko a potem kąpać się i spaaać, bo rano praca mnie do 19 czeka...baaaj!