no i właśnie dlatego np. mój obecny szef uważa, że lepiej się współpracuje z kobietami, które mają już dzieci, bo wtedy wie, że zajmą się robotą należycie (żadne sraty-taty kawki po 15 razy dziennie i wciąż przerwy lunchowe), żeby się wyrobić w 8 godzin i nie siedzieć dłużej;
co do pieluch to u nas jakiś bunt na pokładzie - nie dość, że Ninka przestała sygnalizować, że jej się chce nr 2, to jeszcze potrafi sobie przeraczkować przez chatkę!!! coś czuję, że niezły nas czeka regresik jak się mały Pisior pojawi...
szkoda, że Gabi do Ikei nie bierzecie (jeśli dobrze zrozumiałam)? tam tyle atrakcji przeciez, Ninka tam nieźle świruje; chociaż, teraz jak wirusy szaleją też bym się zastanowiła czy warto ryzykować; i szkoda piecha cioci...
no a my dziś od 6 nie śpimy, Ninka sie wybudziła (o dziwo - sucha!) z płaczem i już nie mogła zasnąć, a ja z nią; kończę śniadanie i dopijam kawę; zastanawiam się nad dzisiejszym spacerem, bo nieźle wieje - może chcoaiż taki krotki, kwadransowy zaliczyć..?
a w ogóle to niech szlag trafi Milkę;-)staje sobie wczoraj na wagę, a ta mi wskazuje +9
w 10 dni przybyło mi 3 kg i winowajcą są 2 czekolady Milki, do tego ciasto kupne, co z gośćmi jedliśmy, a potem zostało i je dojadałam przez kolejne 3 dni (kto to widział zostawiac ciężarną sam na sam na cały dzień z lodówką pełną słodkości, no kto ja sie pytam!!??), do tego tiramisu mego M., któremu nigdy sie nie oprę... no szok! tak więc od dziś odstawiam słodycze, bo to cholerstwo nieźle napakowuje (a konto dzisiejszego nowego bezsłodyczowego etapu zeżarłam wczoraj spory deserek z bitą śmietaną
); no!
edit. coś się nasza Basia nie odzywa, mam nadzieję, że to "tylko" nawał obowiązków, a nie jakie choróbsko