Efe1980
Sierpniowa mama Gabrysi
No właśnie Aneczko. Mi by głównie o tą kroplówkę chodziło. Dlatego chyba jutro rano pójdę i pogadam z położną i/lub lekarzem. Najwyżej się nie położę. Czekanie na poród czy w szpitalu, czy u koleżanki mnie jakoś nie bawi. W domu w końcu najlepiej. Tylko jak długo ja mam jeszcze czekać? Terminy minęły. Przeterminowałam się. A z każdym dniem też rośnie ryzyko zielonych wód itp. A mnie coraz więcej schizów łapie.
Dobra nie będę wam już marudzić. Przejdę się jutro i pogadam. Jak mi dadzą kroplówkę to zostanę. Jak nie to wrócę do domku i będę cierpliwie czekać. A jak mnie weźmie to pojadę do Wejherowa.
A to dla chcących poczytać o szpitalu do którego jutro pójdę. Cytat ze strony Fundacji Rodzić Po Ludzku (http://www.rodzicpoludzku.pl/szukaj.php)
Uparłam się rodzić w tym szpitalu, choć nie mieszkam w Sztumie. Teraz jestem w drugiej ciązy i ani mi się śni rodzić w sztumskim szpitalu.
Oddział koszmarny. Łazienka przy sali porodowej wyglada jak dworcowy kibel z lat 80. Kilka uprzejmych położnych i pielęgniarek, ktore mozna zliczyć na palcach jednej ręki. Ordynator wyjatkowo nieprzyjemny człowiek, ktory kompletnie nie panuje nad personelem. Trzeba samemu prosić o wszystko, nawet przepisane leki!!! Nawet pomiary temperatury czy słuchanie płodu na oddziale ginekologicznym to fikcja. Zwłaszcza w weekendy. Sala do porodu rodzinnego ktora wedle pani ze szkoły rodzenia ma być przynależna od pierwszego okresu porodu strzeżona jest jak oko w głowie, tzn ja np musiałam leżeć na przedporodowej (paskudnej) sali i pierwszą fazę spędzać na korytarzu dopoki moj mąż nie wyprosił przenosin. W czasie porodu i badania mąż jest wypraszany z sali za to układano mnie na łóżku pochwą do drzwi otwartych na oscież przy pełnej asyscie personelu zagladającego prosto w pochwę podczas badania lekarskiego. Mity ze szkoły rodzenia o uprzejmej pani położnej, ktora puka do drzwi oraz pomocnym personelu, o tym ze w 1 fazie porodu można wziąć prysznic czy napić się wody, radziłabym z miejsca włożyć między bajki. Nie ma żadnych sprzetów pomagających rodzącej. Po długim dopominaniu dostałam piłkę. Kiedy skurcze stały się czeste i bardzo bolesne natychmiast chciano mnie podpiąć do ktg przy ktorym ktoś zapomniał wączyć wydruk. Moj poród trwał koszmarnie długo, więc leżenie pod ktg w czasie skurczy + leżeniu kilkugodzinnemu. Po awanturze uzyskałam zgodę na podpięcie ktg i chodzenie. kiedy padła decyzja o cc, kazano mi się rozebrać na sali i golusienka przeparadowałam pol korytarza przed polożeniem na wózek... Aha, golenie mimo ze wykonałam w domu miałam powtórzone przy wszystkich obecnych na sali niezdezynfekowaną maszynką!!! Ale najlepsza była położna ktora skomentowała moją obecność w szpitalu (przyjechałam za szybko, mając skurcze przepowiadające i zostałam zatrzymana ze względu na duże obrzęki) : "trzeba umieć rozpoznać prawdziwe skurcze porodowe i odróznić od przepowiadających!". Na moje pytanie JAK? nie bardzo umiała odpowiedzieć. Paranoja! Anestezjolog skomentowała moja tuszę, do dziś się dziwie ze nie przyłożyłam jej zdrowo, ale chyba uodporniłam się już po tych wszystkich historiach... Po porodzie trzeba błagać o pomoc. Nie ma co liczyc na pielęgniarki (są zajęte piciem kawy). To czy zakładać majtki poporodowe czy nie jest uzależnione od fanaberii pielęgniarek. Nie można mieć własnych podpasek tylko twarde ligninowe rzekomo jałowe podkłady szpitalne jak za króla Ćwieczka chyba...
Szpital koszmarny, może nie oceniłabym go tak gdybym wczesniej w szkole rodzenia nie nasłuchała się o zyczliwości personelu, o pomocy laktacyjnej (tiaaa...) itd. Dla mnie szpital porażka.
Miłych snów sierpnióweczki. Ja nie wiem jak dzisiaj zasnę. Ale się postaram. Trzymajcie kciuki, żeby mi jutro jakoś pomogli.
Dobra nie będę wam już marudzić. Przejdę się jutro i pogadam. Jak mi dadzą kroplówkę to zostanę. Jak nie to wrócę do domku i będę cierpliwie czekać. A jak mnie weźmie to pojadę do Wejherowa.
A to dla chcących poczytać o szpitalu do którego jutro pójdę. Cytat ze strony Fundacji Rodzić Po Ludzku (http://www.rodzicpoludzku.pl/szukaj.php)
Uparłam się rodzić w tym szpitalu, choć nie mieszkam w Sztumie. Teraz jestem w drugiej ciązy i ani mi się śni rodzić w sztumskim szpitalu.
Oddział koszmarny. Łazienka przy sali porodowej wyglada jak dworcowy kibel z lat 80. Kilka uprzejmych położnych i pielęgniarek, ktore mozna zliczyć na palcach jednej ręki. Ordynator wyjatkowo nieprzyjemny człowiek, ktory kompletnie nie panuje nad personelem. Trzeba samemu prosić o wszystko, nawet przepisane leki!!! Nawet pomiary temperatury czy słuchanie płodu na oddziale ginekologicznym to fikcja. Zwłaszcza w weekendy. Sala do porodu rodzinnego ktora wedle pani ze szkoły rodzenia ma być przynależna od pierwszego okresu porodu strzeżona jest jak oko w głowie, tzn ja np musiałam leżeć na przedporodowej (paskudnej) sali i pierwszą fazę spędzać na korytarzu dopoki moj mąż nie wyprosił przenosin. W czasie porodu i badania mąż jest wypraszany z sali za to układano mnie na łóżku pochwą do drzwi otwartych na oscież przy pełnej asyscie personelu zagladającego prosto w pochwę podczas badania lekarskiego. Mity ze szkoły rodzenia o uprzejmej pani położnej, ktora puka do drzwi oraz pomocnym personelu, o tym ze w 1 fazie porodu można wziąć prysznic czy napić się wody, radziłabym z miejsca włożyć między bajki. Nie ma żadnych sprzetów pomagających rodzącej. Po długim dopominaniu dostałam piłkę. Kiedy skurcze stały się czeste i bardzo bolesne natychmiast chciano mnie podpiąć do ktg przy ktorym ktoś zapomniał wączyć wydruk. Moj poród trwał koszmarnie długo, więc leżenie pod ktg w czasie skurczy + leżeniu kilkugodzinnemu. Po awanturze uzyskałam zgodę na podpięcie ktg i chodzenie. kiedy padła decyzja o cc, kazano mi się rozebrać na sali i golusienka przeparadowałam pol korytarza przed polożeniem na wózek... Aha, golenie mimo ze wykonałam w domu miałam powtórzone przy wszystkich obecnych na sali niezdezynfekowaną maszynką!!! Ale najlepsza była położna ktora skomentowała moją obecność w szpitalu (przyjechałam za szybko, mając skurcze przepowiadające i zostałam zatrzymana ze względu na duże obrzęki) : "trzeba umieć rozpoznać prawdziwe skurcze porodowe i odróznić od przepowiadających!". Na moje pytanie JAK? nie bardzo umiała odpowiedzieć. Paranoja! Anestezjolog skomentowała moja tuszę, do dziś się dziwie ze nie przyłożyłam jej zdrowo, ale chyba uodporniłam się już po tych wszystkich historiach... Po porodzie trzeba błagać o pomoc. Nie ma co liczyc na pielęgniarki (są zajęte piciem kawy). To czy zakładać majtki poporodowe czy nie jest uzależnione od fanaberii pielęgniarek. Nie można mieć własnych podpasek tylko twarde ligninowe rzekomo jałowe podkłady szpitalne jak za króla Ćwieczka chyba...
Szpital koszmarny, może nie oceniłabym go tak gdybym wczesniej w szkole rodzenia nie nasłuchała się o zyczliwości personelu, o pomocy laktacyjnej (tiaaa...) itd. Dla mnie szpital porażka.
Miłych snów sierpnióweczki. Ja nie wiem jak dzisiaj zasnę. Ale się postaram. Trzymajcie kciuki, żeby mi jutro jakoś pomogli.
Ostatnia edycja: