My na spotkaniach się wymieniamy, chociaż ostatnio częściej ja się napiję lampkę wina. U nas na spotkaniach rodzinnych jest taka „kultura” picia alkoholu towarzysko, jak żadne nie chce pić to patrzą jak na ufoludki xD To tak jakbyś odmówiła babci zjeść kawałek serniczka w święta
A że mąż nie przepada za alko, to zwykle ja sączę to wino 3 godziny, a on ma wymówkę
I odrazu powiem, że nie popieram takiego czegoś, że trzeba się napić, ale to starsze pokolenie jednak ma tak zakodowane i nie chcemy im robić przykrości albo pół imprezy się tłumaczyć, że się oboje nie chcemy
Poza tym ja mam wtedy luz, bo jak wypiłam wino to dzieckiem zajmuje się mąż, mogę chillować cały wieczór
Same korzyści