reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Samotna Matka- Samotna w ciazy?

Fajnie, że Tobie się udało. Ja przez całe życie jakoś nie miałam szczęścia do facetów, a teraz to już raczej lepiej nie będzie. Tak bardzo brakuje mi pozytywnego patrzenia w przyszłość.
 
reklama
margarita ja mieszkam w pl. ale dość daleko od rodziców. i choć mi nieraz ciężko to nie wróciłabym do rodziców. tak jak pisałam ja jestem osobą, która lubi niezależność. dlatego wolę żyć skromnie ale za swoją kasę.
podejmij taką decyzję, którą uważasz za słuszną.
ja odkąd mam martynke, wpierw myślę czy decyzję którą podejmę będzie dobra dla martynki, ona jest i będzie już zawsze na pierwszym miejscu. to na jej dobro stawiam przede wszystkim.
teraz stałam się ostrożniejsza, rozsądniejsza. np mogłabym handlować fajkami z ukrainy. zarobiłabym dużo więcej. ale to nielegalne. i bałabym się o martyne. może głupi przykład. ale odkąd urodziłam martynkę jestem właśnie dużo rozsądniejsza.
napisałam swoje zdanie, mam nadzieję że napisałam to w taki sposób by Cie nie obrazić.

reni ja przepłakałam, wręcz przeryczałam prawie pół ciąży... i ryczałabym dalej ale wylądowałam w szpitalu w 18tc z poronieniem zagrażającym. wtedy się opamiętałam. trochę się ogarnęłam i zaczęłam przygotowywać wszystko dla dziecka.
powoli i ty dasz radę. a jak twoi rodzice pomogą Ci? początki samotnego macierzyństwa łatwe nie są, ale ogarniesz powoli wszystko.
 
Ostatnia edycja:
dokladnie wszytsko moze sie ulozyc:) ja jestem juz 9 miesiecy z T i jest nam ze soba bardzo dobrze,akcepwtuje Alana,wrecz jest dla niego ojcem:)
 
anowi82 staram się nie płakać, ale to czesto silniejsze, bo nie tak sobie wyobrażałam macierzyństwo. Jeśli już nie płaczę to jestem smutna. Rodzice, tak owszem pomogą, ale ja też właściwie całe życie byłam niezależna i nie jest mi z tym do końca dobrze. Nie wiem czy mnie zrozumiecie, ale bedąc u rodziców nie decyduje w 100 % sama o sobie, podobnie pewnie bedzie jak urodzę dziecko.
 
anowi82 staram się nie płakać, ale to czesto silniejsze, bo nie tak sobie wyobrażałam macierzyństwo. Jeśli już nie płaczę to jestem smutna. Rodzice, tak owszem pomogą, ale ja też właściwie całe życie byłam niezależna i nie jest mi z tym do końca dobrze. Nie wiem czy mnie zrozumiecie, ale bedąc u rodziców nie decyduje w 100 % sama o sobie, podobnie pewnie bedzie jak urodzę dziecko.

właśnie o to mi chodzi. to chciałam napisać margericie. pewnie że u rodziców byłoby mi łatwiej, wygodniej, bardziej rodzinnie. ale wątpię bym była szczęśliwa. w rodzinnej miejscowości bezrobocie ponad 20%, żłobka brak, więc tak do 3r.ż dziecka byłabym skazana na żebranie od mopsu, lub rodziców.
ja tak nie chce tak żyć, być na czyjejś łasce czy niełasce. rodzice mogą być najlepsi na świecie. ale nikt mi nie wmówi że żadnej kłótni nie będzie.
ja bardzo szanuje rodziców że mi pomogli, ale też się nasłuchałam, i musiałam zacisnąć zęby a nieraz przytaknąć bo mieszkałam u nich.
napiszę jeszcze raz wole skromniej żyć, ale samodzielnie.
 
anowi, dokładnie tak jak piszesz zgadzam się w całości, moi rodzice to najlepsi rodzice na świecie wspierają, pomagają, są oparciem, ale kłótnie są nieuniknione bo ja jestem impulsywna w polączeniu z szalejącymi hormonami (sama czasem chciałabym przed sobą uciec - taka jestem nieznośna).
Marzę o samodzielności, jednak teraz to nie jest możliwe...może kiedyś.
Anowi czym Ty się zajmujesz i czy jesteś z kimś, że możesz pozwolić Sobie na niezależność?
 
reni ja jestem sama. i jeszcze długo tak zostanie, bo nie chce nikogo. taki jest mój wybór.
to że przeprowadziłam się do rodziców było dla mnie dodatkową porażką. chciałam jak najszybciej wrócić do rz.
wysprzedałam co mogłam, oszczędzałam jak mogłam, ex zwrócił kasę po bojach w sądzie.
i wynajęłam mieszkanie w rz. bardzo intensywnie szukałam pracy, nie znalazłam takiej by była w godzinach pracy żłobka, bez wieczorów, nocy, weekendów. już myślałam że wrócę do rodziców. byłam zrozpaczona, oszczędności się kończyły...
nie było dla mnie pracy to założyłam swoją firmę. pomyślałam spróbuję. najwyżej się nie uda i wrócę do rodziców.
udało mi się. firma nawet mi idzie. i wcale dużo w nią nie włożyłam. wystarcza mi na skromne życie. latem jest dobrze gorzej zimą.
ja handluję odzieżą w dni targowe po rynkach.

reni, może i ty spróbuj? pomyśl jakie masz doświadczenie, co umiesz, co masz, co chciałabyś robić. warto próbować., ja od zawsze marzyłam o własnej firmie, ale nie miałam odwagi by założyć.
sytuacja mnie niejako zmusiła, gdybym nie otworzyła firmy musiałabym wrócić do rodziców. a tak :-D udało się i powolutku sobie ją rozwijam. zaczynałam od tego że miałam jeden stół handlowy i jeździłam osobowym małym autkiem.
mój cel to: sprowadzanie tirami odzieży używanej :-D
 
Ostatnia edycja:
reklama
Anowi, wiem, rozumiem, sama teraz jestem niezalezna i finansowo i nie musze "sluchac nikogo", wiem o czym mowisz. Ale ja sobie psychicznie nie radze...Mieszkam w UK, ale w miescie, gdzie Polakow jest mnostwo i kazdy sobie wilkiem...Od paru dni doswiadczylam ,ze zaczely sie o mnie plotki. Ludzie sa wstretni, wscipscy, zlosliwi. Wydalo sie, ze jestem w ciazy i dochodzenie z kim, jak przeciez jestem sama...Dodam,ze z dawca nie dlugo bylam i raczej nie obnosilam sie z tym, ze wzgledu na dobro corki...Tutaj jest gorzej niz na wsi w Polsce, kazdy kazdego obgaduje. Ja dotad dorabialam sobie jako fryzjerka i duzo ludzi mnie zna. Rozmawialm wczoraj z dawca, a on dalej upiera sie,ze powinnam usunac...Powiedzial,ze on mysli o swojej rodzinie(walczy o byla partnerke, ma z nia 3 dzieci) i ze jak go dopadna pytanai, bedzie sie wypieral!!! Ten dran. Zaczal nawet pytac skad ma wiedziec, ze to jego. Zostalam z wszystkim sama, nawet znajomi, ktorzy wydawali sie ok, odwrocili sie. Nie przesadzam mowiac,ze nie mam tu nikogo. Ja po prostu nienawidze tego miejsca. Jak bardzo boje sie powrotu do Polski i zaczynania wsz od zera, tak samo mocno nienawidze zycia tutaj, braku zyczliwych osob, tesknoty za siostra, domem, rodzina, spokojem, jaki oni zawsze mi dawali. Zastanawiam sie jak mam postapic z dawca...Jak go podac o alimenty, jednoczesnie nie chce by widnial na akcie ojciec taki, ktory w ogole nie ma sumienia, nie przejmuje sie,ze mu sie urodzi dziecko i moze kiedys bedzie go szukalo. I tak pewnie zarzada badan, to kolejny schod...
Reni, rozumiem Twoje cierpienie . Czytam Twoje wypoweidzi i widze,ze jestes tak samo zdolowana jak ja...
 
Do góry