A ja z zupełnie innej beczki chcę się tylko wygadać:
Jestem jak wiecie w 9 miesiącu ciąży całą ciążę przechodziłam kiepsko, wszelkie książkowe niedogodności związane z ciążą akurat trafiły się mnie i to wszystkie naraz ale nie o tym. 3 miesiące wcześniej zaszła w ciążę moja znajoma, z którą kiedyś się przyjaźniłam ale przez takie różne zakręty życiowe i moje i jej zażyłość się skończyła, jednak moja późniejsza ciąża znowu nas do siebie zbliżyła. Moja znajoma całą ciążę przechodziła bez żadnych komplikacji, żadnych nudności, wymiotów, zaparć, zgagi czy innych tego typu niedogodności. Przez całą ciążę czuła się świetnie cały czas pracowała, czasem była zmęczona ale nie chciała iść na L4 skoro dobrze się czuła, wszystkie badania łącznie z badaniami prenatalnymi świetnie wychodziły. Przyznam szczerze, że zazdrościłam Jej cholernie - Ona nie rozumiała mojego złego samopoczucia! Nawet pomyślałam sobie raz, że skoro tak łatwo wszystko Jej idzie to może by się pomęczyła przy porodzie (przeklęty dzień, w którym to pomyślałam). Gdy zaczął się Jej poród wszystko było ok aż do momentu jak na badaniu KTG zaniknęło tętno dziecka. Decyzja o natychmiastowej cesarce i po 10-15 minutach było już po porodzie. Malutka była niedotleniona i bardzo mała ale wszystko wskazywało na to, że będzie ok. Sama poleciłam Jej szpital w którym rodziła - też sama chciałam tam rodzić. W skrócie opisze to tak po porodzie znajoma nie mogła trzymać dziecka na rękach, karmić miała ją przy sobie jakąś minutę zaraz po urodzeniu i zaraz ją zabrali. Położna powiedziała znajomej by nie przychodziła do dziecka (Malutka leżała w osobnej sali) nie mówiła do Niej bo wtedy Mała wpadała w histerię. Maleństwo leżało w tym szpitalu tydzień z kawałkiem gdzie nagle przewieźli Ją do kliniki bo jak się okazało z dokumentacji medycznej zarazili Malutką sepsą i konieczne było przewiezienie dziecka do kliniki. W klinice dziecko było prawie miesiąc i tak po urodzeniu znajoma mogła zabrać Małą do domu po ponad miesiącu. Parę dni temu przyszły wyniki badań, które robili w klinice i okazało się, że Malutka ma chorobę genetyczną zespół turnera i być może ma również upośledzenie umysłowe ale to okaże się dopiero po kolejnych szczegółowych badaniach...
Przez to co pomyślałam z każdym dniem zbliżającym mnie nieuchronnie do porodu boję się o mojego synka...