Witam wszystkie Forumowiczki. Piszę tu będąc w trochę innej sytuacji niż Wy wszystkie. Chcę prosić o radę i jednocześnie pomoc w zrozumieniu.
Jestem mamą 17latki, która 4 miesiące temu oznajmiła, że spodziewa się dziecka. Wtedy zaczęło się piekło. Nasza dotąd szczęśliwa, poukładana rodzina rozpada się.
Przez całe lata wraz z mężem dbaliśmy o to by nasze dzieci (mamy jeszcze syna 15 lat) wyrosły na mądrych, dobrych i rozsądnych ludzi. Ani ich nie rozpieszczaliśmy ani też nie zabranialiśmy wszystkiego. Staraliśmy się by wzajemne relacje były przede wszystkim szczere, nie podpierane żadnymi kłamstewkami. Kiedy nasze dzieci miały jakiś problem wspólnie go rozwiązywaliśmy. Oliwia była zawsze poukładaną dziewczyną. Mieliśmy ja za rozsądną. Unikała kłopotów, nie sprawiała problemów. Z Olkiem było trochę więcej kłopotów jak to z chłopcami, nie było to jednak nic poważnego. W naszym domu zawsze panował szacunek, zrozumienie i lojalność.
Tego przeklętego dnia, w którym sie dowiedzieliśmy nigdy nie zapomnę. Po prostu, tak jakby nic się nie stało, bez emocji oświadczyła, że spodziewa się dziecka. Zaniemówiliśmy wszyscy. Siedzieliśmy skamieniali jakby nas ktos zaczarował. Dopiero po chwili ocknęliśmy się i nastąpiło gradobicie pytań. Jedynie co sie dowiedzieliśmy to to, że dziecko wychowa sama, ojca nie ma i nie będzie i mamy o niego nie pytać. Nie zostawił jej ani ona jego, nie została zgwałcona ani do niczego zmuszona. Nic nie rozumieliśmy, podejrzewaliśmy nawet ciążę urojona, ale i temu zaprzeczyła. Więcej wyjaśnień nie było. Próbowałam z nia porozmawiać.... Jako matka, przyjaciółka, kobieta (Mąż również, próbowaliśmy wspólnie a tych prób było na prawde wiele - bezskutecznie). Za każdym razem wpadała w szał (wcześniej nie zdarzało jej sie to). W domu panuje straszna atmosfera. Nikt z nikim nie rozmawia, młodszy syn wraca do domu pijany, nie ukrywa się z zażywaniem narkotyków. Mąż całe dnie siedzi w pracy, doszło do tego, że chcemy się rozwieść...
Ponieważ usilnie, wielokrotnie i bezskutecznie próbowałam dotrzeć do córki, nie mam pojęcia co ona myśli, jak postrzega cała sytuacje, w której sama się znalazła wciągając w to nas wszystkich, mało tego, doprowadzając do ruiny naszą rodzinę. I tu zwracam się do was byście wyjaśniły mi co wyobraża sobie małolata bawiąc się/kosztując seksu czy po prostu rozkładając nogi bez stosowania żadnego zabezpieczenia??? Każda z was jest w takiej samej sytuacji. Czy wy nie macie poczucia jakiejkolwiek moralności? Co kieruje młodymi dziewczynami przed pójściem do łóżka bez zapezpieczenia z facetem, którego sie zna w ogóle, albo niezbyt długo??? Tylko nie tłumaczcie mi, że po prostu się stało! Gdzie wasza samokontrola, rozsądek? Uważacie, że dziecko może być szczęśliwe mając tylko matkę? A co z dniem ojca w przedszkolu? Co z pytaniami syna o samochody? Co z wyśmiewaniem dziecka od bękartów?
Nię chcę nikogo obrazić żadnym z moich słów, chcę tylko zrozumieć, znaleźć jakiś punkt zaczepienia i wyjścia jednocześnie, by ratować rodzinę.
Jednak skomentuję, choć na początku zastanawiałam się, czy ten post jest aby na pewno pisany na serio, czy to nie podpucha. Właściwie to już widząc słowa
''Wtedy zaczęło się piekło'' nie miałam ochoty czytać dalej. Zaczęło się piekło, bo co? Bo w domu będzie dziecko? Czy to stanowi jakiś problem? Przecież to nowe życie, prawdziwy cud, którego dokona pani córka, której szczerze współczuję braku wsparcia u rodziny. Gdy ja zrobiłam test ciążowy, to już następnego dnia wiedziała o tym moja mama. Oczywiście byłam przerażona i bałam się powiedzieć, ale pierwsze, co zrobiła moja mama jak się dowiedziała, to było przytulenie mnie! I uważam, że każda kobieta w ciąży powinna dostać właśnie takie wsparcie już na początku ciąży. Bo to tak niesamowicie pomaga, utwierdza w tym, że nie dzieje się żadna tragedia. Jak można pisać, że to był przeklęty dzień, że zaczęło się piekło?
''W naszym domu zawsze panował szacunek, zrozumienie i lojalność''. -pani wybaczy, ale jakoś trudno jest mi w to uwierzyć. Zrozumienia na pewno nie było w waszym domu, gdy córka oznajmiła o ciąży. I nie dziwię się wcale,że zrobiła to bez emocji. I skoro takie wydarzenie jak ciąża jest w stanie rozwalić waszą rodzinę, to szczerze współczuję.Pytań retorycznych, które pani zamieściła pod końcem wypowiedzi nawet nie będę komentować, koleżanki już to zrobiły. Powinna pani przed napisaniem posta przeczytać wszystkie 730 stron i zapoznać się z sytuacją. Są tu bowiem nie tylko 20 latki, jak ja, ale i 30 latki, które ciążę miały dokładnie zaplanowaną. Ośmieszyła się więc pani tylko pytaniami o moralność, o samokontrolę, rozsądek. Uważam, że to jak córka się od pani odcięła jest dla pani najlepszą karą za takie podejście jakie pani ma. Nazywa pani córkę puszczalską, a nawet nie wie jak do ciąży doszło.Też bym na miejscu córki nie chciała się zwierzać.
''Każda z was jest w takiej samej sytuacji''.Nie sądzę, żebym była w takiej samej sytuacji. Jestem w o wiele lepszej sytuacji, bo mam wspaniałą rodzinę, która mnie wspiera, czego niestety nie może powiedzieć pani córka...
Chciałam jeszcze napisać, że nick to sobie pani dobrała znakomicie :] To tyle.
A teraz co u mnie-wczoraj szczepienia Kubusia. Nie brałam skojarzonych, bo wolę te pieniądze wydać na zalecane szczepienia. Mały miał więc 3 wkłucia i tak płakał, że aż ja uroniłam łzę
Na szczęście dziś już nie pamięta. Miał dzień pełen wrażeń, bo byliśmy u 'teściów'. Jakoś to zniosłam, choć ciężko mi się było przemóc i jechać tam. A, no i mój synek waży już 5300 ;-)Duży chłopak.
Witam też wszystkie nowe dziewczyny na forum.Widzę, że niektóre z Was też z Warszawy
Asuzana, Ewuśka29,Krropelka, Abunzdu Aż się wzruszyłam tym co napisałyście mamie z ciemnogrodu...
Przeczytałam posta mamy z ciemnogrodu jeszcze parę razy i coraz bardziej przychylam się do tego, co napisała Ewuśka-to może być ktoś szukający sensacji i post nie jest pisany na serio, bo trudno mi uwierzyć,że ktoś naprawdę może myśleć w taki sposób i jeszcze nas prosić o radę i zrozumienie.