reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Samotna Matka- Samotna w ciazy?

Wiesz ja teraz to tylko do toalety moge chodzic. A tak wogle moze pomysle o tym by zaczac uczyc sie gotowac, bo ja nic nie potrafie. :-) Ja sie tak strasznie nudze, bo ile mozna filmow ogladac. :tak:
 
reklama
Hm... :dry:.Gdzie wy wszystkie jesteście :sorry2:

kabaretka sztuka gotowania wcale nie jest taka trudna,i czasami nawet przyjemna :-).A jednak bardzo przydatna,synuś dorośnie i co będzie jadł jak mamusia gotować nie umie :-).
Co tu taka cisza jest,obraziłyście się dziewczyny czy co?!
 
No wlasnie nie wiem co tu taka cisza. Milkada z tego co widze to same zostalysmy :-( Nawet AdiLea przestala do nas zagladac, firanka za bardzo nie wpada. Eh.

A co do gotowania, to fakt, musze sie nauczyc, tylko ja nie lubie w kuchni stac:-) Chociaz fakt dobrze by bylo sie nauczyc, bo jedyne co ja potrafie to zupa pieczarkowa, schabowy, pasta, brownie i nic wiecej. :-p

A jak Twoje samopoczucie Milkada? Pytam zarowno o psychiczne jak i brzuchate.:-)
 
Jest żle :-(,powiedziałabym że nawet bardzo żle :-(czemu wszystko musi się kręcić wokół pieniędzy :sorry2:.Pieniądze które dostaje z zusu są po prostu nisko śmieszne,sama jestem sobie winna bo pracowałam na najniższej krajowej a do ręki dostawałam więcej.Szef z ten sposób zaoszczędzał sobie na nas,no i teraz wychodzi :-(.
Szkołe opłacam,lekarza daję coś mamię i prawie nic nie zostaje :-(nie jest realne kupić za to wyprawkę... Głupie myśli przechodzą przez głowę :-:)sorry2:.Czy sobie poradzę?Może ktoś inny mógłby dać więcej mojemu dziecku? Żle sie czuję z tym co napisałam zdanie wcześniej ale takie myśli przechodzą mi przez głowę....
 
Cześć Dziewczyny :-) nie zostałyście same niemartwcie się ... chociaż faktycznie mało tu ostatnio się dzieje ale wydaje mi się że to tylko przejściowe.
Ja zaglądam tutaj ale nie zawsze mam co pisać, zresztą chyba już na nic nie mam ochoty. Nie wiem już co ze sobą zrobić bo ;-) nie wiem czy lezeć czy siedzieć czy chodzić bo wszystko sprawia mi teraz trudność :-) mam w domu na wszelki wypadek zawsze swoją ulubioną serię książek do czytania po którą sięgam w trudnych chwilach. Pomimo, że czytałam to już chyba ze cztery razy to ciągle po to sięgam z sympatią. Nie wiem czy czytałyście "Sagi o ludziach lodu" jeśli nie to polecam chociaż nie każdemu musi się podobać. Są tak napisane że trudno się oderwać i czas za to szybciej leci :-) jutro idę do lekarza i dowiem się kiedy w końcu będę się musiała zgłosić do szpitala na wywołanie porodu. Moja kruszynka skutecznie się zaparła i ani jej w główce żeby się wychylać na zewnątrz ;-) wczoraj przyjechała do mnie ciocia z niemiec i była bardzo zawiedziona że jeszcze nie urodziłam, ale przywiozła mi tyle boskich ciuszków że pół dnia siedziałam i je głaskałam :-) potem sobie pomyślałąm że byłby niezły numer gdyby się okazało że ta moja kruszynka to będzie chłopczyk ;-) bo ja tak na 100% nie jestem przekonana aż nie zobaczę. W sumie o płci dowiedziałam się dopiero w 8 miesiącu bo przez cały czas dzidzia się odwracała wcześniej i tylko jeden jedyny raz lekarce udało się przez chwilkę uchwycić co tam jest ciekawego. Więc tak do końca to chyba nie będę się zarzekać ... cóż ... najwyżej będzie to najsłodziej ubrany chłopczyk w moim mieście :-D a poza tym to wszyscy już dzwonią i pytają czy to już ... no fajnie ... oni wszyscy są zawiedzeni :-) chyba nikt się bardziej nie może tego doczekać niż ja ;-)
Co do gotowania to umiem i nawet lubię :-) na szczęscie narazie nie muszę bo obiadki gotuje teraz moja mama i całe szczęscie bo chyba bym nie miała siły :-) mieszka niedaleko i codziennie z córcią chodzimy do babci na jakieś smakołyki ;-)pamiętam jak pierwszy raz dawno temu wzięłam się za smarzenie oponek, chciałam zrobić mamie niespodziankę ... zrobiłam ciasto z samej mąki i wody, uformowałam kółeczka i wrzuciłam do gorącego oleju ;-) niezła była zadyma i nawet coś się tam zrobiło ... fakt że moja mama nie chcąc zrobić mi przykrości żuła to przez moment ale potem dała sobie spokój :-D potem już wolałam się zapytać co się z czym robi ;-) ale umiejętność gotowania jest bardzo przydatna i czasem naprawdę sprawia frajdę.
Życzę Wam miłego dzionka :-)
 
Milkada pieniądze są ważne ale nie najważniejsze. Nie wiń się za takie mysli bo zdesperowanym kobietom w takiej sytuacji przychodzą na myśl różne rzeczy. Trudno się w sumie dziwić ale dasz sobie radę. To tylko teraz tak strasznie wygląda, później jakoś to się toczy wszystko pomalutku. Ja byłam w takiej sytuacji jak Ty za pierwszym razem i było mi bardzo ciężko ale dałam radę. Tyle razy płakałam z bezsilnosci ale potem się okazywało, że ktoś mi pomagał albo znajdowało się rozwiązanie. Często zastanawiałam się w co ubiorę swoją córcię ale kombinowałam jakoś, ciuszki które były niedobre sprzedawałam przez allegro a za to kupowałam tam większe. Uwierz mi że jak masz dzieciątko przy sobie to zawsze znajdzie się rozwiązanie ... zawsze. Ty też dasz ale nie możesz się załamywać i tracić wiary we własne możliwosci. Wiem że to teraz dla Ciebie marna pociecha ale pomalutku, małymi kroczkami do przodu. Pomyśl sobie teraz że jakoś to będzie i nie martw się już na zapas. Będziesz się martwić jeszcze nie raz później zobaczysz. Ja w jakiś sposób jestem z siebie dumna że dałam sobie radę i widzę że wiele osób mnie za to właśnie szanuje. Teraz muszę po raz drugi stawić czoła tej samej sytuacji ale tym razem wiem już przynajmniej czym to pachnie :-) Kochana głowa do góry ... wszystko będzie dobrze ... zobaczysz :-)
 
Milkada kochana nie martw sie, dasz sobie rade. :-):tak:Wszystkie damy sobie jakos rade. Wszytsko wyglada teraz czarno, chyba ten szosty miesiac to jakas hustawka hormonalna. Ja tez sie czuje jakbym miala sobie nie poradzic, a mysli ze moze ktos da wiecej twojej kruszynce nie sa zle. Ja tez czasami mysle ze moze bedzie szczesliwsza z kims innym, ze ja mloda jeszcze egoistyczna jestem. Ale to tylko watpliwosci, glupie mysli, ktore minal od razu kiedy spojrzysz na swoje cudowne malenstwo. Jestem pewna ze jak na nie spojrzymy to stwierdzimy ze bedziemy dal nich walczyc o wszytsko co najlepsze i sie nam uda. Ja wierze ze bedzie lepiej jak juz moj synus bedzie przy mnie:-), najgorsze tylko te czekanie, te obawy:sorry2:, a jeszcze tatusiowie naszych dzieci wcale nie pomagaja.

Asuzana twoja malutka to niezla tak sie zasiedzic w brzuszku, widac dobrze jej byc z mama caly czas;-) Chociaz dla ciebie pewnie kazdy dzien zwloki jest ciezki, ja bym chciala urodzic przed czasem, bo juz nie moge czekac, zbyt niecierpliwa jestem. :tak:Jestes silna, i jak tylko urodzisz to daj znac. 3mamy kciuki!!!:-)

Mi znajoma ojca mojego dziecka powiedziala ze on chce sie ze mna skontaktowac wkrotce. Jego mama tez mi to powiedziala, i dobrze bo trzeba pewne rzeczy ustalic. Musze mu wyjasnic jak sytuacja wyglada w Polsce ze wszystkim, ze wszystkimi formalnosciami. Wiec w koncu juz nie wytrzymalam i napisalam mu maila ze musimy pogadac. A on mi odp ze tak ze on wie, ze porozmawiamy wkrotce. Cholera, no wkurza mnie ze to on stawia warunki. :angry: Jest prawdopodobienstwo ze w przyszlym tygodniu bede musiala sie polozyc do szpitala, chce mu powiedziec, co mam do powiedzenia wczesniej. :no:
Czy wymagam naprawde tak duzo? :confused:
 
Ostatnia edycja:
Witam :)
Właśnie zarejestrowałam się na forum. Postanowiłam napisać, bo czytając wiele wypowiedzi zauważyłam podobieństwo do mojej sytuacji.
Jestem w 32 tygodniu ciąży, czyli na początku ósmego miesiąca. Ze swoim facetem nie jestem oficjalnie od miesiąca.
Ale od początku... O ciąży dowiedziałam się na początku września, czyli w swoim 5 tygodniu. Mieszkaliśmy razem... był w pracy do późna... wiedział, że podejrzewam ciążę.. kiedy przyszedł do domu na stole zostawiłam dwa testy z... dwiema kreskami... zaczął się ironicznie śmiać. Nie wierzył. Za tydzień poszłam na USG, które mu przywiozłam, poprosiłam też o zaświadczenie lekarskie. I zaczęło się... namawianie na usunięcie ciąży... oczywiście o tym nie było mowy... wyrzucił mnie z domu... przez jakiś czas nie chodziłam do szkoły, nie mogłam znaleźć stancji, znalazłam, wróciłam do tamtego miasta i szkoły... Cały czas o Niego walczyłam...
Miał przyjaciółkę... z którą zawsze konwersował, spotykali się, pomagali sobie... nie potrafił z Niej zrezygnować... jeszcze jak mieszkaliśmy razem... zawsze wyganiał mnie na weekendy do rodziców... jak wracałam... pościel była zmieniona... dom czysty... ale kto by pomyślał...
W październiku ta Jego przyjaciółeczka zadzwoniła do mnie i powiedziała mi, że jest z Nim w ciąży... ciąża o miesiąc starsza od mojej... Załamałam się. Byłam gotowa to zakończyć... wtedy On walczył o mnie... minęło trochę czasu, ale chciałam Mu wybaczyć... tym bardziej, że ta dziewczyna... nie była zbytnio szanującą się więc... pewności nie miałam, że dziecko jest Jego... Niby kontakt zerwali...
Ale My mimo wszystko nie mogliśmy się dogadać... ciągłe kłótnie... wypominanie przeszłości, szarpaniny... trzęsłam się ze strachu jak wychodził do pracy... jak jeździł do zgłoszeń...
Później... cudowny, spędzony razem Sylwester... za kilka dni kolejna kłótnia... cała posiniaczona wylądowałam w szpitalu... odwiózł mnie... i więcej się tam nie pojawił... ciągle tylko pisał, że to koniec, że nigdy więcej Mu tego nie zrobię... że przyniosłam mu wstyd (krzyczałam, bo... "latałam po ścianach"...)- sąsiedzi na pewno słyszeli... a On- przecież szanowany weterynarz... kto by pomyślał...
Kiedy wyszłam ze szpitala były ferie zimowe.. ciągłe wypominanie przez smsy... jak przestałam się odzywać to po tygodniu dostałam sms'a, że pewnie już się puszczam i nie mam czasu... Przyjechał tu, do moich rodziców. Rozmawialiśmy... pogodziliśmy się... później już ja nie jeździłam do Niego... On przyjeżdżał do mnie na stancję...
Jednak któregoś dnia pojechałam....wszystko było super... kolacyjki... starał się...
W pewną sobotę pojechał do pracy, na kilka godzin do innej lecznicy... wieczorem miał po mnie przyjechać... napisał mi, że zabiera ze sobą swoją kolejną przyjaciółkę i razem po mnie przyjadą... nie zgodziłam się... mimo to przyjechał... namówił mnie, żebym pojechała z Nimi... pojechałam, przez całą drogę nie odezwałam się słowem... czułam się jak idiotka...
Wiedział, że jestem zła... wieczorem znów dostawał smsy... następnego dnia strasznie się pokłóciliśmy... odwiózł mnie na stancję... po drodzę wyrywałam Mu telefon.. w takiej frustracji... w wielkiej złości... zostawił mnie tam i miał przyjechać.. nie przyjechał, więc ja pojechałam... Nie chciał wpuścić mnie do domu... pijany jak świnia... wpuścił... wyzywał... kopał... byłam w zagrożonej ciąży... rzucił mnie na podłogę... dostałam skurczy.. a On wtedy rozchylił mi nogi i patrząc tam z uśmiechem na twarzy powiedział... "co? znów kur... rodzisz? już ci dziecko wyłazi?"
rozszarpał mi kurtkę i wyrzucił z domu... to była niedziela.. w poniedziałek miałam wizytę u lekarza... nie odwiózł mnie tak jak obiecał... okazało się, że mam bardzo krótką szyjkę i że w każdej chwili mogę urodzić...na drugi dzień transport do szpitala gdzie pracuje mój lekarz (50km od miejsca mojej stancji, a 100km od miejsca zamieszkania rodziców) musiałam załatwić sobie sama... pojechałam. Nie przyjechał ani razu... wyzywał... przeklinał... nazywał od kur.., szm...t itp.. Nagle dzieci z pierwszego małżeństwa (dwójka) stały sie bardzo ważne, nagle zaczął dbać o zdrowie swojej matki- po prostu wszystko było ważniejsze niż Ja...
Napisałam Mu więc, że przeprowadzam się do rodziców... że tam dziecko będzie bezpieczne... wściekł się, bo myślał, że mimo wszystko będziemy razem...
teraz dowiaduję się jak strasznie mnie nienawidzi, że zrobiłam sobie świadomie dziecko... że "zobaczymy się w sądzie"... że przywłaszczyłam sobie dziecko i że życzy mi żeby ktoś kiedyś zabrał mi mojego syna, żebym poczuła się tak jak On teraz... że nie chce mnie znać... że jestem dziw...ą.... żeby mnie piekło pochłonęło i oczywiście, że OKAŻE SIĘ KTO JEST OJCEM DZIECKA... mierzy mnie miarą swojej przyjaciółki... a ja w odróżnieniu do Niego.. przez cały Nasz związek nie byłam z Nikim innym... zrezygnowałam dla Niego z każdego swojego znajomego.. bo każdy był moim potencjalnym... kochankiem...Tyle że ja mam czyste sumienie i wątpliwości co do jego ojcostwa nie mam... facet starszy ode mnie o... 18 lat...
Okazało się oczywiście, że Jego pierwsza przyjaciółka jest z Nim w ciąży... i ... po prostu zdecydował się na związek z Nią... nigdy się nie przyznał.. ale mieścinka, w której mieszkają jest mała...
Teraz ja jestem najgorsza i winna rozstaniu... Jak zawsze zresztą... będzie miał czwórkę dzieci...
Nie uznam ojca... nie chcę od Niego niczego oprócz świętego spokoju... dziecko będzie miało moje nazwisko... Niech żyją... oszukali mnie i tyle... Dziecko będzie miało moje nazwisko... kocham swojego Synka i dla Niego żyję i przetrwam to wszystko... a.. kiedyś znajdzie się szanujący, kochający, dojrzały mąż i ojciec dla moojego dziecka... Ehhh...
 
Ostatnia edycja:
Paulinakac jak czytalam to co napisalas, bylam w szoku, i glownie nie chodzilo tu o jego zachowanie. Bo to ze on sie zachowal jak ostatni skurw**** to wiadome, ale nie rozumiem jak moglas tak dlugo dac sie ponizac, on cie pobil, po tym pierwszym razie powinnas byla pomyslec o sobie i o dziecku, on mogl skrzywdzic dziecko. Wogle to co przeszlas jest straszne wyobrazam sobie jak ci musi byc ciezko. Ale zastanow sie. Ty sie powinnas cieszyc, dziekowac, ze on nie jest z Toba, to zly czlowiek, by cie bil, nie szanowal, nie ma sensu z takim byc. Masz dla kogo zyc, a o nim i jego istnieniu zapomnij. Jestem w szoku:szok:
 
reklama
Kabaretko cały czas podczytuję to co czytacie...ale nie wiem czy mogę tu pisać:-:)-:)-(...Jak widziałaś drogie mamuśki,uważają,że nie zasługuję na pisanie z Wami bo nie jestem samotna,a moja ciąża też nie przebiegała w samotności...I po prostu nie chcę wejść tu i znowu czytać zarzuty pod moim adresem,że niby Was straszę itp,etc...że nic nie wiem... :-:)-:)-(

Paulinkoc sorry,ale podzielam zdanie kabaretko jak napisałaś,że raz Cię pobił gdy byłaś w ciąży,to myślałam,że teraz Cię tylko prześladuję,a Ty jak ostatnia naiwna wracałaś i znowu Cię bił...gdzie byli Twoi rodzice??? Sorry,ale moim zdaniem odległość nie jest wielką przeszkodą...moi rodzice gdyby ktoś mnie pobił,zwłaszcza gdy byłaby w ciąży bez wachania wsiedli by w auto,bądź w samolot ( w zależności o d tego gdzie mieszkałąbym) i nie pozwoliliby mi wrócić do takiego drania:angry::angry::angry:.

Mikaldo...ehhh niestety tak z kasą bywa...a gdybyś jakieś robótki chałupnicze wykonywałą??
 
Do góry