Dziękuję ..I znów kolejne mądre zdanie.. Że moje życie w moich rękach..Ale już nie tylko moje,bo mam córeczkę. Podziwiam Cię. Ja jestem tchórzem i nie ma dnia żebym o tym nie myślała, A tylko wyobrażam sobie moje odejście od niego ,a czas ucieka, życie ucieka.. Gdzieś w środku chyba już od niego odeszlam, nie potrafię powiedzieć że to kocham,nie tesknilam za nim kiedy wyjechał na kilka dni. On próbował ostatnio się zbliżyć, ale ja nawet nie umiem się do niego przytulić,pocałować . Czuje się jakby to był obcy człowiek. To straszne jest i smutne. A on mnie pyta jak to jest że rok temu zdecydowałam się mieć z nim dziecko,a dziś jest mi obcy? Ale we mnie coś się zmieniło .. On tego nie rozumie,choć po x razy już mu mówiłam o co mam żal i pretensje i co na to wszystko wpłynęło. Dzus mi powiedział, że ja mogę sobie iść, ale dziecko zostaje z nim. A chciałam na kilka dni jechać do rodziców. Byłam na konsultacji u terapeuty do którego chodziliśmy wspólnie na terapię. Niestety ona już wcześniej przewidziała ten scenariusz ,że bede zazdrosna o ta milosc jego do dziecka,a ja bede niewazna. Tak sie stalo. Dzis z tym żyję. Ale juz bie chce jego bliskości ,nie prosze o miłośc. A wg niego zawsze żądałam żeby mnie przytulił itp. A często odtrscal. I ta kobieta teraz mi powiedziała że dziecko jest jego przedłużeniem ,dlatego ja jako kobieta się nie liczę, że będzie ciraz gorzej, że ona będzie w niego wpstrzona. A wcziraj znów mnie nazwał głupim pierdolonym pustakiem.. Nie mogę dopuścić co tego żeby kiedyś usłyszał dziecko jak tatuś zwraca się do mamy.. A przecież już słyszy.. tylko jeszcze nie rozumie, ale emocje odczuwa..
I to ja muszę podjąć decyzję ,a nie potrafię. Bo on przecież cały czas chce razem.