Witam wszystkich. Chciałabym opisać moją historię, jak to ja byłam sama w ciąży i co z tego wynikło. Będzie to trochę o tym jak dziwnie układa się życie. Przeczytajcie i oceńcie czy zrobiłam dobrze bo nadal tego nie wiem. Zacznę od tego, że ojciec mojego dziecka na wieść o tym, że jestem w ciąży bardzo się ucieszył. I nagle po miesiącu rozmowa i słowa z jego strony- że chyba nie stać go na dziecko, czy ja wiem ile dziecko kosztuje itp i propozycja usunięcia ciąży. Bardzo mnie zdziwiła jego nagła zmiana zdania ale szczerze mówiąc sama zaczęłam się zastanawiać nad aborcją, ale tylko przez chwilę, bo nie mogłabym tego zrobić:-(. No i zaczęło się- kłótnie, bo przecież to tylko kilka tabletek, przecież dziecko zrujnuje nam życie itp. Studiowałam wtedy na ostatnim roku i mieszkałam jeszcze w akademiku, on mieszkał w innym mieście, spotykaliśmy się w weekendy. Nie powiem, że było lekko, bo nie było. Głupie spojrzenia sąsiadów- bo sama w ciąży, siedzenie do późna na uczelni, zmęczenie, pytania znajomych na które nie chciałam odpowiadać i w końcu rozmowa z rodzicami i żal, że to wszystko moja wina. A ja głupia cały czas chciałam żebyśmy się pogodzili, bo przecież dla dobra dziecka itd, wiadomo.Chyba nie było dnia, nocy takiej bez łez, i w końcu telefon, że- daj mi spokój, to ty zdecydowałaś, że to dziecko chce żyć więc o nie dbaj. Cały czas, byłam w szoku, to było jak zły sen bo przecież kochał mnie, ja to wiem a ja kochałam go bardzo, były wspólne plany na przyszłość. Cały czas zastanawiałam się czy zrobiłam dobrze bo przecież dziecko musi mieć rodziców a nie tylko rodzica. I były też myśli samobójcze- skoro nie mogłam zabić swojego dziecka to może zabiję się ja- w ciąży- tak będzie lepiej, łatwiej. Było ciężko ale było też szczęście, obecność kogoś jeszcze, to dziecko, które rośnie w moim brzuchu to była wielka radość. Cały czas nie mogłam uwierzyć w to co on mówi. Czas mijał i zaczęłam się cieszyć naprawdę z tego dziecka, kupiłam wszystko co potrzebne, urządziłam pokój u moich rodziców, skończyłam studia. I gdy byłam w 7 miesiącu ciąży trafiłam w internecie na zdjęcie- to on- ojciec dziecka i ...... jego była dziewczyna którą znałam zresztą i ........malutkie dziecko- ich dziecko. Zadzwoniłam do niego i nagle wszystko stało się jasne, znowu zaczął się z nią spotykać kilka miesięcy przed tym zanim zaszłam w ciąże i ta jego nagła zmian zdania- zdecydował że woli być z nią a nie ze mną, powiedział, że nie chciał mnie stresować- dlatego mi o tym wszystkim nie powiedział. Ale jakim prawem on zdecydował, że to tamto dziecko może żyć, a nie moje? Znowu cała noc przepłakana, później życie jak we śnie, wszystko robię mechanicznie, znowu mi na niczym nie zależy. Dodam, że tamta kobieta też nic nie wiedziała o mojej ciąży. A ja jej nic nie powiedziałam, bo przecież w końcu niech stworzą szczęśliwą rodzinę, ja sobie jakoś poradzę !!! On zadzwonił i powiedział- nie mów jej nic bo się zabiję!!! Życie toczyło się dalej, urodziłam dziecko, w szpitalu nikt mnie nie odwiedzał, głupie pytania położnych o rodzinę, głupie spojrzenia kobiet leżących ze mną na jednej sali. Rodzice odebrali mnie ze szpitala. Wysłałam sms-a- urodziła ci się córka. Dostałam odpowiedz- ale nie od niego- od jego dziewczyny- brzmiała mniej więcej tak- Już o wszystkim wiem, jak możesz być tak głupia żeby myśleć, że on będzie z tobą, nie chciałaś aborcji to teraz sobie radź!!!
Tak. A teraz- mam piękną córkę. Nie ma w dokumentach swojego ojca. Prawdopodobnie nigdy go nie zobaczy i nigdy się nie dowie jak to było głównie ze względu na tamto dziecko. Nie wiem czy mam coś robić z tą sprawą, nie wiem czy robię dobrze, ale chyba lepiej żeby nie znała swojego ojca- takiego ojca, który zrujnował życie jej matce, oszukiwał, spotykał się na boku ze swoją byłą, chciał aborcji, nie chciał jej widzieć, znać. A ja jestem wrakiem człowieka, codziennie myślę co zrobiłam źle, czemu mnie spotyka coś takiego, kurde, takie rzeczy zdarzają się w filmach, nie w prawdziwym życiu. Zaufać komuś i stracić wszystko w ciągu kilku dni. Jak piszę to to łzy lecą same, a to dlatego, że nikt nie wie jak to było naprawdę, nikt kto mnie zna. To jest przestroga dla innych kobiet, żeby nie ufać mężczyznom- nigdy,.