Jaimis, z babcią to śmieszna i dziwna historia. Jak się dowiedzieliśmy o ciąży to powiedział "rany, będę musiał powiedziec mamie, ona na to nie zasłużyła...". Potem jak mnie zostawiał we wtorek to powiedział, że powiedział mamie i że ona w pon poleciała do gin załatwic aborcję. I że to takie miłe z jej strony! I że on już ma namiary i wszystko, wystarczy, żebym się zgodziła... Więc zaangażowanie babci od początku na najwyższym poziomie, nie ma co Potem moja terapeutka powiedziała, że ktoś musiał wpłynąc na jego zachowanie wtorkowe. Bo w czwartek było tak, że zadał mi pytanie czy chcę zalegalizowac ten związek. Powiedziałam, że nie ma potrzeby. A we wtorek taka metamorfoza w nim zaszła... Może to ona, może ktoś inny a może nikt tylko on sam z siebie tak postąpił.
Później jak już powiedziałam dobitnie, że nie zamierzam robic żadnej aborcji to się spotkaliśmy ok. 12 tc i powiedział, że jego mama chciałaby mnie poznac, bo w końcu będę matką jej wnuka. I czy może czegoś mi nie potrzeba to mama mi ugotuje albo on pożyczy mi samochód jak czegos potrzebuję w mieście (bo ja mieszkałam sama). Oczywiście do żadnego zapoznania nie doszło. Nie wrócił już do tematu. Jak mu po paru miesiącach (chyba w lutym) wypomniałam, że miał nas poznac i w ogóle to nie ustosunkował się do tego tylko napisał, że dostał jakieś ręczniczki i coś tam i że mamusia wyprała i mi PRZY OKAZJI podrzuci. Od lutego okazja się nie nadarzyła a ja mam termin za 6 tyg. Z tego co się dzieje wnioskuję, że okazji nie będzie...
Ale huk z tymi ręczniczkami jego. No i oczywiście nie oddał mi moich rzeczy. A prosiłam, żeby przywiózł. Napisał, że są spakowane i że odda, ale się nie doczekałam... Szkoda, bo zostawiłam fajne ciuchy u niego i kosmetyki Ale się już nie dopominałam, sam powinien wiedziec, że nalezy mi je zwrócic.
Więc sytuacja z babcią tak właśnie wygląda po krótce Nie wiem jak ocenic
Później jak już powiedziałam dobitnie, że nie zamierzam robic żadnej aborcji to się spotkaliśmy ok. 12 tc i powiedział, że jego mama chciałaby mnie poznac, bo w końcu będę matką jej wnuka. I czy może czegoś mi nie potrzeba to mama mi ugotuje albo on pożyczy mi samochód jak czegos potrzebuję w mieście (bo ja mieszkałam sama). Oczywiście do żadnego zapoznania nie doszło. Nie wrócił już do tematu. Jak mu po paru miesiącach (chyba w lutym) wypomniałam, że miał nas poznac i w ogóle to nie ustosunkował się do tego tylko napisał, że dostał jakieś ręczniczki i coś tam i że mamusia wyprała i mi PRZY OKAZJI podrzuci. Od lutego okazja się nie nadarzyła a ja mam termin za 6 tyg. Z tego co się dzieje wnioskuję, że okazji nie będzie...
Ale huk z tymi ręczniczkami jego. No i oczywiście nie oddał mi moich rzeczy. A prosiłam, żeby przywiózł. Napisał, że są spakowane i że odda, ale się nie doczekałam... Szkoda, bo zostawiłam fajne ciuchy u niego i kosmetyki Ale się już nie dopominałam, sam powinien wiedziec, że nalezy mi je zwrócic.
Więc sytuacja z babcią tak właśnie wygląda po krótce Nie wiem jak ocenic