Witam Wszystkich.
Od jakiegoś czasu czuję się tak jakbym leżała pobita w ciemnej ulicy i jeszcze dostawała następne kopniaki. Muszę wyrzucić z siebie wszystko, dlatego postanowiłam napisać swoją historię na tym forum.
Jestem mamą ślicznego i mądrego 2-letniego chłopca. Kocham go z wszystkich sił i jest teraz moim jedynym szczęściem.
Z jego tatą po 5 latach związku wzięliśmy ślub. Jak każda para miała w swoim związku czasami gorsze dni, jednak po 3 latach dowiedziałam się, że mój mąż jest hazardzistą. Jednak wierzyłam, że damy radę to przejść i wyjdzie z tego. Tak właśnie było, wtedy już mój narzeczony nie grał ( przynajmniej udawało mu się to ukryć przede mną) i tak minęły następne 2 lata i w tym czasie zaszłam w ciążę.
Nasz ślub był już zaplanowany, jednak gdy okazało się, że jestem w ciąży postanowiliśmy przełóżyć ślub na wczśniejszą datę. I tak też zrobiliśmy. Pełna szczęścia i jednocześnie obaw złożyłam swojemu mężowi przysięgę miłości i wierności na całe życie...
Niespełna cały miesiąc po naszym ślubie mój mąż dostał z banku monit z pilną wpłatę zaległości za kredyt.
Po wielu zaprzeczaniach i wykrętach przyznał się, że wziął kredyt, jednak twierdził, że był kolegi i że go nie będzie spłacać. I tak mijały kolejne miesiące, na świat przyszedł nasz synek, mieszkaliśmy u moich rodziców i niby żyliśmy razem ale już osobno. Niby szczęśliwi, jednak to były tylko chwile.
Wyszły następne kłamstwa na jaw i mój mąż wyprowadził się, gdy nasze dziecko miało 4 miesiące. Po tygodniu postanowiliśmy, że spróbujemy jeszcze raz. Chodziliśmy na terapie, Rozmawialiśmy ze sobą otwarcie. Jednak ze strony mojego męża to były tylko pozory.
Rok temu dowiedziałam się, że mój mąż pożyczył dość sporą sumę od znajomego. Wtedy również się rozstaliśmy jednak po kilku misiącach spróbowaliśmy jeszcze raz i mąż też się starał (NIBY)
Obecnie nie jesteśmy razem od 3 miesięcy i już nie będziemy małżeństwem. Na staraniu ze strony mojego męża skończyło się już gdy pozwoliłam mu wrócić do nas.
Dalej kłamał, wracał po pracy późno do domu, jakieś nieznane nr do niego wydzwaniały, telefon cały czas trzymał przy sobie i inne podobne temu rzeczy.
Wreszczie powiedziałam, że coś z tym zrobimy na prawdę albo się rozstajemy. Jednak mój mąż wybrał tę drugą opcję.
Dziś się dowiedziałam, że ma inną kobietę, z synem praktycznie nie utrzymuje kontaktu, nie daje mi pieniędzy na utrzymanie, mimo, że mam przyznane alimenty.
Czuję jak mi serce pęka! Ale czy warto było to dalej jeszcze ciągnąć, czy on był nas wart, mnie i synka? Tyle razy obiecał, że się zmieni, że będziemy mieli jeszcze normalną rodzinę.
Tylko po co te wszystkie słowa byył, ten czas rozłąki i powrotu?
Może po to by mnie to wzmocniło i nauczyło, że nie można wierzyć osobie, która okłamie cię raz ponieważ na pewno zrobi to jeszcze raz.
Dobrze, że tak się stało. Tylko ten ból- jak go przetrwać, ta świadomość, że ma już inną kobietę ( mimo, że pisze, że nadal mnie kocha). Ból gdy mój synek pyta o tatę, a ja już nie wiem jak mam mu odpowiadać. Ból, cały czas jest ze mną, tak wielki, że krzyczeć mi się chce!!!!
Gdzie prawda a kłamstwo? jak żyć, by być teraz szczęśliwą?
Wiem, że teraz muszę sobie pozwolić na przeżycie tych wszystkich negatywnych, mieszanych emocji.
Muszę być silna i iść dalej dla mojego małego skarbu.
Wiem, że będę zachowywać się jak wariatka, która raz ma stany euforyczne a zaraz depresyjne.
Wiem, że dam radę i przejdę to!
Tylko czy jeszcze kiedyś spotkam mężczyznę którego pokocham, któremu będę mogła ufać? Mężczyznę, który pokocha mnie i moje dziecko? Czy to jest w ogóle możliwe by mężczyzna pokochał nie swoje dziecko. Boję się tego, jak długo będę musiała czkać na prawdziwą miłość i szczęście?
Czas mnie przeraża.