Witam serdecznie wszystkie mamuśki:-)
Jestem nowa, ale mam nadzieję,że przyjmiecie mnie do swojego grona;-)
W temacie szczepień siedzę niestety od niedawna, ale nikt chyba tyle nie przeczytał w ciągu kilku tygodni co ja:-)
Ja jak do tej pory szczepiłam swoją laseczkę (następnego dziecka na pewno nie będę)
mała ma 7 miesięcy i przed nami ostatnia dawka wzwb.
2x dostała Euvax (z mojej niewiedzy) ale trzecią postanowiłam wykupić jej Engerix.
Najpierw udałam się do przychodni, aby zapytać czy w Euvaxie jest jeszcze tiomersal. Poprosiłam, aby pielęgniarka sprawdziła ulotkę (od czerwca 2011r. miało go nie być w szczepionkach), ale był. Pomyślałam sobie, to ładny zapas mają skoro rok minął odkąd nie powinno być tego świństwa w szczepionkach a jest i co gorsza zgodnie z prawem mogą dalej być używane... i jeszcze wykład mi dała hehe że ta ilość jest bezpieczna,że może 20 takich dawek by zaszkodziła ble ble ble i że to to samo co w puszkach z tuńczykiem czy kukurydzą. A ja jej na to, że od kiedy niemowlak je tunczyka z puszki a ta mi dalej jakieś swoje opowieści dziwnej treści. Jej kompetencja na poziomie mojego małego bratanka, ale mniejsza o to...
tak więc udałam się do pediatry aby pogadać w tej sprawie. To on gały wywalił, i pyta a dlaczego chce podac Engerix a po co, a bo inni rodzice szczepią Euvaxem. Powiedział,że jestem pierwszą osobą która chce producenta szczepionki zmienić Zdaje się nie mieszkam w jakiejś pipidówie i wydawało mi się że nie tylko ja się tematem interesuję a jednak, ale mniejsza o to... Jutro idę po receptę na Engerix. W czwartek mamy szczepienie- ostatnie. Tak, tak ostanie. MMR mała nie dostanie o nie... synek znajomej przestał chodzić i mówić po podaniu tej szczepionki i nikt nie wmówi,że to nie od niej.
postanowiłam najpierw pograć trochę na zwłokę, a później niech się dzieje co chce! Dam radę;-)
śmieszy mnie też mówienie że nieszczepione dzieci stanowią zagrożenie phiii a my to co???!!! Szczepionka nie daje ochrony na całe życie, dla przykładu jak zostałam w wieku 7 lat zaszczepiona przeciwko odrze to po 20 latach tez stanowię potencjalne zagrożenie, prawda? ale co z tego że my to wiemy... ajjj
A teraz chcę trochę pocieszyć mamę, bodajże Betiks;-)
Moja córka urodziła się z wadą serca i wadą stopy (mimo,że dbałam o siebie jak tylko mogłam,żadnych używek, zdrowe żarcie itd. ale tak to często bywa że jak matka nie dba o siebie to rodzi zdrowe dziecko, ale ja nie o tym...). Kiedy lekarze powiedzieli,że szmer w sercu jest zbyt głośny a oni nie mają sprzętu żeby sprawdzić co i jak myślałam że umrę. Dali skierowanie do kardiologa. Noc po opuszczeniu szpitala był straszna. Nie spałam tylko czuwałam nad małą, wsłuchiwałam się w jej oddech. Bałam się strasznie,że coś się stanie. Następnego dnia kardiolog- zwężenie zastawki pnia płucnego - do obserwacji. Co tydzień jeździliśmy na badanie bo w malutkim sercu w każdej chwili może coś się zmienić. Zwężenie może się jeszcze bardziej "zaciaśnić" a wtedy trzeba szybko działać (taki zabieg też niebezpieczny u takich małych dzieci, wiadomo ryzyko zawsze). Jeździmy z małą co miesiąc teraz na wizytę. Na razie jest bez zmian, ale dr mówiła że już różne przypadki miała i trzeba regularnie sprawdzać co i jak...
Ale to nie wszystko, poza wadą serca mała ma wrodzoną wadę stopy. Tzw. stopa piętowa, odkąd skończyła 3 tygodnie była w gipsie i mimo że to wada stopy gips miała po pachwinę.Jej płacz był nie do opisania kiedy zakładali gips, a na początku zmieniany był co 2 tygodnie. Po zdjęciu gipsu mała była kilka razy rehabilitowana (4x po 2 tygodnie), nie tylko stopa ale cała bo miała opóźnienia ruchowe, dodatkowo asymetrię i wzmożone napięcie mięśniowe. Aj, aaaajjjjj...ile się naryczałam to głowa mała. Dalej z nią ćwiczę tylko,że w domu bo kolejka na rehabilitację długa. Efekty są nie powiem... gorzej ze stopą. Dziś byliśmy u ortopedy i powiedział,że znowu gips trzeba najpierw na 3 tygodnie a potem jeszcze jakieś druty mają być wprowadzane do kości i znowu gips a i tak nie może zagwarantować że to pomoże i czy nie obejdzie się bez operacji. Może głupia jestem, ale razem z mężem musieliśmy się zastanowić i po rozważeniu za i przeciw odmówiliśmy... Bo jeżeli to nie pomoże to tylko czas stracimy a operacja i tak będzie- tak pomyślałam. Teraz mam jakieś wyrzuty...nie wiem czy dobrze zrobiliśmy... chciałam jej cierpienia zaoszczędzić... bo wiem jak gips ją ograniczał...nie wiem...
Przepraszam,że tak się rozpisałam, ale tak jakoś lżej jak coś się z siebie wyrzuci może moja historia dla kogoś może nie wydawać sie czymś niezwykłym, ale wiadomo że dla każdej mamy dziecko jest ważne i martwi się o nie
a swoją drogą bardzo cieszę się,że trafiłam na to forum osób, które podejście do szczepień mają takie jak ja to dużo daje.
Pozdrawiam wszystkie mamuśki:-)
Jestem nowa, ale mam nadzieję,że przyjmiecie mnie do swojego grona;-)
W temacie szczepień siedzę niestety od niedawna, ale nikt chyba tyle nie przeczytał w ciągu kilku tygodni co ja:-)
Ja jak do tej pory szczepiłam swoją laseczkę (następnego dziecka na pewno nie będę)
mała ma 7 miesięcy i przed nami ostatnia dawka wzwb.
2x dostała Euvax (z mojej niewiedzy) ale trzecią postanowiłam wykupić jej Engerix.
Najpierw udałam się do przychodni, aby zapytać czy w Euvaxie jest jeszcze tiomersal. Poprosiłam, aby pielęgniarka sprawdziła ulotkę (od czerwca 2011r. miało go nie być w szczepionkach), ale był. Pomyślałam sobie, to ładny zapas mają skoro rok minął odkąd nie powinno być tego świństwa w szczepionkach a jest i co gorsza zgodnie z prawem mogą dalej być używane... i jeszcze wykład mi dała hehe że ta ilość jest bezpieczna,że może 20 takich dawek by zaszkodziła ble ble ble i że to to samo co w puszkach z tuńczykiem czy kukurydzą. A ja jej na to, że od kiedy niemowlak je tunczyka z puszki a ta mi dalej jakieś swoje opowieści dziwnej treści. Jej kompetencja na poziomie mojego małego bratanka, ale mniejsza o to...
tak więc udałam się do pediatry aby pogadać w tej sprawie. To on gały wywalił, i pyta a dlaczego chce podac Engerix a po co, a bo inni rodzice szczepią Euvaxem. Powiedział,że jestem pierwszą osobą która chce producenta szczepionki zmienić Zdaje się nie mieszkam w jakiejś pipidówie i wydawało mi się że nie tylko ja się tematem interesuję a jednak, ale mniejsza o to... Jutro idę po receptę na Engerix. W czwartek mamy szczepienie- ostatnie. Tak, tak ostanie. MMR mała nie dostanie o nie... synek znajomej przestał chodzić i mówić po podaniu tej szczepionki i nikt nie wmówi,że to nie od niej.
postanowiłam najpierw pograć trochę na zwłokę, a później niech się dzieje co chce! Dam radę;-)
śmieszy mnie też mówienie że nieszczepione dzieci stanowią zagrożenie phiii a my to co???!!! Szczepionka nie daje ochrony na całe życie, dla przykładu jak zostałam w wieku 7 lat zaszczepiona przeciwko odrze to po 20 latach tez stanowię potencjalne zagrożenie, prawda? ale co z tego że my to wiemy... ajjj
A teraz chcę trochę pocieszyć mamę, bodajże Betiks;-)
Moja córka urodziła się z wadą serca i wadą stopy (mimo,że dbałam o siebie jak tylko mogłam,żadnych używek, zdrowe żarcie itd. ale tak to często bywa że jak matka nie dba o siebie to rodzi zdrowe dziecko, ale ja nie o tym...). Kiedy lekarze powiedzieli,że szmer w sercu jest zbyt głośny a oni nie mają sprzętu żeby sprawdzić co i jak myślałam że umrę. Dali skierowanie do kardiologa. Noc po opuszczeniu szpitala był straszna. Nie spałam tylko czuwałam nad małą, wsłuchiwałam się w jej oddech. Bałam się strasznie,że coś się stanie. Następnego dnia kardiolog- zwężenie zastawki pnia płucnego - do obserwacji. Co tydzień jeździliśmy na badanie bo w malutkim sercu w każdej chwili może coś się zmienić. Zwężenie może się jeszcze bardziej "zaciaśnić" a wtedy trzeba szybko działać (taki zabieg też niebezpieczny u takich małych dzieci, wiadomo ryzyko zawsze). Jeździmy z małą co miesiąc teraz na wizytę. Na razie jest bez zmian, ale dr mówiła że już różne przypadki miała i trzeba regularnie sprawdzać co i jak...
Ale to nie wszystko, poza wadą serca mała ma wrodzoną wadę stopy. Tzw. stopa piętowa, odkąd skończyła 3 tygodnie była w gipsie i mimo że to wada stopy gips miała po pachwinę.Jej płacz był nie do opisania kiedy zakładali gips, a na początku zmieniany był co 2 tygodnie. Po zdjęciu gipsu mała była kilka razy rehabilitowana (4x po 2 tygodnie), nie tylko stopa ale cała bo miała opóźnienia ruchowe, dodatkowo asymetrię i wzmożone napięcie mięśniowe. Aj, aaaajjjjj...ile się naryczałam to głowa mała. Dalej z nią ćwiczę tylko,że w domu bo kolejka na rehabilitację długa. Efekty są nie powiem... gorzej ze stopą. Dziś byliśmy u ortopedy i powiedział,że znowu gips trzeba najpierw na 3 tygodnie a potem jeszcze jakieś druty mają być wprowadzane do kości i znowu gips a i tak nie może zagwarantować że to pomoże i czy nie obejdzie się bez operacji. Może głupia jestem, ale razem z mężem musieliśmy się zastanowić i po rozważeniu za i przeciw odmówiliśmy... Bo jeżeli to nie pomoże to tylko czas stracimy a operacja i tak będzie- tak pomyślałam. Teraz mam jakieś wyrzuty...nie wiem czy dobrze zrobiliśmy... chciałam jej cierpienia zaoszczędzić... bo wiem jak gips ją ograniczał...nie wiem...
Przepraszam,że tak się rozpisałam, ale tak jakoś lżej jak coś się z siebie wyrzuci może moja historia dla kogoś może nie wydawać sie czymś niezwykłym, ale wiadomo że dla każdej mamy dziecko jest ważne i martwi się o nie
a swoją drogą bardzo cieszę się,że trafiłam na to forum osób, które podejście do szczepień mają takie jak ja to dużo daje.
Pozdrawiam wszystkie mamuśki:-)