reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

rozwijanie umiejętności społecznych :)

Charlene
ja tez czasem wole interweniowac, zeby rodzice drugiego dziecka nie dostali zawalu :)
ja interweniuje zawsze i oczekuję tego od innych rodziców. Nie mówię o sprzeczkach, ale kiedy dzieciaki wyrywają sobie zabawki albo zaczynają się popychać, to uważam, że nie można tego zostawić. Gdybym nie interweniowała u moich chłopców, to Oluś zawsze byłby pokrzywdzony, bo jest słabszy. Maks musi się nauczyć, że nie może zabierać zabawki, którą akurat bawi się Olek i sam tego nie zrozumie – muszę mu to wytłumaczyć.


Wczoraj bylysmy na basenie i Mloda nie chciala wracac, bo odkryla nowy plac zabaw. Musialysmy juz oczywiscie wracac. Zrobila taka histerie, ze wygladalo to bardziej na opetanie niz humor ;) Wrzeszczala na caly basen, wyrywala sie z powrotem tak,ze momemntami nie bylam z stanie jej utrzymac!! krzyczala tak dopoki nie ubralysmy sie i nie poszlysmy do auta. Czy to jest normalne?? Jak powinno sie zareagowac? Czy lepiej probowac odwracac uwage dziecka cz tylko trzymac zeby sobie krzywdy nie zrobilo? Ja wczoraj trzymalam Mloda plecami do siebie (inaczej by sie wyrwala) i strzelilam monolog tzn mowilam "idziemy pod prysznic, zaraz poszukamy szafki, gdziez ta przebieralnia jest". Bradziej taki uspokajajacy, monotonny tekst niz rzeczywiscie jakies odwracanie uwagi. Jak najlepiej pomoc dziecku zeby nie wpadalo w taka czarna dziure? „
Pierwszy raz Cię to spotkało? Przygotuj się na więcej ;) Widzisz, ja już przerabiałam sporą ilość razy takie histerie z jednym i drugim. Na początku nie wiedziałam jak reagować. Mówiłam do dziecka, starałam się uspokoić. A tak naprawdę najlepiej pomaga zostawienie dziecka samemu sobie lub przytrzymanie go na siłę (w zależności na co pozwalają warunki i czemu sprzyja sytuacja). Postąpiłaś jak najbardziej prawidłowo, tzn. ja też bym tak postąpiła ;)


Za to wczoraj od rauz zasnela w domu, wiec dzisiaj rano zrobilam pogadanke ze to nieladnie krzyczec, ze rozumiem ze byla zdenerwowana, ale wczoraj na basenie zachowala sie nieladnie...ze krzyk przeszkadza, ze kopaniem moze zrobic krzywde i ze bylo mi bardzo przykro. Moje dziecko patrzylo sie w jeden punkt, wiec myslalam ze w ogole mnie nie slucha...ale jak skonczylam to uslyszlam "oooh, sorry mommy"..a nawet nie prosilam jej zeby przeprosila, nie pytalam "co sie mowi?"...jednak jakies objawy ucywilizowania przejawia :):) No. ale nie zmienia to faktu ze wczorajszy basen troche mnie zaszokowal...Nie wiem czy to normalne ani kiedy przejdzie...
Córcia zareagowała rewelacyjnie! U nas coś takiego nie przejdzie. Synek nie pamięta co robił w przedszkolu, a co dopiero co się wydarzyło dnia poprzedniego...
U nas też kilka objaw ucywilizowania – na kichnięcie „na zdrowie” usłyszałam o 4 nad ranem;)


A co do Stasia - skoro im wiecej mowisz tym wiecej dokucza to moze po prostu zwraca na siebie uwage? W koncu mama reaguje, niewazne jak, wiec jeszcze raz bam :) Ja bym probowala tlumaczyc najprostszymi slowami, ale zostawiala mu to do samodzielnego przemyslenia. Cos w stylu "Uderzyles Zosie i placze. Moze pobaw sie z nia albo pokaz zabawke to bedzie wesola?" Nie to ze boli, bo male dzieci nie sa zbyt empatyczne - to mali psychopaci ;) Bardziej moze zadzialac, jesli pokazesz mu jak ma zwrocic Twoja uwage w inny sposob. Jak pocieszy Zosie to pogadaj tez z nim o tym, ze to dzieki niemu Mala nie placze, bo zrobil to i to i ze bardzo Ci sie to podobalo. Jest szansa ze bedzie wolal zwracac na siebie uwage rozbawianiem Zosi, a nie biciem.
U moich chłopaków całuski i przytulanie nie wykluczają bicia i popychania :/ Myślę, ze jest to etap, który minie, ale jednak trzeba w kółko tłumaczyć.


Niedlugo obie ida do przedszkola i mysle, ze grupa je nauczy :)
Synek chodzi od pół roku do przedszkola i owszem nauczył się życia w grupie, dzielenia itd., co jednak nie zmienia faktu, że z bratem bardzo trudno mu się dzielić czymkolwiek...


A wracajac do dyskusji nocnikowej, to wlasnie to mnie najbardziej zastanawia - czy jezeli daje sie nagrody i poprosi o cos bez nagrody to czy dziecko to zrobi? Czy nie przyzwyczai sie ze "powinno" cos dostac. Male dzieci ucza sie z predkoscia swiatla. Ja bym sie bala obiecywac cos mojemu dziecku za dobre zachowanie...Balabym sie ze potem oleje mnie kiedy nie dostanie nagrody - jednak wydaje mi sie, ze chociaz sa malutkie to duzo rozumieja. I chce zeby Sara rozwijala empatie i uczyla sie dbania o innych - nawet jesli w sumie tak bedzie sie dluzej uczyla grzecznego zachowania (a bedzie dluzej na pewno!). Wlasciwe wzorce zachowania wpaja sie od malutkiego - jesli teraz sie nauczy robic cos dla nagrody, to jako starszak bedzie tym bardziej jej chciala zeby zrobic cos jesli widzi ze mamie na tym zalezy.
Pisałam już w tamtym wątku – przerwanie nagradzania w odpowiednim czasie daje dobry efekt. Mój synek mnie nie olewa, wykonuje polecenia, nie jest rozpieszczony. Jak każde dziecko ma gorsze dni, ale nie są one wynikiem nagradzania.
Charlene Jakie sytuacje uważasz za godne nagradzania?
Za jakiś czas chcę Młodemu kupić tablicę z różnymi buźkami i za uzbieranie iluś tam buziek uśmiechniętych będzie nagroda. Dlaczego? Moje dzieci nie dostają zabawek bez okazji. Na urodziny czy święta nie dostają 15 prezentów, tylko jeden wymarzony, przez siebie wybrany. Uważam, że systemem nagród osiągnie się lepsze efekty.
Nie mam problemu, że w sklepie dziecko urządza mi histerię, bo chce to i to, i jeszcze to...
I to, że nagradza się takie małe dziecko to nie znaczy, ze tak już będzie zawsze. Bo mając takiego 6 latka można spokojnie wytłumaczyć mu, dlaczego trzeba sprzątać pokój...






Magnez
Kiedy mówie do Stasia to mam wrażenie, że albo mnie nie słucha , albo nie rozumie co mówię. Zaniedbałam to trochę i nie wiem teraz jakich słów uzywać, jak prowadzic rozmowę, żeby młody zrozumiał o co chodzi.
Też mam czasami takie wrażenie, ale wtedy biorę Maksia do siebie, patrze mu w oczy i tłumaczę. Jakich słów używać? Takich jak zawsze. Mój syn będąc w wieku Twojego nie wiele jeszcze rozumiał – musiał przyjść taki czas, że moje słowa zaczęły docierać.


Np. Zaczyna bić Zosię. Albo bardziej jej dokucza. Czasem popchnie, przewróci. Wiem, że to normalne między rodzeństwem ( przerabiałysmy to z siostrą), tylko ona jest jeszcze mała, nie umie utrzymać równowagi i czasem niebezpiecznie upada, boleśnie się uderza. I mam wrażenie, że im więcej mówie, że nie wolno bic Zosi to tym częściej ona dostaje. Kiedy pytam się czy chce żeby Zosię bolało, to mówi, że tak. Albo robi głupie miny. I miotam się bo właściwie to nie wiem jaki tor obrać. Nie jestem zadowolona z tego co robię, bo nie dośc, że nie daje efektu, to jeszcze mam wrażenie, że tworzę zalązki innych problemów.
Ja zawsze tłumaczę, że nie wolno, bo zrobi krzywdę, bo to boli itd. Czasami rozumie, a czasami robi na złość. To jest normalne, że okłada młodszą siostrę. W sumie nie wiele można zrobić, jedynie tłumaczyć.


Nagradzanie to wg mnie rozwiązywanie problemów teraźniejszych - idź spokojnie na chodniku to dostaniesz lizaka. Młody idzie spokojnie, cel osiągnięty. Ale przez uczy się tego, że robienie czegoś musi być nagrodzone. (Nie chce generalizować, ze jeden lizak zrobi dziecku krzywde i zwichruje charakter, bo tak nie jest) Ale o zasadę. I szczerze wolę, żeby dziecko zawsze szło przy mnie na ulicy, a nie tylko na tym konkretnym spacerze.
Nigdy nie zastosowałam nagrody za to, aby dziecko grzecznie szło... Mój syn odkąd poszedł do przedszkola – zawsze idzie ze mną grzecznie za rączkę, nigdy nie ucieka. Nie jest za to nagradzany. Pisałam na drugim wątku o sytuacjach w których nagradzam.
Często osoby dorosłe migają się od wizyty u dentysty czy pobrania krwi, więc nie rozumiem dlaczego nie nagradzać Malucha, który był bardzo dzielny.

I podobnie zasadą "jak chcesz, zebym była dobra, to też musisz być dobre". A jesli dzieciak zachowa się jak gnojek to wtedy co ze mną? Jak ja mam sie zachować? Albo kiedy na coś sie nie zgodzę np na pójście na plac zabaw, to wtedy dziecko tez może sie nie zgodzic isc na zakupy?
Po pierwsze -dziecko biorę na zakupy tylko i wyłącznie wtedy kiedy ono tego chce. Nie ciągnę go po sklepach, kiedy tego nie chce.
Po drugie -kiedy moje dziecko mnie nie słucha, bije brata, uderzy mnie - pokazuje mu, że nie podoba mi się to, że mnie to boli, że „nie jestem zadowolona”. Widzi moją smutną minę i wtedy przychodzi, tuli się i przeprasza.
Po trzecie -ja lubię zakupy, moje dziecko lubi plac zabaw. Dlaczego nie mogę wymagać od niego, aby zrobił coś czego chcę, skoro on chcę abym się zorganizowała i poszła z nim na plac zabaw?
 
reklama
maks_olo troche namieszalam :) To nie o to chodzi, ze nie interweniuje w ogole i pozwalam im sie tluc do woli, bo to nie ma byc tak ze ucza sie ze silniejszy wygrywa - to nie dzungla.

Po pierwsze odnosnie sytuacji, ze jestesmy w miejscu publicznym, a Mloda zabiera komus zabawke - tego nie wolno. Poda zadnym pozorem. Zabawka jest natychmiast zwracana. Zabieranie komus jego rzeczy bez pozwolenia, niewazne w jakim celu, to kradziez i to musi wiedziec ze jest niedopuszczalne.

Chodzi mi tylko o sytuacje, kiedy sie bawi z innymi dziecmi zabawkami, ktore sa mniej lub bardziej wspolne - przynajmniej na dana chwile maja sie nimi bawic razem. Jesli cos wyrywaja sobie to patrze tylko. Jak Sara wyrwie cos Emi, a ona placze to zajmuje sie Emilka. Mowie tak zeby Sara slyszala "smutno CI ze Sara zabrala? Pobawimy sie czyms innym", a Sarze "nie podoba mi sie ze zabralas zabawke". Aczkowleik nie zabieram sama zabawki przy klotni - zabranie zabawki dzieciom z tekstem "nie wolno zabierac" uwazam za hipokryzje. Po prostu biore pokrzywdzonego a ten co wyrwal zostaje sam z zabawka...I widzi ze niezbyt fajnie, zaraz najczesciej przychodzi do nas i jest zgoda. Czasami same dojda do porozumienia...Tzn wyrywaja, ja nic nie robie i w koncu obie rzucaja ta zabawke, albo decyduja sie bawic razem, albo kombinuja jeszcze inaczej. Ja chce tylko dac im ta chwile szansy zeby rozwiazaly problem same - wkraczam dopiero jak widze ze jest tragedia, rozpacz, lzy i nic na pewno nie wymsyla.

Co do popychania...to jak pisalam wczesniej. Nie robie akcji, one dobrze wiedza ze to boli, dobrze wiedza ze nie wolno. Kiedys jak jedna popchnela druga to po pierwsze dawalam pokrzywdzonej chwile na reakcje...Jak widzialam ze nie potrafi albo ze idzie do mnie z placzem to mowilam agresorce ze "xx placze, bo uderzylas. to ją bolalo, nie podoba mi sie ze to zrobilas", a do ofiary " jesli yy Cie bije to powiedz "nie bij, to mnie boli". Teraz najczesciej jak cos takiego ma miejsce to np sama Emilka mowi "Sara nie bij, to boli" - i ja siedze cicho - sara dowiedziala sie juz tego co miala, od najbardziej wlasciwej osoby. Ta sama zasade stosuje przy wszelkich przewinieniach wobec siebie - najpierw szansa dla obu na rozwiazanie problemu, niech probuja, moze cos zaraz wymysla i przestana sie klocic. A jak widze ze nie da rady i jest krzywda, to tlumacze jednej i drugiej co jest zle,co czuje druga osoba i dlaczego i podpowiadam co moglyby powiedziec sobie (boli mnie, nie zabieraj, oddaj, nie rób tak, itepe) zeby nastepnym razem mialy wieksza szanse poradzic sobie same z konfliktem. I tak jest, czesto teraz nie musze juz interweniowach, bo one same potrafia powiedziec albo pokazac zachowaniem to samo, co ja bym powiedziala (tylko bardziej rozwlekle i nie sepleniac ;). Nie chodzi mi o to zeby w ogole nie interweniowac, tylko zeby dac maluchom najpierw szanse, a jezeli konflikt zostaje zazegnany przez nie, to juz nie dokladac do ognia dodatkowymi pouczeniami...poradzily sobie :) Z innymi dziecmi tez to stosuje, jesli sa pod moja opieka. Po prostu nie podoba mi sie ze czasem rodzice robia wielkie halo ze sprawy z ktora dzieciaki same by sobie zaraz poradzily na swoj sposob.

A jeszcze jedno pytanie...Co robicie jak Wasze dzieciaki sa marudne i placza lub krzycza z byle powodu, ale nie mozna ich polozyc spac poki co? Ja nie wiem czasem co zrobic - widze ze dziecko zmeczone albo rozdraznione, ale nie wiem czy zastosowac taryfe ulgowa czy dalej za krzyki zostawiac w pokoju az sie uspokoi. Czasami totalnie nie mam wyczucia co powinnam zrobic :/

A w ogole maks_olo Twoje chlopaki maja swietne imiona :) Jak kiedys bede miala synka (co szybko nie nastapi) to ktores pewnie pozycze :)

A u nas jeszcze nie udalo sie opanowac na zdrowie :D Jak sama kicha to czeka az jej powiem, ale jak ja kicham to tez czeka az sama sobie powiem ;)
 
Ostatnia edycja:
martusia oj nie, nie, nie :) Gdybym miala dwie takie jak Sara to by bylo zabojcze ;) Jeszcze do maja pracuje jako niania takze rozne dzieci do nas przychodzily, a teraz przychodzi dziewczynka 2 miesiace starsza od Sary, takze mamy wesolo :)
 
max_olo ale właśnie kiedy mowię, że nie wolno, to nic nie działa. Zoska dalej dostaje bęcki. I to takie perfidne, niby przypadkowe. A młody jest młodszy od Maksa niecałe 4 miesiące, a więc kumaty jest. Rozumie jak się odnosze do tego co było, zaczyna powoli rozumieć co to przyszłość, zatem mogę odnosic sie do roznych sytuacji. I jestem przekonana, ze rozumie znaczenie większości słow których uzywam (o ile oczywiscie mnie nie poniesie), ale zaczyna "dlubac w nosie w czasie rozmowy" - czyli gapic sie w sufit, pokazywac mi auta, albo robic zeza i to mnie straszliwie wyprowadza z rownowagi, wiec zwykle koncze rozmowe. I sprawa zostaje nierozwiazana.
Dlatego sugestia charlene mi podpasowala. A poza tym za czesto wyrywa mi sie "nie wolno" i wkrotce przestanie miec znaczenie.

Nie mam złotej zasady gdy dzieci są marudne. Ale gdy juz kompletnie sobie ze soba nie radza, to przytulam - Zosi to wystarcza. Stasiowi najlepiej wtedy czytać, albo oglądac z nim książeczki. Albo mówić wierszyki. Generalnie skupic całą uwage na nim, dla niego



 
Ostatnia edycja:
maks_olo troche namieszalam :) To nie o to chodzi, ze nie interweniuje w ogole i pozwalam im sie tluc do woli, bo to nie ma byc tak ze ucza sie ze silniejszy wygrywa - to nie dzungla.
Dokładnie tak to zrozumiałam ;)

Po pierwsze odnosnie sytuacji, ze jestesmy w miejscu publicznym, a Mloda zabiera komus zabawke - tego nie wolno. Poda zadnym pozorem. Zabawka jest natychmiast zwracana. Zabieranie komus jego rzeczy bez pozwolenia, niewazne w jakim celu, to kradziez i to musi wiedziec ze jest niedopuszczalne.
I ja tak robię. Jednak ja tak postępuję również w domu.

Chodzi mi tylko o sytuacje, kiedy sie bawi z innymi dziecmi zabawkami, ktore sa mniej lub bardziej wspolne - przynajmniej na dana chwile maja sie nimi bawic razem. Jesli cos wyrywaja sobie to patrze tylko. Jak Sara wyrwie cos Emi, a ona placze to zajmuje sie Emilka. Mowie tak zeby Sara slyszala "smutno CI ze Sara zabrala? Pobawimy sie czyms innym", a Sarze "nie podoba mi sie ze zabralas zabawke". Aczkowleik nie zabieram sama zabawki przy klotni - zabranie zabawki dzieciom z tekstem "nie wolno zabierac" uwazam za hipokryzje. Po prostu biore pokrzywdzonego a ten co wyrwal zostaje sam z zabawka...I widzi ze niezbyt fajnie, zaraz najczesciej przychodzi do nas i jest zgoda. Czasami same dojda do porozumienia...Tzn wyrywaja, ja nic nie robie i w koncu obie rzucaja ta zabawke, albo decyduja sie bawic razem, albo kombinuja jeszcze inaczej. Ja chce tylko dac im ta chwile szansy zeby rozwiazaly problem same - wkraczam dopiero jak widze ze jest tragedia, rozpacz, lzy i nic na pewno nie wymsyla.
Jak Maks zabierze zabawkę, którą akurat bawił się Olek (a ten ryczy wniebogłosy), mówię mu, że ma ją natychmiast oddać, jeśli nie robi tego - zabieram mu ją i daje Olkowi. Próbowałam postępować jak Ty, ale u nas się nie sprawdziło. W momencie kiedy Oluś bawił się kolejną zabawką, Maks podchodził i też mu ją zabierał.

A jeszcze jedno pytanie...Co robicie jak Wasze dzieciaki sa marudne i placza lub krzycza z byle powodu, ale nie mozna ich polozyc spac poki co? Ja nie wiem czasem co zrobic - widze ze dziecko zmeczone albo rozdraznione, ale nie wiem czy zastosowac taryfe ulgowa czy dalej za krzyki zostawiac w pokoju az sie uspokoi. Czasami totalnie nie mam wyczucia co powinnam zrobic :/
U nas na takie marudzenie przy zmęczeniu czy rozdrażnieniu: OLEK - huśtawka, siedzenie ze smoczusiem u mamy na kolanach; MAKS - siedzenie, leżenie z Mamusią

A w ogole maks_olo Twoje chlopaki maja swietne imiona :) Jak kiedys bede miala synka (co szybko nie nastapi) to ktores pewnie pozycze :)
Dzięki ;) Trzeci synek będzie JAKUBEM ;P


cyt "Gdybym miala dwie takie jak Sara to by bylo zabojcze ;) " - widzisz, a ja mam dwóch takich brojów i czasami wszystko mnie przerasta...


Maksio przyszedł dziś z "naganą" z przedszkola!!! Panie powiedziały, że od kilku dni popycha i bije inne dzieci, a dziś to wyjątkowo z jedną dziewczynką się prali!!! Aż mi to nie podobne do Maksia, bo ostatnio już nie okładali się z Olkiem.
Wytłumaczyłam mu oczywiście na spokojnie, że nie można bić innych dzieci, bo to boli, bo nie będą się z nim bawić itd - zobaczymy... Nie wiem dlaczego, ale odczułam to jako porażkę wychowawczą... :(


max_olo ale właśnie kiedy mowię, że nie wolno, to nic nie działa. Zoska dalej dostaje bęcki. I to takie perfidne, niby przypadkowe. A młody jest młodszy od Maksa niecałe 4 miesiące, a więc kumaty jest. Rozumie jak się odnosze do tego co było, zaczyna powoli rozumieć co to przyszłość, zatem mogę odnosic sie do roznych sytuacji. I jestem przekonana, ze rozumie znaczenie większości słow których uzywam (o ile oczywiscie mnie nie poniesie), ale zaczyna "dlubac w nosie w czasie rozmowy" - czyli gapic sie w sufit, pokazywac mi auta, albo robic zeza i to mnie straszliwie wyprowadza z rownowagi, wiec zwykle koncze rozmowe. I sprawa zostaje nierozwiazana.
Dlatego sugestia charlene mi podpasowala. A poza tym za czesto wyrywa mi sie "nie wolno" i wkrotce przestanie miec znaczenie.
Ale ja też mogę w kółko tłumaczyć, że nie wolno Olka bić, bo boli, to i tak to robi. Teraz zobaczymy co wyniknie w przedszkolu. Ja uważam, że jest to taki etap w życiu dziecka i trzeba cierpliwie tłumaczyć...
 
Ostatnia edycja:
maks_olo powiedzialabym CI ze to zadna porazka, bo dzieci sa dziecmi, ale... Sama tak mam czesto. Jak moje dziecko krzyczy w autobusie, albo zabierze komus cos, albo zachowa sie wybitnie nieuprzejmie albo wlasnie kiedy rodzice odbieraja spokojna Emilke Sara piszczy albo krzyczy dla zabawy na cale gardlo...TO czuje sie jak najgorsza matka na swiecie. Czasami mnie szlag trafia ze inne dzieci nie wrzeszcza od razu jak cos im nie wychodzi, potrafia usiedziec w autobusie, nie maja takiego natezenia glosu, mowia dzien dobry...A Mloda zazwyczaj nie. Jeszcze prosze, dziekuje i przepraszam wybąka. Ale zeby dzien dobry czy do widzenia...to moge pomarzyc. Niby fajnie, bo jest emocjonalna i potrafi sie mocno cieszyc zyciem...Ale zarowno pozytywne jak i negatywne emocje przezywa bardzo silnie...No ale co sie dziwic, wystarczy spojrzec na mamusie ;)

A Ty sie nie przejmuj. Poza tym, jaka nagana w ogole? One sa od tego zeby sobie poradzic, albo chociaz sprobowac, a nie od razu jak jest problem to do mamy na skarge. To przeciez wykwalifikowane osoby, ktore powinny wiedziec jak sobie radzic - to tez do nich nalezy zeby rozwiazywac konflikty i panowac nad relacjami grupowymi. Ja od maja ide tez do pracy w przedszkolu i wiem, ze jak bedzie problem to bede musiala cos z tym zrobic, a nie zrzucic to na rodzicow. Czasami sie nie da,ale nie wierze ze z takim czyms panie przedszkolanki sobie nie moga poradzic - przeciez to standard ze maluchy sie bija czasem. I co? Jak sie pojawia konflikt to za kazdym razem leca do rodzicow zeby cos z tym zrobili? Przeciez rodzice sa w domu, nie w przedszkolu, nie sa swiadkami sytuacji. Moga pogadac z dzieckiem itp ale roziwazanie problemow w przedszkolu nalezy do nauczyciela, ktory tez dziecko zna i widzi dokladnie cale zajscie...Nagana dla trzylatka - dobre...
 
dzięki charlene ;) myślałam, że tylko ja traktuję to tak osobiście ;)
z tą naganą, to była bardziej taka informacja dla nas, że taka sytuacja zaistniała. Panie mówiły, że to normalne, że taki etap, że tłumaczą mu i prosiły, aby też mu zwróciła uwagę.
 
dzieki charlene za ten temat mega cenne uwagi.
Ja dostosowałam sie do Waszych rad dzisiaj. Moje dziecko beda na placu zabaw activ wyrwało 4 letniemu chłopcu piłke i koniec...to podeszłam powiedziałam, ze ta piłka jest chłopca idziemy szukać innej dla Ciebie...chwile sie zbuntował ale bawił się potem swoja niezabierajac innym. Pewnie nie zrozumiał ale juz proby jakies podejmuje nauki jak zyc z dziecmi ;P
 
reklama
Dzis Zoska ze zmeczenia przewracala sie nawet w lozeczku i nie mogla wstać. Poprosiłam Stasia, zeby dał jej rączke i pomógł wstać. Zrobił to, jeszcze nieudolnie, ale zrobił. Zgodnie z radami powiedziałam "Kiedy pomagasz Zosi zachowujesz sie jak starszy brat". Wiem, ze przede mną/nami mnóstwo pracy, ale widziałąm przebłysk zrozumienia w oku. Znaczy słuchał i zakodował. A to już dużo.



 
Do góry