Czytam Was dziewczyny i czytam i chyba jestem weteranką jeśli chodzi o wprowadzanie nowych posiłków, mimo że Nina nie ma jeszcze 5 miesięcy, bo wygląda u nas to dokładnie tak:
DIETĘ ROZSZERZYŁAM ZANIM NINA OSIĄGNĘŁA MAGICZNY WIEK 4CH MIESIĘCY.
Zaczęłam próbować z jabłkiem. Za parę dni z marchewką a później przestałam się cackać i dałam obiadek- słodka marchewka-chociaż wcześniej chyba sama zrobiłam z ziemniaka i marchwi i to potraktowałam blenderem(moja mama miksuje mikserem-większe grudki ale Nina sobie radzi). Do mleka dawałam już w takim okresie na 100% kaszy ryżowej o jakimś smaku, żeby coś zmienić, bo mleko u mnie też już nie szło (powiem nawet, że Nina coraz mniej mleka chce jak jej wprowadzam nowe kombinacje, chociaż mleko to wciąż podstawa). Jako pierwszą kaszę podałam bananową chociaż teraz jak już Nina miała wszystkie smaki tych kasz po 4 miesiącu to najlepiej jej smakowało-tak sądzę(bo najlepiej szło)- jabłkowa, brzoskwiniowa. Choć innymi też nie gardziła. Ja mleka jej robię 90ml więc starałam się najpierw 1 łyżeczkę kaszy, później już dwie a teraz czasami pół na pół-tylko po jakimś czasie robi się bardzo gęsta, więc te 3/3 to" jak się sypnie". 2 łyżki to norma. Na noc do kaszy kleik kukurydziany.
Jeśli chodzi o deserki to nie bardzo jej idą ale pracujemy nad tym i osiągamy sukcesy.
Z obiadków to najbardziej znienawidzony smak-ziemniaki ze szpinakiem. Ten obiadek to kara. Najlepsze to ziemniaki z dynią, marchewkowa z ryżem, jarzynowa, marchewkowa ale je też z mojej roboty a tam dodajemy kalafiora i w miarę rozsądku co jest pod ręką-oczywiście bez przypraw i bez przesady. Jak ukończy 5 miesięcy mam już dla niej obiadek z cielęcinką. Powoli zacznę wprowadzać mięcho w tych zupkach.
Mam też w planie do deserku dodać jej biszkotpa.
2 dni temu 1 raz zrobiłam jej też kaszę mleczno-ryżową(morelową). Łyżką-Wsunęła.
Trochę cuduję i dużo tego wszystkiego ale jak na moją wrażliwą córkę-i jej kolki i jelita- to dzielnie sobie radzi z tym jedzeniem. Kupa spoko. Dziecko długie i chude-już w centylach się przyzwyczaiłam, że makabra wychodzi. Staram się w to nie wnikać, na wadze tydzień temu było 6.615. U nas w rodzinie -z mojej strony- wszystkie dzieci drobniutkie.
Mam ochotę spróbować kaszy z hippa-z owocami- w słoikach są takie-"na dobranoc" ale nie wiem czy się skuszę.
W upalne dni obiadki to było moje zbawienie. Mleka niet!!! To jak niet to zupa, obiadek i dziecko najedzone.
Każde dziecko jest inne, może źle robię ale mój lekarz powiedział, że spoko, alergolog pochwalił, że dobrze, że już wprowadzam inne pokarmy więc pocieszam się, że dobrze zrobiłam nie czekając do 5 miesiąca, jak to zalecają.
DIETĘ ROZSZERZYŁAM ZANIM NINA OSIĄGNĘŁA MAGICZNY WIEK 4CH MIESIĘCY.
Zaczęłam próbować z jabłkiem. Za parę dni z marchewką a później przestałam się cackać i dałam obiadek- słodka marchewka-chociaż wcześniej chyba sama zrobiłam z ziemniaka i marchwi i to potraktowałam blenderem(moja mama miksuje mikserem-większe grudki ale Nina sobie radzi). Do mleka dawałam już w takim okresie na 100% kaszy ryżowej o jakimś smaku, żeby coś zmienić, bo mleko u mnie też już nie szło (powiem nawet, że Nina coraz mniej mleka chce jak jej wprowadzam nowe kombinacje, chociaż mleko to wciąż podstawa). Jako pierwszą kaszę podałam bananową chociaż teraz jak już Nina miała wszystkie smaki tych kasz po 4 miesiącu to najlepiej jej smakowało-tak sądzę(bo najlepiej szło)- jabłkowa, brzoskwiniowa. Choć innymi też nie gardziła. Ja mleka jej robię 90ml więc starałam się najpierw 1 łyżeczkę kaszy, później już dwie a teraz czasami pół na pół-tylko po jakimś czasie robi się bardzo gęsta, więc te 3/3 to" jak się sypnie". 2 łyżki to norma. Na noc do kaszy kleik kukurydziany.
Jeśli chodzi o deserki to nie bardzo jej idą ale pracujemy nad tym i osiągamy sukcesy.
Z obiadków to najbardziej znienawidzony smak-ziemniaki ze szpinakiem. Ten obiadek to kara. Najlepsze to ziemniaki z dynią, marchewkowa z ryżem, jarzynowa, marchewkowa ale je też z mojej roboty a tam dodajemy kalafiora i w miarę rozsądku co jest pod ręką-oczywiście bez przypraw i bez przesady. Jak ukończy 5 miesięcy mam już dla niej obiadek z cielęcinką. Powoli zacznę wprowadzać mięcho w tych zupkach.
Mam też w planie do deserku dodać jej biszkotpa.
2 dni temu 1 raz zrobiłam jej też kaszę mleczno-ryżową(morelową). Łyżką-Wsunęła.
Trochę cuduję i dużo tego wszystkiego ale jak na moją wrażliwą córkę-i jej kolki i jelita- to dzielnie sobie radzi z tym jedzeniem. Kupa spoko. Dziecko długie i chude-już w centylach się przyzwyczaiłam, że makabra wychodzi. Staram się w to nie wnikać, na wadze tydzień temu było 6.615. U nas w rodzinie -z mojej strony- wszystkie dzieci drobniutkie.
Mam ochotę spróbować kaszy z hippa-z owocami- w słoikach są takie-"na dobranoc" ale nie wiem czy się skuszę.
W upalne dni obiadki to było moje zbawienie. Mleka niet!!! To jak niet to zupa, obiadek i dziecko najedzone.
Każde dziecko jest inne, może źle robię ale mój lekarz powiedział, że spoko, alergolog pochwalił, że dobrze, że już wprowadzam inne pokarmy więc pocieszam się, że dobrze zrobiłam nie czekając do 5 miesiąca, jak to zalecają.