Ja po wizycie. A raczej po tym żalu, który nazywał się wizytą.
Do ginekologa poszłam w ramach ubezpieczenia PZU, które mam razem z umowa z Calypso. W regulaminie napisane miałam, ze ubezpieczenie pokrywa zabiegi w ramach wizyty, które można wykonać w danym gabinecie. Dla mnie jasna sprawa - cytologia. Poza tym „Konsultacje specjalistyczne obejmują: wywiad, poradę specjalisty wraz z czynnościami podstawowymi niezbędnymi do postawienia diagnozy, podjęcia właściwej decyzji terapeutycznej oraz monitorowania leczenia.” - czyli jak najbardziej usg i ogólne badanie. Niestety, na miejscu dowiedziałam się, ze moje ubezpieczenie pokrywa tylko i wyłącznie samą wizytę, bez żadnego badania. Za badania mogę sobie dopłacić. Tak się wkurzyłam, ze prawie się poryczalam. Teraz kolejny miesiąc muszę czekać na cytologię, bo za 10 dni mam okres, a przez ten czas pewnie nikt mnie nie przyjmie. Jakos wyjątkowo mnie to dobiło, poczułam się taka oszukana, jakbym w twarz dostała.
Po wyjściu z gabinetu pojechałam od razu do sklepu i nakupiłam sobie czekoladek na wagę. Całe 600g hahaha[emoji85] tyyyyyle szczęścia w jednej torbie.
Dziewczyny, bardzo współczuję Wam problemów z tarczycą. To jest jedno z nielicznych schorzeń, które mnie na całe szczęście ominęło. Zdrowia dla Was! I zdjęcie czekoladek na pocieszenie[emoji85]
Zobacz załącznik 979461