No a u nas z kolei rozwód nie wchodzi w grę, co wiele ułatwia. (po prostu musimy nauczyć się jak sobie ze sobą radzić a nie zastanawiać się czy juz się rozwieść czy jeszcze nie ) Ogólnie jest tak że obydwoje mamy dobrą wolę, ale ile nas kosztowało żeby się nauczyć dogadywać! Przede wszystkim mój mąż musiał nauczyć się nie denerwować i nie "odwracać kota ogonem" czyli nie odpowiadać atakiem na jakieś moje "skargi i zażalenia" a ja nauczyłam się wprost wyrażać swoje uczucia. Teraz juz walę prosto z mostu, na przykład kiedy oboje jesteśmy w nerwach i mąż mi powie coś brzydko to zwykle staram się powiedzieć że teraz z nim nie będę gadać pogadamy jak się uspokoimy i mówię mu potem na spokojnie, że to co powiedział sprawiło mi przykrość - no i oczywiście ja też musiałam się nauczyć przepraszać co było dość trudne.
Muszę wprost mu mówić żeby się na mnie nie złościł jak płaczę bo on cały czas ma wrażenie że ja wykorzystuję niecnie tajną kobiecą broń czyli łzy żeby go osłabić i jest jeszcze bardzoej niemiły i oschły wtedy. I muszę mu to mówić za każdym razem Nie dyskutuję z jego durną argumentacją, jak zaczyna wymyślać jakieś pierdoły tylko mu mówię żeby nie wymyślał głupot, bo faceci mają tendencję do wymyślanai 1000 pseudorozsądnych argumentów na każdy omawiany temat, i w końcu rozmówca wychodzi na debila nie? WIęc ja sięw takie dyskusje nie wdaję tylko się pytam czy on chce się ze mną dogadać czy nie. Nieraz jemu się wydaje że go atakuję kiedy chcę omówić jakiś problem no i zaczyna się bronić. A nieraz ja zamiast spokojnie przedstawić jakąś sprawę zaczynam emocjonalnie od razu, chociaż nie ma za bardzo powodu. Wytłumaczyłam mu dlatego że nieraz musi brać poprawkę na hormony i jakoś mu to wychodzi
Czasami jak sytuacja mi się wydaje beznadziejna to się modlę tylko i w ogóle nie gadam ani nic nie robię, bo cokowleik powiem pogarsza tylko sytuację jakby on mnie nie chciał zrozumieć. I raz mi się przydarzył nawet taki mały cudzik )) Po propstu już moje życie było czarną otchłanią rozpaczy, poszłam spać a rano Jacek jakiś miły dla mnie - okazuje się że mu isę śniło że pojechałam z dziećmi za granicę i zaczęłam pracować w jakiejś firmie gdzie było pełno facetów Tak to nim wstrząsnęło że nawet nie chciał mi początkowo opowiedzieć tego snu bo mówił że zbyt okropny był - myślałąm że mu się śniło że ktoś kogoś cwiartował albo co
Nie ustępuję z ważnych dla mnie spraw, ale jeśli dyskusja podąża w niepożądanym kierunku i czuję że tracę kontrolę nad emocjami to staram się odłożyć to na później. Też było mi na początku trudno się tego nauczyć, bo jak ktoś nas rani to chcemy od razu mu dosrać jakoś A tu nie, bo dosranie rodzi dosranie żeby się tak wyrazić w stylu naszych rządzących I kółko się zamyka.
Zresztą tyle jużprzeżyliśmy tych kłótni, bo oboje jesteśy temperamentni że nie robi to na mnie wrażenia aż takiego Ostatnio się pokłóciliśmy o coś rano, o jkąś pierdołę chyba. Acha, obraziłam się na Jacka że zjadł śniadanie na dole u tesciowej No i zadzwoniłam do niego i mu zrzędziłam, on powiedział że mu zepsułam dizeń, a ja na to że bardzo się z tego cieszę! Bo on też mi zepsuł dizeń (kumacie już totalny amok po obu stronach) No i odłożyłam słuchawkę tutaj dwójka dizeci ryczy, a ja nie mogę się skupić bo myślę jak by tu jeszcze dosrać mężowi Totalne zaćmienie, złość przesłania mi oczy. Więc zadzwoniłam i powiedziałam że chcę się pogodzić ze względów praktycznych ponieważ w złości nie mogę isę skupić i dobrze opiekować dziećmi On był jeszcze trochę rozżalony ale powiedziałam że ma się ze mną pogodzić i już i się pogodził.
Moją ulubioną metodą jest od czasu do czasu, jak już węzeł wzajemnych pretensji jest mocno zaciśnięty zapomnieć o wszystkim i zacząć od początku
Co nie znaczy że się nei kłócimy
Muszę wprost mu mówić żeby się na mnie nie złościł jak płaczę bo on cały czas ma wrażenie że ja wykorzystuję niecnie tajną kobiecą broń czyli łzy żeby go osłabić i jest jeszcze bardzoej niemiły i oschły wtedy. I muszę mu to mówić za każdym razem Nie dyskutuję z jego durną argumentacją, jak zaczyna wymyślać jakieś pierdoły tylko mu mówię żeby nie wymyślał głupot, bo faceci mają tendencję do wymyślanai 1000 pseudorozsądnych argumentów na każdy omawiany temat, i w końcu rozmówca wychodzi na debila nie? WIęc ja sięw takie dyskusje nie wdaję tylko się pytam czy on chce się ze mną dogadać czy nie. Nieraz jemu się wydaje że go atakuję kiedy chcę omówić jakiś problem no i zaczyna się bronić. A nieraz ja zamiast spokojnie przedstawić jakąś sprawę zaczynam emocjonalnie od razu, chociaż nie ma za bardzo powodu. Wytłumaczyłam mu dlatego że nieraz musi brać poprawkę na hormony i jakoś mu to wychodzi
Czasami jak sytuacja mi się wydaje beznadziejna to się modlę tylko i w ogóle nie gadam ani nic nie robię, bo cokowleik powiem pogarsza tylko sytuację jakby on mnie nie chciał zrozumieć. I raz mi się przydarzył nawet taki mały cudzik )) Po propstu już moje życie było czarną otchłanią rozpaczy, poszłam spać a rano Jacek jakiś miły dla mnie - okazuje się że mu isę śniło że pojechałam z dziećmi za granicę i zaczęłam pracować w jakiejś firmie gdzie było pełno facetów Tak to nim wstrząsnęło że nawet nie chciał mi początkowo opowiedzieć tego snu bo mówił że zbyt okropny był - myślałąm że mu się śniło że ktoś kogoś cwiartował albo co
Nie ustępuję z ważnych dla mnie spraw, ale jeśli dyskusja podąża w niepożądanym kierunku i czuję że tracę kontrolę nad emocjami to staram się odłożyć to na później. Też było mi na początku trudno się tego nauczyć, bo jak ktoś nas rani to chcemy od razu mu dosrać jakoś A tu nie, bo dosranie rodzi dosranie żeby się tak wyrazić w stylu naszych rządzących I kółko się zamyka.
Zresztą tyle jużprzeżyliśmy tych kłótni, bo oboje jesteśy temperamentni że nie robi to na mnie wrażenia aż takiego Ostatnio się pokłóciliśmy o coś rano, o jkąś pierdołę chyba. Acha, obraziłam się na Jacka że zjadł śniadanie na dole u tesciowej No i zadzwoniłam do niego i mu zrzędziłam, on powiedział że mu zepsułam dizeń, a ja na to że bardzo się z tego cieszę! Bo on też mi zepsuł dizeń (kumacie już totalny amok po obu stronach) No i odłożyłam słuchawkę tutaj dwójka dizeci ryczy, a ja nie mogę się skupić bo myślę jak by tu jeszcze dosrać mężowi Totalne zaćmienie, złość przesłania mi oczy. Więc zadzwoniłam i powiedziałam że chcę się pogodzić ze względów praktycznych ponieważ w złości nie mogę isę skupić i dobrze opiekować dziećmi On był jeszcze trochę rozżalony ale powiedziałam że ma się ze mną pogodzić i już i się pogodził.
Moją ulubioną metodą jest od czasu do czasu, jak już węzeł wzajemnych pretensji jest mocno zaciśnięty zapomnieć o wszystkim i zacząć od początku
Co nie znaczy że się nei kłócimy