Wróciłam ze spotkania, ale mam tyle roboty, że dopiero do forum się doczłapałam i nie dam rady was póki co nadrobić.
Zaczęłam pisać że dzień do bani, bo z samego rana dowiedzieliśmy się że wujek mojego męża (brat rodzony teściowej) miał wczoraj udar i leży w szpitalu - jest sparaliżowany w połowie ciała, ale nie wiem czy prawej, czy lewej. Ojciec mojej szefowej ma dziś operację (własnie do niego pojechała więc mam chwilę dla siebie) - rak prostaty.
A ja się chciałam zapisać do lekarza, bo od wtorku mam @, więc mogłam wyliczyć kiedy mogę iść do gina.
Miałam od 5dc brać te tabletki na rośnięcie pęcherzyków (CLO), a 11-12dc iść na podgląd i za chiny ludowe się nie mogę zapisać do lekarza!
Wysłałam maila z pytaniem w jakich godzinach mój lekarz przyjmuje 12 listopada (akurat wypada 11dc) - to się dowiedziałam że nie przyjmuje!!!
Próbowałam się zapisać telefonicznie - miejsca dopiero na 17 listopada i głupia baba nie chciała mi nawet powiedzieć w jakich godzinach przyjmuje wcześniej!
Jestem załamana! Jak ja mam się leczyć, jak wszystko jest przeciwko mnie!
Pójdę tam dzisiaj i będę siedziała do skutku aż mnie zapiszą między pacjentkami (a przynajmniej się dowiem o której przyjmuje) i pójdę tego dnia - przecież MUSI mnie przyjąć.
Tylko teraz pytanie - powiedzcie mi którego lepiej iść jeśli jakimś cudem bym się dostała: 10 listopada (9dc - biorę ostatnią 5 tabletkę), czy 15 listopada (14dc!)???