Mój poród jak dla mnie wcale nie był tak szybki a to przecież trzeci. O 1.10 w nocy siedziałam i oglądałam tv i nagle jakby korek strzelił mi w podbrzuszu
myślę sobie ocho chyba będą wody odchodzić albo Tymek mnie kopnął tak jak jeszcze nie robił tego
. Poszłam do łazienki siusiu ale jakoś bardzo swobodnie to szło. Weszłam na górę i po schodach czuje że to jednak nie było same siusiu
. Budzę męża że ma wstać bo mi wody odchodzą, jemu się akurat śniło że mi wody odchodzą, no telepatia
. Wyskoczy z łóżka jak poparzony i dalej nie wiedział czy to prawda czy sen
. Serce mu waliło jak szalone. Ja wzięłam prysznic, ubrałam się i do szpitala. Staliśmy tylko na jednych światłach i to chwileczkę i mąż do mnie " a one się wogóle zmienią" no i ja go uspokajałam całą drogę, chociaż sama byłam poddenerwowana ale nie chciałam żeby jeszcze on mnie wkręcał. O drugiej byliśmy już na oddziale skurczy brak, wody czyste i położna mówi pan jedzie do domu się wyspać a pani na zapis Ktg. O 5 mogę powiedzieć że się delikatnie zaczęło. O 6 już były silniejsze a zapis Ktg nic
. Myślę coś nie tak i mówię do położnej że teraz to już czuję. Przesunęła pasy i od razu wykazało ponad 70
. O 8 przyjechał mąż jak odtransportował dzieciaki do szkoły. Poszłam pod prysznic i o 9 zaczęły się już konkretne skurcze, a wszyscy byli na cesarskim
. Wiec chodziłam i stekam aż się zaczęły parte to przyleciała położna i mówi no ale Ci dziewczyno poszlo i szybko szybko przygotowania do porodu. Potem tel po lekarza, no i miałam ten zaszczyt ze przyszedł sam ordynator
. Swoją drogą bardzo fajny chłop. Konkretny, opanowany i do tego uśmiechnięty
. Jak się położyłam to były 4 skurcze parte i Tymuś był już z nami. Mąż twierdzi że to był nasz najszybszy poród
ja chyba tak tego nie odbieram. Szczerze to nawet nie umiem powiedzieć czy te poprzednie były bardziej bolesne, czy mniej czy takie same
. Chyba jest zbyt duża różnica jakby nie było to 12 i 8 lat
. Najważniejsze że Tymuś jest już z nami
.